Skocz do zawartości
    • Gość
      Bolonką łowię najczęściej w rzece Warcie a także konińskich kanałach.Kanały wraz z okolicznymi jeziorami,należą do systemu chłodzenia dwóch elektrowni.Są to łowiska całoroczne,ponieważ nawet zimą woda w większości z nich nie zamarza.Konińskie kanały są znane wędkarzom z wielu regionów Polski,jako łowiska dużych amurów, tołpyg i karpi.Teraz tych okazowych ryb jakby mniej,ale nadal można tu złowić wiele gatunków ryb.Zwolennicy gruntówki mogą zapolować na wspomniane amury i karpie,ale także na liny,karasie,sandacze a nawet sumy.
      Nieraz naszym łupem będą ryby egzotyczne,kolorowy karp koi,lub tilapia,które świetnie czują się w podgrzanych wodach.Uciąg nurtu w kanałach uzależniony jest od ilości wody pobieranej z kanałów tzw.zimnych,lub zrzucanej do kanałów tzw.ciepłych.Można tu znaleźć łowiska z nurtem dość szybkim,średnim i bardzo wolnym.Każdy znajdzie coś dla siebie,zarówno miłośnik tyczki,bolonki,bata,odległościówki, jak i gruntówki.Warta w okolicach Konina,charakteryzuje się dość silnym uciągiem,więc nie jest to woda typowa "pod bolonkę".Jest to łowisko trudne,w którym nie każdy sobie dobrze radzi.Ze względu na szybki i zmienny nurt,największe szanse na dobry połów mają wędkarze łowiący skróconym zestawem, oraz gruntówką.Okazuje się jednak że można skutecznie łowić w Warcie metodą bolońską.Najczęściej łowionymi gatunkami ryb w rzece są:leszcze,płocie,jazie,krąpie,inne gatunki są tylko przyłowem.Że względu na szybki nurt,bolonką w Warcie łowi się bliżej niż w łowiskach kanałowych.W praktyce odległość ta mieści się w zakresie 8-18 metrów od brzegu.Na tych dystansach,możemy realnie kontrolować spływ zestawu.Próby łowienia w Warcie na klasycznych bolońskich odległościach,30-40m,mijają się z celem i nie przynoszą spodziewanych efektów.Silny nurt napierając na żyłkę,znacznie przyspiesza spływ zestawu a próba podniesienia całej żyłki nad wodę,kończy się nieuchronnym wyciągnięciem zestawu z linii nęcenia.Dlatego też wybieram taką odległość łowienia,która umożliwia mi skuteczne prowadzenie zestawu i prowokowanie ryb do brania.Cała sztuka polega na rozpoznaniu łowiska i znalezieniu odpowiedniego miejsca do położenia zanęty.Idealnie jest,gdy rynna lub dołek znajdują się w niedużej odległości.Ma to kapitalne znaczenie w szybkim nurcie,bo im bliżej łowimy tym większa precyzja i skuteczność.W Warcie,zależnie od miejsca,stosuję zestawy od 5 do 15g.Cięższych z zasady nie stosuję,gdyż powyżej tego zakresu byłaby to wleczona przepływanka a tego nie lubię.Stosuję zestawy możliwie najlżejsze,jakie da się zastosować w konkretnym łowisku.Żyłka na kołowrotku w zakresie 0,16-0,18mm. Przypony o średnicy od 0,10 do 0,16mm.Haczyki od nr 10 do 18,o różnych kształtach,kolorach,grubości drutu,zależnie od rodzaju przynęty i gatunków łowionych ryb.Obciążeniem zestawu jest łezka,uzupełniona kilkoma śrucinami.Łezka stanowi ok.80%całości obciążenia i zawsze blokuję ją na stałe na żyłce głównej.Do środka wciągam krótki odcinek gumy z amortyzatora zestawu skróconego,albo z obu stron blokuję stoperami nitkowymi.Blokowana łezka,pozwala szybko dostosować rozkład obciążenia do sytuacji na łowisku,i nie zmienia swego położenia po kilkunastu rzutach.Niektórzy zalecają stosowanie łezki ruchomej.Moim zdaniem w zestawach do bolonki,takie rozwiązanie jest błędem.Często do kanalika dostają się ziarna piasku,które niszczą żyłkę a także blokują łezkę na przypadkowych wysokościach.Zmienia to właściwości zestawu i jego zachowanie w wodzie.Poniżej łezki umieszczam zwykle 3 śruciny.Ich wielkość i rozmieszczenie uzależniam od charakteru łowiska i sposobu żerowania ryb.Im szybszy nurt,tym obciążenie bardziej skupione.W tym przypadku,główne obciążenie w postaci łezki,umieszczam 40-50cm od krętlika,łączącego żyłkę główną z przyponem.Dwie śruciny zakładam bezpośrednio pod łezką,trzecią około 20cm poniżej.Przypon 30cm.Grunt ustawiam tak,aby krętlik mukał dno łowiska.Jest to zestaw wyjściowy,który ulega modyfikacji w trakcie łowienia.Zależnie od gatunku i sposobu żerowania ryb,staram się dopasować sposób podania przynęty,zmieniając rozkład obciążenia.W łowiskach z wolniejszym uciągiem,obciążenie umieszczam na dłuższym odcinku żyłki.Rozłożone obciążenie zapewnia bardziej naturalne podanie przynęty,zarówno w swobodnym spływie,jak i podczas przytrzymania zestawu.Mój zestaw na łowisko z wolnym uciągiem,mógłby wygladac następująco:spławik 2g,łezkę 1,5g umieszczam 80cm od krętlika,poniżej łezki trzy śruciny,rozmieszczone w rosnących odległościach w kierunku krętlika.Pierwsza śrucina 0,2g,znajduje się 10cm poniżej łezki,druga także 0,2g w odległości 15cm od pierwszej.Trzecia śrucina 0,1g,w odległości 20cm od poprzedniej.Poniżej śrucin w odległości 35cm,znajduje się krętlik który stanowi ostatni element obciążenia.Przypon ok.30cm.Skuteczność konkretnego zestawu weryfikuje łowisko,więc nie należy kurczowo trzymać się utartych schematów.Ta sama konstrukcja rzadko bywa skuteczna na płocie,leszcze,jazie,klenie,karpie.Przykładowo,mamy w łowisku płocie,biorą dobrze,ale nagle brania się kończą lub są tylko skubnięcia przynęty.Przyczyną może być wejście w łowisko leszczy,którym nie odpowiada przynęta fruwająca nad dnem,,na płociowym zestawie.Z tej sytuacji są dwa wyjścia.Pierwsze,wymienić zestaw na inny,odpowiedni pod leszcza,drugie pozwalające szybko dostosować się do sytuacji,to skupienie elementów obciążenia.Zncznie obniżamy łezkę,do 40cm od krętlika a sam krętlik podpieramy jedną lub dwoma śrucinami i nieco zwiększamy grunt.Z praktyki wiem,że taki zabieg może ożywić łowisko na nowo.Są sytuacje,że ryby z różnych przyczyn zmieniają sposób żerowania.Wspomniane płocie,mogą godzinę czy dwie żerować na przynęcie podanej z opadu,lub w swobodnym spływie,aby po pewnym czasie brać tylko z dna niemal jak leszcze.Dlatego tak ważne jest myślenie na łowisku i szukanie skutecznych rozwiązań w danej chwili,stosownie do okoliczności.Łowienie wedle zasady "jak ma wziąć to weźmie "rzadko przynosi sukcesy.

    • Gość

      Bolonka cz. 3 prowadzenie zestawu.

      Dodany przez Gość, w Metody i techniki połowu,

      Najwięcej trudności wędkarzom próbującym swych sił w metodzie bolońskiej,sprawia właściwe prowadzenie zestawu.Po kilku próbach,wielu rezygnuje z łowienia tą metodą odstawiając bolonkę do kąta.Literatura wędkarska także bardzo lakonicznie i "po łebkach"traktuje ten problem.Zatem od poczatku.Jeżeli zamierzamy łowić stosunkowo blisko,do 15m i stosujemy cięższe zestawy,od 5g w górę,zarzucamy wędkę "spod siebie".Tuż przed opadnięciem zestawu na wodę,zamykamy kabłąk kołowrotka i unosimy szczytówkę nieco w górę.W ten sposób,zestaw rozciągnie się i wyłoży na wodzie.Zawsze zarzucamy nieco dalej,niż wynosi odległość łowienia.Podciągamy zestaw na właściwą odległość nie tylko kołowrotkiem,ale także uniesieniem wędki do około 80st.w stosunku do powierzchni wody.Jest to bardzo ważne,gdyż właśnie w tej fazie wielu wędkarzy popełnia błąd.Podciągają zestaw przy wędce opuszczonej nisko nad wodę,na właściwą odległość.Dzieje się rzecz następująca:zestaw jest na "krótkiej smyczy"i nie mając niezbędnego luzu,zaczyna szybko schodzić w kierunku brzegu.Spóźniona próba uniesienia wędki,sprawia że zestaw zostaje wyciągnięty z zanęconej strefy.Dlatego tak ważne jest aby wędka była uniesiona niemal do pionu, w chwili gdy spławik znajdzie się w linii nęcenia.Żyłka biegnie łagodnym łukiem od wędki do spławika,więc zestaw ma niezbędny luz do rozpoczęcia spływu po właściwym torze.Od tego momentu,zaczynamy powoli opuszczać wędzisko w miarę oddalania się spławika.Ruch wędki,musi odbywać się jednocześnie w płaszczyźnie pionowej i poziomej.Oznacza to,że w miarę spływu zestawu,opuszczamy powoli wędzisko i jednocześnie przesuwamy je zgodnie z nurtem za spławikiem.Żyłka powinna być uniesiona nad wodę,ale końcowy odcinek 50-80cm powinien leżeć na powierzchni.Unoszenie nad wodę żyłki na całej jej długości jest błędem,gdyż napięta żyłka ściąga spławik z właściwego toru.Gdy łowimy na większych odległościach(np.30m,pod przeciwnym brzegiem kanału),odcinek żyłki leżący na wodzie jest kilkumetrowy.Nurt napiera na żyłkę,powodując że wyprzedza ona spławik.W konsekwencji zestaw przyspiesza i wychodzi z linii nęcenia.Należy wtedy szybkim ruchem przerzucić żyłkę pod prąd.Robimy to z wyczuciem,aby nie wyrywać spławika z wody. Aby prowokować ryby do brania,stosujemy przytrzymania zestawu,koniecznie krótkie aby nie zmienić toru jego spływu.Podczas łowienia,gdy już stwierdzimy gdzie ustawiły się ryby,możemy skutecznie wykorzystać przytrzymanie zestawu.Haczyk z przynętą unosi się,puszczamy zestaw,przynęta opada i często w tym momencie następuje branie.Na końcu spływu przytrzymujemy zestaw dość ostro, następnie puszczamy swobodnie, ten opada i zacinamy w ciemno.Często na haczyku będzie ryba.Holowanie,zgodnie z zasadami znanymi z innych technik łowienia.Rybę odprowadzamy z zanęconego pola,w spokojniejszy nurt i naprowadzamy nad podbierak.Sztuki małe tzw.dłoniaki,możemy holować do ręki.

    • Gość

      Bolonka cz.4 nęcenie i gruntowanie.

      Dodany przez Gość, w Metody i techniki połowu,

      Przed łowieniem,warto zadać sobie trochę trudu,aby określić głębokość i ukształtowanie dna łowiska,choćby orientacyjnie.Bolonką można to zrobić bardzo prosto,nawet bez użycia gruntomierza.Zdejmujemy przypon a całość obciążenia zsuwamy do krętlika.Ustawiamy grunt "w ciemno"i zarzucamy zestaw na upatrzoną odległość,powiedzmy 15m.Zestaw spływa swobodnie,bez przychamowań,więc obciążenie wisi nad dnem.Ponawiamy zmiany gruntu i zarzucamy zestaw do momentu,gdy obciążenie zacznie szorować po dnie.Spławik będzie się lekko przynurzał i wypływał.Uważnie obserwujemy spławik,ponieważ jego zachowanie odzwierciedla ukształtowanie dna. Spławik przynurza się,wypływa,ale w pewnym momencie znów płynie równo,czyli dno"uciekło".W kolejnych rzutach,zwiększając grunt,staramy się określić czy jest to niewielki dołek,czy też dno obniża się na dłuższym odcinku.W ten sposób możemy zbadać orientacyjnie ukształtowanie dna łowiska,w różnych odległościach od brzegu.Przy odrobinie wyobraźni przestrzennej,możemy określić najlepsze miejsce do położenia zanęty i prowadzenia zestawu.Siłą rzeczy,Bolonką nie da się tak precyzyjnie wysondować dna jak"tyczką",gdzie można ostukać każdy fragment dna.Mimo niedoskonałości pomiarów,warto poświęcić kilka minut na tę czynność,aby nie rozpoczynać łowienia zupełnie w ciemno.Bo może się okazać ze łowisko jest pełne zaczepów,a wrzuconej zanęty już z wody nie wyciągniemy.W trakcie łowienia,drobnymi korektami w położeniu spławika i rozkładzie obciążenia,dopasowujemy zestaw do gustu ryb i sposobu ich żerowania.Teraz kilka uwag na temat nęcenia.Nie będę się wdawał w rozważania odnośnie receptur zanęt,czy też wyższości jednej mieszanki nad drugą.Zakładam że dana zanęta ma odpowiednią granulację,konsystencję,barwę,smak i zapach,jest właściwie obciążona z odpowiednią ilością robaków czy ziaren.Skupię się na samym momencie umieszczania zanęty w łowisku z wodą bieżącą.Moim zdaniem,dużym błędem jest nęcenie powyżej swego stanowiska.Jeszcze do niedawna,uważano ten sposób nęcenia w nurcie,za jedynie słuszny.W ostatnich latach pogląd na ten temat ulega zmianie.Czołowi wędkarze europejscy,polecają nęcenie nieco w dół łowiska,albo co najwyżej na wprost stanowiska.Wielu naszych wędkarzy przekonało się do tej zasady,ale równie wielu tkwi przy starych nawykach.Zwykle przecenia się siłę nurtu,uznając że kule zanętowe opadną na dno łowiska po dużym skosie.Przy prawidłowo obciążonej zanęcie w stosunku do uciągu,nic takiego się nie stanie,kule opadną niemal pionowo na dno.Tylko w przypadku zanęty za słabo obciążonej,kule opadną po skosie w dół łowiska.Jest to jednak ewidentny błąd,gdyż lekkie kule nurt wyniesie poza zasięg wędki,"do sąsiada".Z praktyki wiem,że często ryby podchodzą dokładnie w miejsce położenia kul.Gdy ustawią się nieco powyżej naszego stanowiska,trudno będzie się do nich dobrać.Obojętnie czy łowimy tyczką,batem czy bolonką.Nim zestaw przyjmie właściwą pozycję w łowisku,zdąży"uciec"od kul a tym samym od ryb.W konsekwencji łowimy drobne ryby w smudze zanęty,na rozmyciu,podczas gdy tę większe np.leszcze,siedzą w kulach.Gdy łowię bolonką,zawsze umieszczam zanętę nieco poniżej stanowiska.Ze względu na specyfikę tej metody,jest to wymóg konieczny.W metodzie bolońskiej zestaw zarzucamy na większa odległość niż ta na której łowimy i nieco powyżej stanowiska.Od chwili zetknięcia z wodą,spływa on po łowisku.W tym czasie,naprowadzamy go na właściwą odległość a przynęta opada w strefę żerowania ryb.Optymalną pozycję do sygnalizacji brań,zestaw przyjmie po przepłynięciu kilku metrów,nad kulami które położyliśmy poniżej stanowiska.Gdybyśmy zanętę położyli powyżej,zestaw nie zdążył by odpowiednio ustawić się nad kulami.więc przynęta przemykała by nad głowami ryb.W metodzie bolońskiej można skutecznie prowokować ryby do brania,poprzez krótkie przytrzymanie przynęty.Jest to możliwe wtedy,gdy zestaw znajduje się na wprost stanowiska i dalej w dół łowiska.Taki manewr przy zanęcie położonej nieco poniżej,można wykonać stosunkowo łatwo.Gdy kule leżą powyżej,przytrzymanie zestawu nad nimi jest wręcz niemożliwe.
      Metodę bolońską polecam wszystkim,którzy chcą łowić ryby metodą przepływanki.Przy minimum sprzętu i osprzętu,daje ona maksimum satysfakcji.Tą metodą mozna sięgnąć po ryby niedostępne w innych metodach przepływankowych.Poszerza ona wachlarz możliwości na łowisku,skutecznego łowienia ryb.

    • Splawik66
      Kasza manna, to po prostu zmielona pszenica. Można z niej zrobić skuteczna przynętę / i zanetę/ wkładając tylko trochę kuchennego wysilku. Nie jest to specjalnie trudne. Zrobi ją praktycznie każdy, kogo umiejętności kulinarne nie ograniczają się do ugotowania wody na herbatę. Będzie do tego potrzebny mały garnuszek, najlepiej z długą rączką czyli rondelek, cukier, sól, atraktor /może być np. aromat do ciasta, dip, culier waniliowy/, łyżeczka oleju lub masła i ewentualnie barwnik spożywczy.

       
       
      Do garnuszka wlewamy szklankę zimnej wody. Wstawiamy na gaz i dodajemy dwie łyżeczki cukru, łyżeczkę soli, szczyptę barwnika oraz olej /do wyboru: słonecznikowy, kukurydziany, konopny, rybny, itp./ albo masło. Dokładnie mieszamy, a kiedy zaczyna wrzeć dodajemy aromat /atraktor/. Zapach dodaję na końcu żeby jak najmniej odparował. Zmniejszamy ogień do minimum i zaczynamy powoli wsypywać kaszę.

      Sztuka polega na tym żeby wsypywać kaszę w takim tempie, żeby cały czas się gotowała. W czasie mieszania oceniamy łyżką spoistość i twardość powstałej masy. Można zdjąć z płomienia i delikatnie palcami sprawdzić czy da się ukleić kulkę. Jeśli masa jest za rzadka dosypujemy kaszy, wstawiamy spowrotem na gaz i dalej mieszamy. Im dłużej trzymamy kaszę na ogniu, tym wiecej wody odparowuje i robi sie ona twardsza.

      Jak kasza przestygnie ugniatam ją w kulę i zawijam w ścierkę. Zamiast zawijać można ją włożyć do torebki foliowej, ale dopiero jak całkiem ostygnie, bo inaczej zaparuje i zrobi się rzadka. Jeśli "wyjdzie nam" za dużo, część kaszy można zamrozić. Po rozmrożeniu nie traci konsystencji ani innych właściwości.

      Wiem, że pierwsza próba może sprawić odrobinę trudności, ale gwarantuję, że kolejne bedą prostsze. Po kiku gotowaniach dochodzi się do wprawy pozwalającej na uzyskanie takiej twardości jaką się chce i jaka odpowiada rybom, a nie jaka wyjdzie... Warto spróbować i się nauczyć, bo skuteczność kaszy bywa zaskakująca. Przy odrobinie wprawy zrobienie tego ciasta wcale nie jest trudniejsze niż zaparzenie pęczaku, ugotowanie grochu, kukurydzy czy innego łubinu. Nie wspominając już o łapaniu rosówek
      Dlaczego napisałem, że to "tajna broń" ? Bo nią bywa. W wędkarstwie zdominowanym przez kupne, typowe przynęty każda inność może być dla ryb atrakcyjna, a kaszę można w dowolny sposób barwić / bardzo skuteczna jest zielona/ dosmaczać /konpie/, aromatyzować i co ważne, a często niedoceniane nadawać odpowiednią twardość. Z ciasta można uformować przynętę odpowiadającą rybom pod względem wielkości i KSZTAŁTU. Ja zazwyczaj robię jak idę na na ryby twardą i miękką. Twarda jest niezbędna kiedy większe ryby żerują razem z drobnymi. Miękka przynęta jest natychmias obskubywana przez drobnicę i większa ryba po prostu nie ma szansy wziąć. A są i sytuacje odwrotne. Ryby bywają najedzone lub ze względu na np. zmiany ciśnienia mają słaby apetyt i zjadaja jedynie przynętę miękką/lekką ledwie trzymającą się haczyka. Wtedy bywa też skuteczny miękisz świeżej bułki... ale o tym inny razem.
      Ciasto z manny bardzo smakuje leszczom, ale zjadają je chętnie wszystkie karpiowate. Wystarczy je tylko właściwie "ukierunkować" atraktorem i dodatkami. W określonych warunkach doskonale sprawdza się też jako zanęta i to właśnie na grubsze ryby. Kilkanaście kawałków wielkości włoskiego orzecha rzucone w okolice haczyka z przynętą, zwabi zapachem i smakiem ryby, a drobnica potrafiąca wchłonąć kilo pęczaku w pół godziny nie może sobie z taką zanętą poradzić. Kiedy brania są częste, wystarczy założyć na haczyk spory kęs zamiast bawić się w nanizywanie kilku ziarenek czy kilkunastu pinek, co na znaczenia zwłaszcza kiedy łowimy nocą.
      Jeśli ciasto ma odpowiednią twardość można go używać jako przynęty w każdej metodzie spławikowej. /Przy przepływance ciężko, ale da się - próbowałem / Ja łowię najczęściej na przystawkę w silnym, wiślanym nurcie. Łowiłem na kaszę leszcze w jeziorze na ponad 10m głębokości i na pickera w stojącej wodzie Portu. Łowiłem na kaszę w wodach gdzie mam 99% pewności, że ryby w życiu jej na oczy nie widziały. Wystarczyło jedno nęcenie i ryby pobierały ją chętniej niż kukurydzę którą nęcili wszyscy...
      No to tyle. Ostrzegam, że reklamacji dotyczących skuteczności ciasta z kaszy manny nie przyjmuję. To w końcu tylko zwykła przynęta, a od cudów był ten facet co chodził boso po wodzie...

    • Hubi

      Sandacz z opadu Podstawy

      Dodany przez Hubi, w Metody i techniki połowu,

      Chciałem przedstawić w tym poradniku początkującym wędkarzom jak i tym bardziej doświadczonym a nie łowiącym jeszcze tą techniką podstawy łowienia z opadu. Technika ta stała się popularna w momencie wejścia na nasz rynek przynęt gumowych.
      Wszelkiego typu rippery i twistery i ich hybrydy, obciążone główkami jigowymi nadają się do tej techniki idealnie. Niektórzy wędkarze uważają że opad to jedyna słuszna metoda połowu sandacza,przebywającego w dzień najczęściej na większych głębokościach o dnie żwirowo-piaskowym lub kamienistym. Spodziewać się go możemy na półkach i stromych stokach a w rzekach np. w rynnach, rynnach przy główkach lub u podstawy przykosy .
      Metoda ta sprawdza się również przy połowie okoni, sumów a także szczupaków które po ciepłych miesiącach schodzą w głębsze miejsca i również lubią zajmować stanowiska przy spadkach i stokach. Dobrym miejscem na jesiennego szczupłego jest ostry spadek blisko pasa trzcin lub zarośli.
      Na czym polega łowienia z opadu? Na prowadzeniu naszej przynęty po dnie, większymi lub mniejszymi skokami.

      Kiedy będziemy wiedzieli że przynęta jest już na dnie?
      Będziemy mogli zaobserwować to poprzez szczytówkę naszej wędki która pod obciążeniem jest lekko przygięta a gdy przynęta osiągnie dno prostuje się, lub poprzez plecionkę która się luzuje.
      Zarzucamy naszą przynętę w wybrane miejsce, zamykamy kabłąk kołowrotka i czekamy aż opadnie na dno, cały czas kontrolując opad bo już w tej fazie możemy spodziewać się brania. Co do samego prowadzenia przynęty to wyróżnia się dwie podstawowe techniki, podbijanie naszego wabika kołowrotkiem, czyli gdy przynęta opadnie już na dno podbijamy ją za pomocą pojedynczych, podwójnych obrotów kołowrotka. Lub druga metoda, poprzez podrywanie wędziskiem, jednym dwoma szarpnięciami podrywamy przynętę z dna z jednoczesnym zwijaniem luźniej linki.
      Jak zaobserwować branie?
      Brania Sandacza są często bardzo delikatne. Można poczuć je na delikatnej wędce jako tzw. „pstryknięcie” bardzo zbliżone do uderzenia główką jigową w kamień lub jakąś przeszkodę. Można również zobaczyć takie branie na szczytówce wędziska lub poprzez ruch plecionki, którą warto obserwować w miejscu gdzie wchodzi do wody.
      Każdy z wyżej wymienionych przypadków należy skwitować mocnym zacięciem gdyż paszcza sandacza nie należy do miękkich. Przy dobrym zacięciu może nam pomóc odpowiednie ustawienie hamulca kołowrotka. Należy skręcić go trochę mocniej niż normalnie żeby przy zacięciu nie oddawał rybie plecionki. Podczas holu oczywiście można zmniejszyć nieco siłę hamulca. Sandacz nie walczy za bardzo na początku holu ale może nam dać popalić bliżej łódki/powierzchni.
      Jak rzucać? Jak się ustawić?
      Jeżeli chodzi o łowienie z łódki gdy obławiamy stoki i ostre spady osobiście lubię ustawić się na głębokiej wodzie i rzucać naszą przynętę na płytkie, po czym prowadzić ją skokami po stoku w dół aż pod łódkę, gdzie często robię jeszcze dwa podbicia z samego kija, bez zwijania linki. Zdarza się że ryba zaciekawiona naszą przynętą
      płynie za nią i dopiero przy tych dwóch podbiciach decyduje się na atak. Obławiając rzeczne główki najczęściej zaczynam od obrzucania rynien wzdłuż główki, ustawiając się u jej podstawy. Potem przechodzę na szczyt główki i obławiam rynnę pod warkoczem. Przynętę rzucam z prądem, równolegle do warkocza z tym że przy dużym prądzie musimy wziąć na niego poprawkę i rzut oddać bardziej w stronę środka rzeki. Zamykam kabłąk a guma znoszona przez prąd sama ulokuje się w rynnie lub na jej stoku.
      Teraz parę słów o sprzęcie:
      Wędka
      Na rynku są spinningi przeznaczone specjalnie do tej metody. Zwykle są opisane jako wędki do jigowania. Są to kije o miękkiej szczytówce pokazującej delikatne brania,
      szybkiej akcji i mocnym, sztywnym Dolniku który pomoże przy skutecznym zacięciu. C.w. takiej wędki powinno być przystosowane do przynęt jakich będziemy używać. Na wody stojące może to być wędka np. do 25-30 gr a na rzekę będziemy już potrzebować mocniejszego sprzętu np. do 40 gr. i mocniej przy silniejszym nurcie, gdzie zdarza się używać główek nawet do 50 gr. Jeśli chodzi o długość to przy połowie z łódki wygodniej jest używać wędek krótkich 2-2,40m, a przy połowie z brzegu wygodniej operuje się kijami dłuższymi 2,7-3m.
      Kołowrotek
      Kołowrotek średniej wielkości z dobrym hamulcem. Ważne też żeby nie był zbyt ciężki, bo łowienie z opadu, szczególnie cięższymi przynętami to niezła orka dla naszych nadgarstków i każdy gram mniej jest dla nich zbawienny.
      Plecionka
      Do tej metody zalecana jest plecionka z racji tego że jest mało rozciągliwa i bardzo dobrze przekazuje nam drgania na wędkę. Swoją sztywnością pomaga też przy zacięciu ryby. Średnica od 0,16 do 0,24 mm, najpopularniejsze kolory to wszelkiej maści wariacje fluo dobrze widoczne podczas wędkowania o świcie i zmierzchu( najlepszej porze na sandacza ).
      Niektórzy wędkarze gdy łapią w pochmurny dzień stosują ciemne plecionki gdyż są lepiej widoczne na tle wody w której odbija się białe niebo.
      Przynęty
      To temat rzeka. Co wędkarz to inne podejście do tematu. Do opadu najczęściej stosuje się rippery, kopyta, twistery i koguty. Obciążenie naszych przynęt trzeba dostosować do warunków pogodowych i głębokości na jakich będziemy łowić. Przy silnym wietrze na otwartych zbiornikach trzeba będzie założyć cięższą główkę gdyż
      wiatr będzie napierał na naszą plecionkę i spowalniał opad naszej przynęty. Na szybkość opadu ma też wpływ grubość plecionki. Im grubsza tym większy stawia
      opór w wodzie. Co do głębokości łowiska to zasada jest jedna, głębiej znaczy ciężej. Ja najczęściej używam główek o gramaturze 15-25 gr na wodach stojących i 25-50 gr na rzekach. O kolorach przynęt trzeba by założyć oddzielny temat. Raz sandacz reaguje na tzw. „żarówy” a raz na bardziej stonowane barwy. Trzeba uzbroić się w kilka kolorów i próbować co będzie skuteczne danego dnia.
      Przypon
      Nie wszyscy wędkarze stosują go przy połowie sandaczy, bo uważają że zaburza pracę przynęty. Trzeba jednak pamiętać że w zimne miesiące na sandaczowych miejscówkach często przebywają też szczupaki i szansa na wyholowanie takiego przyłowu bez przyponu jest niewielka. Najczęściej ostre zęby szczupaka przecinają plecionkę i ryba zostaje w wodzie z naszą przynętą w pysku, co przy głębokim połknięciu najczęściej kończy się dla niej śmiercią.
      Polecam gorąco opad gdyż daje nam wiele możliwości. Możemy prowadzić przynętę na różne sposoby. Stosować agresywny opad ciężkimi główkami lub delikatny, powolny lekkimi, który czasem też daje dobre rezultaty. Zmieniać kolory przynęt żeby przechytrzyć zębatego zwierza. Gwarantuję że po złowieniu swojego pierwszego sandacza z opadu polubicie tą technikę. Na początku możecie mieć sporo nie zaciętych brań ale nie ma co się zniechęcać, z czasem nauczycie się zaciąć w porę i wyjmiecie z wody swoją pierwszą rybę. Podstawa to cały czas być czujnym i reagować na każde dziwne zachowanie przynęty. Pozdrawiam, połamania i metrowego sandacza!!


    • Docio
      Od dawnych czasów nie tylko kucharki ale i wędkarze doceniają uniwersalizm kaszy jęczmiennej nazywanej pęczak. O ile kucharki najchętniej podają ją z duszonym mięsem bogato polanym sosem, o tyle wędkarze musieli skomplikować sobie życie i poszli krok dalej odkrywając jego tajemnice, czyli naturalne właściwości do wykorzystania w przygotowywaniu zanęt i przynęt.Tak, to nie błąd. Choć działanie jest niewielkie to efekt jest bardzo widoczny. Niestety poprawne przygotowanie pęczaku jest mocno zmitologizowane przez źródła uznawane jako pewne, właściwe i źródłowe dla wędkarstwa. Praktyka jednak, jak natura, nie znosi stałych oraz próżni i dlatego powstaje ten tekst łamiący dotychczasowe kanony i nauki, więc przygotujcie się na spory bagaż polemiki. Pęczak przygotowuję na dwa sposoby: gotując (jeśli to większa ilość) lub parząc w termosie. Czy będzie to zanęt owy, czy na haczyk wynika z przygotowania. O ile gotowanie nie niesie za sobą większych konsekwencji o tyle z termosem jest problem i to spory. Jeśli nie chcecie w domu scysji z resztą rodziny radzę udać się do sklepu i kupić jakiś tani litrowy wyrób małych żółtych rączek, czyli made In China. Już po pierwszym parzeniu stwierdzicie to, o co mi chodzi, a po trzecim nie będzie jakichkolwiek wątpliwości. Pęczak jest po prostu wredny i termos (szklany wkład) fatalnie zachodzi mgiełką. Co więcej tego nie można doczyścić. Może i można ale grozi to zniszczeniem wkładu, a może być i tak, że ja nie znam innego sposobu. Jedno jest pewne, ta mgiełka nie niesie za sobą żadnych konsekwencji a żadnej chemii to takiego termosu nie zapodaję. Dla litrowego termosu proporcje są proste. Pół szklanki suchego pęczaku wsypuję do termosu, zalewam niemal do pełna i zamykam na dwie godziny. To zalewanie “niemal do pełna” jest niczym innym jak pozostawienie 1-2cm poniżej zamknięcia korka. Taki luz bo pęczak zwiększy swoją objętość 4-ro krotnie ale nie wchłonie tyle wody. Jak wsad nie będzie się mieścił to ciśnienie załatwi termos i sprzątania się nie uniknie. I to jest sposób na pęczak zanęt owy. Ten na haczyk przed wsypaniem do termosu należy dokładnie wypłukać na sitku aż przestanie smużyć taką mleczną mgiełką, Kilkukrotna zmiana wody jest nieunikniona ale warto. Pęczak wstępnie płukany, po przygotowaniu jest w ogóle nieklejący i bardzo jasny. A co z gotowaniem? Przyznam, że przez wiele lat metoda książkowa, czyli gotowanie na wolnym ogniu, było prawdziwą udręką. Mama mi pomagała bo ja nie miałem cierpliwości stania przez godzinę nad garnkiem i mieszania co 2-3 minuty aby nie wyszedł z aromatem przypalenia. Co więcej jak przywarł to oderwanie go od dna niszczy strukturę ziarna i częściowo wychodzi breja. Takie rozwiązanie było nie do przyjęcia i na wiele lat zaniechałem w ogóle gotowania aż do momentu, gdy dorosłem i sam zacząłem gotować. Wtedy, podczas gotowania bodaj makaronu, olśniło mnie. Wziąłem garnek 4-ro litrowy, nalałem wody, doprowadziłem do wrzenia, powoli wsypałem pół kilograma pęczaku aby woda nie przestała się gotować, nakryłem pokrywką, lekko przykręciłem gaz i popatrzyłem chwilę jak się wszystko bałwani w garnku. Mama stwierdziła, ze się przypali ja postanowiłem zaryzykować. Stare przysłowie “kto ryzykuje w kozie nie siedzi” się sprawdziło. Pęczak po godzinie był gotowy, wody wygotowało się połowę ale było jej jeszcze dość aby się bałwaniło. Nic nie przywarło, nic się nie przypaliło a pęczak był idealny. Potem poszło już gładko i za każdym razem tak przygotowując pęczak nie mam najmniejszego efektu przypalenia lub przywarcia. Przy gotowaniu pęczaku na zanętę i na haczyk zastosowanie ma ta sama zasada co przy parzeniu w termosie. Przed gotowaniem pęczak należy bardzo dobrze wypłukać jeśli ma trafić na haczyk. Co do barwienia i aromatyzowania, to w tym temacie jest prawdziwa wolna jazda. J Można aromatyzować podczas gotowania, a można po, wystarczy dobrze wymieszać. Jeśli już decyduję Si na udziwnienie ziaren to zawsze stosuję, obecnie powszechnie dostępne, barwniki spożywcze. Jestem wrogiem chemii w wędkarstwie, napatrzyłem się w swoim życiu jak rzeki umierają trute przez różne ścieki. A jeśli ktoś skusi się na taki ortodoksyzm, to w dość krótkim czasie zauważy, że rynek aromatów wędkarskich w porównaniu do naturalnych, jest straszliwie ubogi. W innym wątku Woldi pisał, że bazą dla aromatów jest alkohol bądź tłuszcz. I miał rację. Ja stosuję wyłącznie zwykły olej spożywczy, gdyż alkohol jest trucizną. Natomiast nośnikiem smaku jest cukier, ale to dla ludzi. Ryby swój smak głównie opierają na zapachu, czyli aromacie. Eksperymentowanie jest jak najbardziej wskazane a efekty niejednokrotnie mogą zaskoczyć. I tu przytoczę swój nieśmiertelny przykład. Idzcie do lodówki, weźcie kawałek kiełbasy, odkrójcie “coś na ząb” powąchajcie i posmakujcie. Jak już wiecie jaki ma zapach i jak smakuje to resztę z tego kawałka usmażcie na patelni. Zupełnie inna kiełbasa, inny smak, inny aromat, po prostu inna. Dlaczego? Ano tłuszcze tak robią. I może jeszcze jedno. Ci co lubią ryż, szczególnie ten wygodny w torebkach do gotowania. Przed włożeniem torebki do garnka wrzućcie jakąś kostkę rosołową, obojętnie jaką. Po ugotowaniu obejrzyjcie kolor, smak i aromat. Smacznego. I sprawa ostatnia. Skuteczność pęczaku haczykowego wymieszanego z płatkami i białymi, pakowanego ścisło do koszyczka przy połowie z gruntu w Narwi okazało się znacznie skuteczniejsze niż zastosowanie tego nie płukanego.

    • Gość

      Pszenica

      Dodany przez Gość, w Przynęty oraz zanęty.,

      W niektórych regionach Polski, pszenica jest mało popularną przynętą. Co mnie osobiście nieco dziwi, ponieważ jest to skuteczna, a przy tym relatywnie tania przynęta, na praktycznie wszystkie gatunki ryb karpiowatych. Ale to już kwestia przyzwyczajenia ryb do tej przynęty. Zwłaszcza płoć, przyzwyczajona do pszenicy, żeruje na niej od kwietnia aż do pierwszyego lodu. Także liny, karasie, krąpie, jazie, leszcze, w łowiskach nęconych tym ziarnem, dobrze na nią biorą.  W dorzeczu Warty, pszenica jest bardzo popularna. Nie wyobrażam sobie spławikowca w naszym regionie, jadącego na ryby bez pszenicy. Taki żelazny zestaw przynęt na naszych wodach to, pszenica, kukurydza, biały robak (pinka). Pszenicę przyrządzam na dwa sposoby. Pierwszy, to gotowanie na małym ogniu w proporcji 1cz. pszenicy i 3 cz. wody. Zwykle trwa to około 3 godzin. Pod koniec gotowania dodaję jakiś sprawdzony zapach. Najczęściej jest to mieszanka nostrzyka, kolendry i kopru włoskiego, albo przyprawa do piernika, curry lub czosnek. Na pół litra suchych ziaren, 1 łyżeczka przypraw lub 3 pocięte ząbki czosnku. Na płoć często dodaję soli. Drugi sposób to zalanie ziaren wrzątkiem w termosie.Proporcje składników takie same jak wyżej. Z tym, że zapach dodaję przed zalaniem wrzątkiem. Trzeba "wyczuć" termos, po jakim czasie ziarna będą gotowe. W moim przypadku jest to 5 godzin. Pszenicy nigdy wcześniej nie namaczam. Gotuję czy też paruję pszenicę do momentu, aż większość ziaren ma pęknięcie w jednym końcu i nieco wystaje miąższ. Takie ziarna są najskuteczniejsze na haczyku. Do zanęty dodaję 1 szklankę gotowanych ziaren, na 1kg mieszanki. Wtedy pinki nie daję wcale, gdyż zbyt mocno wabią drobnicę. Pszenica jest skuteczna od wiosny do późnej jesieni. Jednak największe płocie łowię na tą przynętę, gdy jesienią wchodzą do starorzeczy na zimowisko.

    • jonasz7
      Zanęta-dla wielu wędkarzy to kupiona w sklepie wędkarskim zanęta danej firmy, którą nad wodą przesypują do wiaderka dolewają trochę wody i walą kule, otóż nie! Przygotowanie zanęty powinno nam zająć min.godz czasu przed samym łowieniem i parę dni myślenia przed wędkowaniem. To od naszej zanęty, jej pracy i konsystencji zależy nasz efekt. Co potrzebujemy do stworzenia odpowiednio przemyślanej i dobranej mieszanki? Wiadra (min. 17l min 2szt.), atomizer-zraszacz, sito do przesiania naszych składników (moim zdaniem uniwerslane to 2,5-3mm) zanęta ukierunkowana na ryby które chcemy odławiać, glina lub ziemia (w zależności od łowiska) dodatki zanętowe (ukierunkowane do ryb oraz pracy naszej zanęty) mięso (robaki zanętowe-co na hak, to w zanęcie)

      Od czego zacząć? Od myślenia, gdzie będziemy łowić, jak i jakie ryby są w danym łowisku, oraz jakich ryb chcemy unikać) Jeżeli to już wiemy otwieramy naszą kupną zanętę-dodajemy do niej suche dodatki całość mieszamy-dodajemy wody i dokładnie mieszamy, odstawiamy na bok. Następnie bierzemy drugie wiadro oraz sito do którego przesiewamy gliny i/lub ziemie które w pierwszej fazie myślenia wybraliśmy-po przesianiu namaczamy jeżeli jest taka potrzeba. Wracamy do naszej zanęty, która wypiła znaczną część wody, teraz dodajemy znowu wody i dokładnie mieszamy (czynność tę ponawiamy 2-3 krotnie, do momentu kiedy uznamy że nasza zanęta już więcej wody nie wypije, UWAGA!!! łatwo przemoczyć) wracamy do gliny i także sprawdzamy jej stan nawilżenia (ona prawie nie pije wody), jeżeli wszystko jest OK naszą zanętę przesiewamy przez sito do gliny, mieszamy-zostawiamy na jakiś czas jeżeli trzeba domoczyć, to robimy to używając atomizera-zraszacza (dzięki temu nie tworzą nam się grudki) całość teraz dokładnie mieszamy i jeszcze raz przesiewamy przez sito. Teraz nasza zanęta jest idealnie wymieszana, odpowiednio nawilżona, pulchna i dobrze klejąca. Dodajemy robaki i gotowe, można robić kule (zaraz przed samym wrzuceniem do wody, lub dobrze osłonięte wilgotnym ręcznikiem przed słońcem).
      Jakie proporcje gliny do zanęty?
      Ja robię tak:zimna woda 3/1 lub 2/1 ciepła woda:1/1 lub 2/1 glina/zanęta
      Należy pamiętać że te proporcje stosuje do jezior, kanałów. Jeżeli wędkuje na uciągu (rzeka) stosuje proporcje min. 3/1.
      W końcu udało się pojechać na rybki z aparatem teraz mogę pokazać to, co napisałem wyżej.
      Zdjęcie nr 1 pokazuje ile zabawek trzeba mieć , aby się w to dobrze i wygodnie bawić

      Zdjęcie nr 2 to zanęta przed namoczeniem.

      Zdjęcie nr 3 to zanęta po namoczeniu (trzy krotnym), ale przed przesianiem.

      Zdjęcie nr 4 to jedna z użytych dzisiaj glin przed przetarciem, prosto z paczki.

      Zdjęcie nr 5 to etap przesiewania gliny, często mozolna i ciężka praca.

      Zdjęcie nr 6 to ta sama glina po przetarciu jest różnica prawda, taka sama jak przy zanęcie przetartej i nie.

      Zdjęcie nr 7 to przesiana mieszanka glin przed wymieszaniem (3 rodzaje i kolory)

      Zdjęcie nr 8 to gotowa mieszanka (glina/zanęta 3/1) bez robactwa jeszcze.

      Zdjęcie nr 9 to gotowe dwie mieszanki o różnych konsystencjach (już z robactwem)

      Zdjęcie nr 10 pokazuje jokersa (szkoda że takie padło było w sklepie) przed potraktowaniem go rozpraszaczem.

      Zdjęcie nr 11 pokazuje joka po użyciu rozpraszacza.

      Zdjęcie nr 12 pokazuje gotowe kule do rzucania 7 z ręki i 3 do kubka (precyzyjnie) widać różnice w ilości mięsa.

      Zdjęcie nr 13 pierwsza rybka.

      Zdjęcie nr 14 wszystkie rybki (wybaczcie jakość, ale śnieg padał i wiało a temp non stop -3)

      Fajnie by było to połączyć z postem głównym i podwiesić, dla potomności

    • jonasz7
      Witam, chciałbym was zachęcić do stosowania glin oraz ziem wędkarskich.
      Do czego one służą? Po pierwsze zubożają naszą mieszankę, dzięki temu ryby mniej się sycą i bardziej muszą szukać cząstek spożywczyh. Po drugie pozawala nam uzyskać konsystencję oraz pracę nazszej mieszanki. Po trzecie pozwala podać robaki zanętowe bez użytku spożywki. Po czwarte obciąża naszą zanęte dzięki czemu szybciej opada na dno. Po piąte pozwala nam dopasować kolor naszej mieszanki do dna.
      Na rynku jest bardzo duży wybór glin przeróżnych producentów. Najczęsciej możemy znaleść gliny wiążące i rozpraszające oraz ziemie naturalną-to jest jednak totalne minimum. Ja stosuje takie gliny jak:
      De somme, Canal Cup, Argille, Rzeczna, Ziemia bełchatowska, Glinka extra. Każda z tych glin ma inne zastosowania i cechy. Dzięki mieszaniu glin i ziem możemy uzyskać np ciężką mieszankę na rzekę, lekką na zamulone dno, dywanującą...itp Dzięki takiej palecie glin i kolorów, możemy idealnie opracować naszą mieszankę na dane łowisko. Żeby było jeszcze fajniej są dostępne kleje mineralne liant coler oraz tzw bentonit. Oba kleje są mocno klejące i nie sycące ryb (tak, jak ma to miejsce przy użyciu klei spożywczych), po co dwa klje, a po to by jescze idelaniej dopracować naszą mieszankę . Bentonit-to mocny klej, który wiąże podczas lepienia kul i trzyma także w wodzie. Liant coler to klej trochę złabszy od poprzednika, ale różni go jedno, mocno wiąże na powietrzu, natomiast w wodzie minimalnie. Zapytacie czemu? a dlatego żeby zrobić mieszankę która szybko ma się rozpaść w wodzie, ma dużą ilość robaków natomiast nie sprawia problemu przy formowaniu kul.
      Podam Wam ciekawy przykład, który daje do myślenia, jak bardzo można kombinować z konsystencją naszej mieszanki. Przykładowo chce łowić drobne płotki, których jest mnustwo w łowisku (np j. Otomin). I tu nasuwa się problem, płotki szybko wchodzą w łowisko, ale trudniej je utrzymać, a jeszcze łatwiej przekarmić-co teraz? Przepis jest prosty: Bierzemy pół opakowania suchej gotowej zanęty lekko namaczamy, aby po 15 minutach wypiła tą wodę i był leciutko mokrawa (takie cząstki lekko wilgotnej zanęty będą powoli wypływać ku powierzchni,a nie buzować w przypadku jak by była na w pół sucha)tą zanęte dziele na dwie części potem mieszam poł paczki glin rzecznej i pół paczki gliny Canal cup całość mocno namaczam aby w połączeniu z naszą zanętą była idelna do klejenia kul, dodaje mięska i połowe lekko namoczonej wcześniej zanęty i to podaje na samym początku łowienia (w całości) kolejnie mieszam pół paczki ziemi bełchatowskiej z połową paczki de somme i robie jak wyżej, tego wrzucam na początku dwie kulki resztę zostawiam na donęcanie.
      Teraz wyjaśnie czemu tak, pierwsza mieszanka osiądzie w całości na dnie i powoli będzie wpuszczała cząstki zanęty ku powierzchni przez dłuższy czas(płotki żerują tuż nad dnem), dodatkowo twarda leżąca na dnie zanęta, ściągnie leszcze. My przez ok. godziny czasu odławiamy płoteczki które buszą w naszej zanęcie, po upływie tego czasu zwiększamy grunt i spradzamy czy są leszcze-po ich braku lub odłowieniu 1-2szt. donęcamy drugą mieszanką która zaczyna momentalnie pracować zmniejszamy grunt i znowu odławiamy płotki, po około 15 min. sprawdzamy leszczyka i .... ponawiamy schemat.
      To był jeden z chyba tysięcy mozliwości skompownowania idelalnej konsystencji na dane łowisko oraz ryby, przynajmniej teoretycznie
      Gorąco polecam wszystkim wędkarzom, aby zaczeli tworzyć i kombinować z doborem kosystencji oraz prac mieszanki.

    • wind

      Budowa haczyka

      Dodany przez wind, w Sprzęt wędkarski,

      Dziś o haczyku słów kilka.
      Bez haczyka nie ma łowienia. Chyba każdy się z tym zgodzi. Owszem, są gatunki, które można łowić bez użycia tego małego, metalowego zakończenia wędkarskiego zestawu. Ale są to przypadki tak rzadkie, że nas nie dotyczą. Dziś są to niewielki kawałki metalu, kiedyś fragmenty kostek czy drewienek.
      Taka ciekawostka: w języku starosłowiańskim węda oznaczała właśnie haczyk.
      Za miarę wielkości haczyka przyjęto szerokość łuku kolankowego. Numeracja rośnie wraz z malejącą wielkością haczyka. Czyli haczyk nr 10 będzie większy niż ten o nr 20. Obecnie używamy w wędkowaniu haczyków klasycznej budowy składające się z trzonka, łuku kolankowego oraz grota czyli ostrza.
      Trzonek zwykle zakończony jest łopatką, na której zatrzymuje się węzeł przyponu, rzadziej używane to te z oczkiem, szczególnie przez karpiarzy oraz, chyba najrzadziej spotykane, bezłopatkowe. Sam się jeszcze z takimi hakami nie spotkałem. Ale skupmy się na podstawowym haku, czyli tym z łopatką. Do wiązania przyponu używamy dwóch węzłów. Snelling, najmocniejszy i najłatwiejszy węzeł haczykowy, przeznaczony, co prawda do haków z oczkiem ale świetnie nadaje się do wiązania na trzonkach z łopatką. Inny węzeł to tzw. owijkowy, trochę trudniejszy do zawiązania ale równie skuteczny. Rzadko spotykany jest węzeł ósemkowy, bardzo prosty, ale najsłabszy z nich. Czasem najprostszy węzeł nastręcza trudności, szczególnie przy najmniejszych haczykach, wtedy warto zaopatrzyć się w wiązarkę, ręczną lub elektryczną. Jest temat na forum, gdzie takie "cudeńko" jest zaprezentowane. Długość trzonka zależy od stosowanej przynęty, przy wszelkiego rodzaju robactwie wybieram haczyk z dłuższym trzonkiem, krótszy przy przytnętach roślinnych.
      Łuk kolankowy, jak wcześniej wspomniałem, a właściwie jego szerokość oznacza wielkość haczyka. Wybór przynęty powoduje użycie haka o określonym kształcie łuku kolankowego. Odpowiedni dobór pozwoli na skuteczne założenie przynęty na hak i zapobiega jej spadaniu. Zwykle w wędkowaniu spławikowym używam haków o łuku okrągłym. I przynęty zwierzęce, i roślinne śwetnie są go trzymają, nadaje się również do łowienia na ciasta, zimniaki i inne kluchy. Również często spotykanym jest łuk klamkowy, taki kształt mają często kotwiczki. Kąt zawarty pomiędzy trzonkiem i grotem haczyka to również część łuku. Najczęściej są one równoległe ale spotyka się zagięte do środka, co ma spowodować pewniejsze zacięcie i trzymanie haka w rybim pyszczku. Często również grot haczyka bywa odgięty w bok, co zwiększa skuteczność zacięcia przy stosowaniu niektorych przynęt. Ale powoduje również "krecenie" haczykiem przy np. ściąganiu zestawu, co ma wpływ na skręcanie się żyłki na przyponie. Można to rozwiązać stosując krętlik na połączeniu żyłki głównej i przyponu.
      Grot, lub jak kto woli ostrze haczyka to element mający zdecydowany wpływ na skuteczność łowienia. Najczęściej spotykane są haczyki z zadziorem, który ma zapobiegać zsuwaniu się czy też spadaniu przynęty, również lepszego trzymania zdobyczy. Takie rozwiązanie ma również swoje wady, utrudnia odchaczanie ryby, rozrywam małe, delikatne przynęty, a ten, kto "załapał" kiedyś coś innego, czyli siebie lub kolegę, wie jak trudno haczyk z zadziorem usunąć spod skóry czy z ubrania. Haczyki bezzadziorowe stosują głownie muszkarze, również tzw. "no kilowcy", wypuszczający swoje zdobycze w 100% ( chwała im za to) i wędkarze łowiący na łowiskach gdzie haczyki z zadziorem są zabronione. Grot haczyka powinien być zawsze ostry. Nawet podczas przechowywania może on tę ostrość stracić, choćby obijając się o ścianki twardego opakowania. Można użyć pudełka wyściełanego miękkim materiałem lub z magnesem. Sam swoje haczyki od razu wiążę na przypony i przechowuję w specjalnych portfelach.
      Haczyk co prawda jest wykonany ze stali, ale dzieli się na dwie grupy: druciane i kute. Popularny druciak ma przekrój okrągły i jest najczęściej stosowany, dzięki nawęglaniu stali, przy małym przekroju wykazuje świetna wytrzymałość. Ale czasem trzeba użyć haka do łowienia siłowego i tutaj kute będą idealne. Dobrze trzymają się go przynęty roślinne, trudniej nim zaciąć ale samo zacięcie jest lepsze niż przy druciaku.
      Inną ważną cechą haczyka jest jego kolor. Wcześniej już dyskutowaliśmy no ten temat, więc tak pokrótce:
      haczyki złote lub srebrne - przynęty roślinne i białe robaki, "kłódki",
      brązowe, czarne, czerwone - przynęty zwierzęce takie jak dżdżownice, ochotki itd.
      Kolor i połyskliwość są czasem elementem wabiącym samoistnie, jak np. przy łowieniu śledzi. W takim przypadku stosuje się gołe haki koloru złotego, czasem przyozdobione kolorowym koralikiem lub kawałkiem folii.
      I jeszcze jedno pytanie czasem nurtuje wędkarzy, szczególnie początkujących, wiązać haki samemu czy kupić gotowe przypony ? . Jeśli potraficie zawiązać samemu skuteczny węzeł jak najbardziej robić to samemu, mamy wtedy wpływ na jakość haczyków, potrzebny nam rozmiar na odpowiedniej grubości żyłce i wreszcie na jakość żyłki przyponowej. Ale jeśli wykonanie dobrego węzła jest za trudne, nie ma co ryzykować utraty ryby i warto kupić gotowe przypony.
      I to by było na tyle jeżeli chodzi o ten "drobiazg", który jest jednak najważniejszym elementem zestawu. Informacje, które tu przekazałem pochodzą z moich własnych doświadczeń ale posiłkowałem
      się również wiedzą z książki Wędkarz Skuteczny Stanisława Stupkiewicza i Jacka Leśniowolskiego.

    • Pirania

      Pogoda-przewodnik

      Dodany przez Pirania, w Metody i techniki połowu,

      Temperatura wody:
      Wpływ temperatury wody wpływa na wszystkie najważniejsze czynności ryb. Chyba najbardziej widać to na przykładzie odżywiania się i rozrodu. Każdy gatunek ma swoje optymalne granicę przy których zaprzestaje np. żerować. Ryby są mniej lub bardziej odporne na temperature ale każdy hodowca bardzo delikatnych ryb akwariowych wie jak minimalne różnice mogą mieć wpływ na rozród i kondycję swoich pupili. Spadek temperatury powietrza o 5-8 stopni Celcjusza powoduje spadek temperatury wody o około 2 stopnie. Szczególnie wrażliwe na spadki temperatury są karp,lin i karaś - ich żerowanie praktycznie ustaje.
      Podczas długich wielodniowych upałów ryby słabo biora. Ryba przy takiej pogodzie schodza w bardziej natlenione partie wody. W tym czasie głodują i nie są zainteresowane przyjmowaniem pokarmu. Wystarczy trochę wiatru i ruch fal sprawi ,że woda bardziej się natlenia. Czy wiecie ,że wszystkie takie natleniacze akwariowe które wytwarzają bąbelki nie natleniają wody bezpośrednio przez produkcję bąbelków? Natlenia je ruch tafli wody który można uzyskać w inny sposób. Znajomość przebiegu zmian temperatury wody w rzece czy jeziorze daje nam odpowiedź na jaką rybę można liczyć w danym miesiącu.
      Boleń - okres tarła ma Kwiecień ,Maj a optymalna temperatura wody do rozrodu 5-7 stopni Celcjusza
      Brzana - Maj,Czerwiec,Lipiec a temperatura powyżej 14 stopni.
      Jaź - Kwiecień i Maj a optymalna temperatura 7-8 stopni
      Karp - Maj - Czerwiec i ciepła woda 18-20 stopni
      Kleń - Maj, Czerwiec
      Leszcz - Maj,Czerwiec 17-20 stopni.
      Okoń - Kwiecień,Maj 6-22 stopnie
      Płoć - Kwiecień,Maj 10-11 stopni.
      Sandacz - koniec Kwietnia do połowy Czerwca 12-17 stopni
      Szczupak - Marzec - Maj 7-12 stopni
      Sum - koniec Maja do Lipca 18 stopni
      Ważne są zjawiska biologiczne obserwowane w przyrodzie wokół nas. Niekiedy natura płata nam figla
      Ciśnienie:
      Jeżeli chodzi o pomiar ciśnienia to większość pogodynek i stacji meterologicznych podaje ciśnienie atmosferyczne zredukowane do poziomu morza (względnego). Natomiast jest wiele stacji pogodowych lokalnych lub również zegarków (sam używam i jestem zadowolony) które podają ciśnienie bezwzględne.
      Ciśnienie bezwzględne - to ciśnienie, które występuje danego dnia w danej miejscowości w której znajduje się stacja pogody (barometr).
      Ciśnienie względne - to ciśnienie zredukowane do poziomu morza, czyli jest ciśnieniem, jakie wystąpiłoby danego dnia w danej miejscowości gdyby znajdowała się na poziomie morza.
      To pierwsza różnica pomiedzy wskazaniami dlatego czasem mylimy podane wartości i zastanawiamy się dlaczego są tak duże róznice w serwisach pogodowych. Do obliczenia ciśnienia bezwzględnego na względne możemy użyc kalkulatora
      http://stacjepogody....tor_cisnien.php
      Teraz przejdzmy do wpływu ciśnienia na brania ryb. Jak dla mnie jest to drugi najważniejszy czynnik przy planowaniu wyprawy na ryby, które znakomicie wyczuwają zmiany w ciśnieniu atmosferycznym i to ze znacznym wyprzydzeniem. Najlepszy czas na ryby to wtedy kiedy ciśnienie jest ustabilizowane przez 2-3 dni bez większych zmian. Najlepsze efekty mamy kiedy ciśnienie jest normalne 1002hpa i jest ustabilizowane. Dobre wyniki mamy również przy ciśnieniu wahającym się pomiędzy 1000-1012hpa. Podane przez ze mnie wartości dotyczą ciśnienia bezwzględnego więc nie tego które wskazuje nam Onet. Sumy biorą kiedy "burza" wisi w powietrzu i czuć takie naładowanie atmosferyczne.
      Natomiast ryby nie biorą gdy cisnienie jest bardzo niskie i oddziałowuje tak jak na nas czyli przy niskim ciśnieniu jesteśmy ospali i nic nam się nie chce tylko cały czas ziewamy Przy ciśnieniu w okolicach 960-950hpa(bezwzględne) raczej możemy odpuścić wypad na ryby.
      Wiatr:
      Wpływ wiatru większe ma znaczenie przy łowieniu na jeziorze niż na rzece.W Polsce w lecie przeważają zdecydowanie wiatry zachodnie i północno-zachodnie natomiast jesienią wzrasta udział wiatrów południowych i południowo wschodnich. W Polsce utarło się stwierdzenie ,że na łowisku wschodni wiatr nie wróży nic dobrego. Nie wiem ile w tym prawdy ale wiem ,ze wiatr wschodni i północny to chłodny front i wiele razy dał mi popalic na łowisku. Natomiast sprzyjający jest ciepły zachodni i południowy. Ryby wyczuwają zmianę wiatru i pogody dużo wcześniej niż ona następuję. W jeziorach przy silnym wietrze warto wybierać zaciszne zatoczki. Ryby żyjące w toni wybiorą miejsca spokojne czyli miejsca pod brzegiem zawietrznym. Natomiast ryby przydenne (leszcz, duża płoć) gromadzą się przy brzegu nawietrznym szukając pożywienia wymytego z płytkich burt jeziora. Ogólnie silny wiatr nie sprzyja wędkarzowi a gdy wieje ze wschodu to nie warto wybierać się nad wodę.
      "gdy wiatr ze wschodu to wędkarz chodu"
      Słonecznie czy zachmurzenie:
      Czas dobrego brania wskazuje na pogodę pochmurną niż przy niebie rozsłonecznionym i bezchmurnym. Czas dobrego brania to również pogodne, wygwieżdżone i bezwietrzne noce, kiedy tworzą się mgły. Gęstnieją one po wschodzie słońca a przed południem całkowicie zanikają.W pochmurne szczególnie jesienne dni można spodziewać się brania, okonia, sandacza, szczupaka dodatkowym sprzyjającym czynnikiem jest falowanie wody. Szczupak ma wrażliwy wzrok więc aktywne żerowanie przypada na godziny ranne i wieczorne.
      Deszczyk pada równo raz spadnie na kwiatka a raz na g....
      W czesie deszczu lub mżawki ryby oczywiście biorą, a jest to widocznie szczególnie w lecie po wieluu upalnych dniach.Ostre przedburzowe żerowania ryb , trwajace nawet kilka godzin ustaje już z pierwszymi wyładowanaimi atmosferycznymi i rozpoczęciem silnej ulewy.Najlepsze brania ryb to 5-6 godzin przed burzą. Deszcz pomaga dotlenić wodę a więc po dłuższych opadach gdy ciśnienie się ustabilizuje powinniśmy się spodziewać dobrego żerowania.
      Księżyc
      Na podstawie wieloletnich obserwacji można stwierdzic ,że najlepsze do wędkowania są pory kiedy Księżyc znajduje się w nowiu oraz pierwszej kwadrze. W tych okresach w Polsce przeważają cyrkulacje powietrza z kierunków południowo - zachodnich czyli ten "przyjazny" wiatr. Wyjątkowo miernie jest natomiast w pełni....Wytłumaczenie w odniesieniu do ryb drapieżnych wydaje się proste. Stwierdzono ,że w jasnę noce księżycowe ryby te bardzo aktywnie polują na drobnicę, nic więc dziwnego ,że nie maja ochoty na dzienne żerowanie. Wychodzi na to ,że kiedy księżyc jest w pełni warto wybrać się ze spinningiem na nocnego drapieżnika sandacz,sum może szczupak.
      Aktualna faza księżyca: http://www.fazaksiezyca.pl/
      Chciałbym zaznaczyć ,że przy pisaniu tego poradnika wspomagałem się wiadomościami z książki "Pogoda nie tylko dla wędkarzy" jak i również swoimi długoletnimi obserwacjami w których w większości zgadzam się z autorem
      Wiem ,że żadna pogoda nie odstraszy wytrawnego wędkarza i nie będzie robił sobie problemów z pogody. Jednak jak idziesz nad wodę i warunki są sprzyjające wiara w rybe jest większa
      AKTUALNA POGODA: http://www.pogodynka.pl/
      Stan wody: http://www.pogodynka.pl/polska/podest
      Wiatr prognoza: http://www.pogodynka.pl/polska/wiatr/
      -Kierunek wiatru wskazuje początek strzałki a nie grot (ostrze). Jeżeli grot strzałki wskazuje północ, to wiatr będzie południowy.
      -Ciśnienie w tym serwisie podawane jest bezwzględne a więc inne niż podają w prognozie pogody na onecie czy w TV.
      Jak dla mnie najbardziej trafna prognoza pogody.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...