Skocz do zawartości

Nicco Puccini
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

xmark, nie spinaj się, bo nie o to chodzi. konkretny temat przeznaczony jest wymianie poglądów i rozwiązaniu problemu. W temacie o gripie, przeszliśmy od tytułowego chwytaka do problematyki C@R , rejestrów połowu i porozumień międzyokręgowych.

Sorry Winnetou, póki jestem moderatorem nie będzie tu takiego bałaganu jak na wspominanych niedawno spławikach, haczykach czy wedkuje.pl .

Przed zarejestrowaniem należy zapoznać sie z regulaminem a sama rejestracja i aktywacja konta oznacza jego akceptację.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chodzi o mnie to ryb nie wypuszczam bynajmniej takich które już można położyć na patelni.

Wiadomo nie biorę jakiejś drobnicy, nawet wymiarowej np 15 cm płotki.

Ja po prostu ryby lubię jeść, i nie jest tak, że jem tylko to co złowię ale i kupuje ryby w sklepie czy to mrożone czy wędzone. Ale żadna kupna ryba nie zastąpi mi pysznego kawałka mięska z szczupaka, sandacza czy suma. Znam wszystkie argumenty zwolenników c&r, ale nie przekona mnie to do tego, żebym zrezygnował z pysznej świeżej rybki. I niech nikt mi nie mówi, że jadę nad wodę po ryby (mięso) bo absolutnie tak nie jest. Uwielbiam kontakt z przyrodą posłuchać ptaków, poobserwować ptactwo wodne, z piwkiem w ręku się zrelaksować. Nie ma dla mnie lepszego relaksu. Nie wyznaje też zasady, że zapłaciłem to musi mi się zwrócić. Bo jeśli chodzi o składki PZW to na pewno by się zwracały jak bym policzył, ale nakłady na sprzęt, akcesoria, zanęty, przynęty i wszystko co się z tym wiąże znacznie przewyższa wartość złowionych ryb. Więc jak by mi zależało na mięsie to wydane pieniądze mógłbym przeznaczyć aby ryby ze sklepu jeść chyba co dzień. Więc jeśli nic nie złowię to trudno, ale jeśli złowię to nie wyobrażam sobie, że ryby złowione wypuszczam a na kolację idę po rybę do sklepu. Więc łowienie dla przyjemności a złowione ryby to taki bonus. Jem bo lubię i nic tego nie zmieni. Żadne argumenty, a jeśli chodzi o te, że kiedyś ryb nie będzie to myślę, że powinno się przede wszystkim ograniczyć kłusownictwo. A jeśli ryb kiedyś już nie będzie to trudno, będę się i tak relaksował nad wodą.

To co pisze autor tematu :

"Jeśli chodzi o szczupaka, to sztuki do trzech kilogramów będą chyba najlepsze. Mniejsze mają dużo ości i jeszcze nie przechodziły tarła, większe zaś mają nie dobre mięso"

To chyba pisze tak tylko dlatego, że te ryby wypuszcza i nigdy ich nie jadł.

Co za bzdura że mniejsze mają więcej ości ? Tyle samo co duży, jak ładnie ofiletujesz to zostaje sam kręgosłup i małe boczne ości, zostaje kilka w grzbiecie. Ale jak ktoś nie potrafi jeść ryby to i w filecie coś znajdzie. A jeśli chodzi o to, że powyżej 3 kg mają nie dobre mięso to już w ogóle straszna bzdura. Jadłem szczupaki po 5 kg i były smaczniejsze od tych 1 kg, Czyściutkie białe mięsko , 0 tłuszczu pyszne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W mojej ocenie C&R to mądra rzecz, ale nie trzeba się tego trzymać tak rygorystycznie jak nie którzy. Osobiście zdarza mi się zabrać z łowiska parę złowionych ryb (bo nic tak ni smakuje jak własnoręcznie złapana, oporządzona i przyrządzona rybka), ale i tak większość moich zdobyczy ląduje w wodzie. Osobiście szlak mnie trafia, jak widzę ludzi (najczęściej potomków PRL, albo przysłowiowych "bambrów" - oczywiście nie generalizujemy), którzy zabierają ze sobą dosłownie wszystko, co się uwiesi na haczyku. A już krew we mnie całkiem zawrzała jak w zeszłym roku będąc na Orli usłyszałem rozmowę dwóch "bambrów" wyłapujących kilku centymetrowe okonki, cytuję "bo pies lubi ryby". Po prostu szlak mnie trafił na miejscu. Żal mi, że ci tzw. wędkarze nie mają za grosz wyobraźni. Zapłacili składkę, więc im się należy.... :angry:

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiecie ja nie ma nic do ludzi którzy przestrzegają przepisy, okresy , wymiary. Nie ma co się oszukiwać, rybka to mięso, i niektórym naprawdę smakuje więc nie widzę nic złego jak regulaminowo biorą na co prawo pozwala. Jednak dla takich skrajności jak opisuje kolega wyżej nie widzę usprawiedliwień i litości.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

A ja Wam Panowie powiem tak !

Do C&R trzeba się umieć stosować. Nie polega to tylko na tym, aby złowioną rybę wypuścić. Trzeba się z nią umiejętnie obchodzić. Nie chcę się tu zbytnio rozpisywać, bo nie ma to większego sensu, ale jak ktoś mi mówi, że jest wiernym zwolennikiem zasady C&R, a widzę go, jak robi sobie zdjęcie z rybą, trzymając ją 2 min poza wodą, to coś tu chyba jest nie tak.

Dobre 2, albo i 3 lata temu usłyszałem, że ryba, która zostaje wyciągnięta z wody pionowo (czyli tak jak robi to większość wędkarzy, wyciągając rybę na kiju) nie ma szans na przeżycie, ponieważ jej kręgosłup jest połamany. Taka ryba to wrak. Jaka jest prawda? Nie wiem. Nie jestem ichtiologiem, ale od tamtej pory, każdą rybę podbieram ręką, lub podbierakiem, nie ważne jakich jest rozmiarów.

Zamieszczę jeszcze fajny filmik, który ukazuje prawdzie zachowania C&R :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość woldi

Do C&R trzeba się umieć stosować.jak robi sobie zdjęcie z rybą, trzymając ją 2 min poza wodą, to coś tu chyba jest nie tak.

Dobre 2, albo i 3 lata temu usłyszałem, że ryba, która zostaje wyciągnięta z wody pionowo (czyli tak jak robi to większość wędkarzy, wyciągając rybę na kiju) nie ma szans na przeżycie, ponieważ jej kręgosłup jest połamany. Taka ryba to wrak.

Kolego deczko ;) przesadzasz
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę. Szczerze, to nie wiem co dzieje się z rybą którą wypuszczam, bo po prostu jej nie widzę, ale wolę zapobiegać, niż leczyć.

Będąc kilka razy z moim pieskiem u weterynarza, i trzymając go jak małe dziecko na rękach zostałem upomniany przez miłą panią doktor, żeby nie trzymać psa w ten sposób, ponieważ mogę go narazić na duże problemy z kręgosłupem. Wytłumaczono mi również dlaczego tak się może dziać. Psy w swojej naturze mają poziomą postawę i każda jej zmiana, a zwłaszcza w pionie może być bardzo groźna, więc dlaczego w przypadku ryb miałoby być inaczej? Tym bardziej, w przypadku gdy ryba wyciągana jest w środowisko, do którego nie jest przyzwyczajona? W którym po prostu nie występuje? Nie wspominając już o tym, że wyciągana jest za 'łeb'.

Tak jak już wspominałem. Nie jestem ichtiologiem. Z biologią, a zwłaszcza anatomią ryb nie mam dużo wspólnego, ale jak dla mnie, to wszystko trzyma się przysłowiowej 'kupy'.

Prawda, moja poprzednia wypowiedź mogła zabrzmieć drastycznie, nie miałem tego na celu. Być może teraz każdy uzna mnie za freeq'a, który nie wiadomo jak cacka się ze złowionymi rybami i mija się z istotą wędkarstwa, ale ja już po prostu tak mam. Wielu młodych (w moim wieku) wędkarzy postępuje w podobny sposób. Czym jest to spowodowane? Nie mam pojęcia. Być może jest to spowodowane przemagnesowywaniem się Ziemi...

Dobra, już kończę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Muchozol

a ja myśle że kolega szymo ma troche racji...ja uzywam podbieraka i jak sie tylko da wypuszczam bez zdjęcia.....choć miło miec fotke klenia 60+...no niestety nie potrafie ryby przetrzymywać...więc wypuszczam...pozdrawiam szymek....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czym jest to spowodowane?

Bardzo dobre pytanie. Jeżeli o mnie chodzi uważam że to wszystko wina przekazów , coraz bardzie jałowych wód oraz dziwactwa ludzi. Sam wypuszczam rybki ale nie obchodzę się aż z nimi w taki sposób.

Co do naruszeń w kręgosłupie to skonsultuję się ze znajomym który zna się na rzeczy jedna już teraz mogę powiedzieć że to nie prawda. Jest masa przypadków kiedy szczupak bierze i zabiera nam przynętę i potem tego samego dnia bądź następnego bierze ponownie i ma nasza przynętę w pysku. W jaki sposób miał by zaatakować ponownie z uszkodzonym kręgosłupem? tym bardziej że każdy atak kosztuje rybkę sporo energii a jeżeli traci energie to napina wszystkie mięśnie a co za tym idzie żeby atak był udany wszystkie gnaty musi mieć na miejscu.

Okoń faktycznie ma słabszy kręgosłup, jednak u niego od razu widać że został uszkodzony ponieważ rybka z uszkodzonym kręgosłupem na problem żeby zanurkować i pływa po powierzchni.

Też jestem młody ale staram się nie popadać w skrajność, wszystko z głowa ale bez zbędnej przesady.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też wędkuję ok 30 lat. Nie stosuję się do zasady złów i wypuść. Jestem zwolennikiem racjonalnej gospodarki ryb i własnego sumienia. Wędkuję bardzo dużo, zabieram do domu tytko tyle ile mi potrzeba. Nigdy ponad limit, nie wymiarowych i w czasie okresu ochronnego. Tu jedna osoba ładnie opisała, że trzeba też sugerować się tym co pływa w naszym łowisku, stan i zdrowie populacji. Jestem przeciwnikiem wpuszczania obcych gatunków ryb do naszych naturalnych akwenów. Rybki typu; karp, tołpyga itp., powinny występować tylko w sztucznych zbiornikach, nie połączonych z innymi akwenami.

Na stan populacji ryb, wpływa stan naszego środowiska, czystość wód. A wiadomo jak to się zmieniło na gorsze. Ten stan przyczynia się do tego że nawet jak ryba dalej jest płodna to i tak jej ikra jest osłabiona, a zanieczyszczona woda powoduje iż ona się psuje i tak naprawdę. z ikry wykluwa się coraz mniej ryb.

Racjonalna gospodarka ryb jest najważniejsza. Zabierać rybę przez wędkarza czy rybaka, nikt nie powinien bronić. Tyle że trzeba to robić w racjonalny sposób, zabierać zgodnie z limitem i sumieniem. Gospodarz wody jest zobowiązany do kontroli liczebności i stanu populacji ryb, Prowadzić regularne zarybienia oparte na badaniu populacji ryb.

Każdy użytkownik wody powinien dbać o dobro tego akwenu. Chronić przed nadmierną eksploatacją, kłusownictwem i degradacją; zatruwanie i zanieczyszczanie wody.

Pamiętajcie że żadna ryba nie będzie żyć w odzie nie spełniającej jej wymogów, zaczną chorować i zdychać (przyduchy), staną się nie zdolne do rozmnażania, jak też pewne chemikalia i inne degradacje środowiska wodnego spowodują to że tarło stanie się bezowocne (jesiotr biały, mimo że składa ikrę na rzece pozagradzanej zaporami, zapładnia ją odpowiednio. To i tak nie wykluwa się z tej ikry nic! ponieważ ikra powinna być złożona na żwirowym podłożu i w dobrze natlenionej wodzie. Teraz też się trą, ikra wpada w muł i się dusi, tak więc wysiłek ryb w podtrzymanie swego gatunku idzie na marne).

Stan czystości wody wpływa też na zasoby pokarmowe, tak więc jak spada wydajność żywieniowa łowiska, to musi to się odbić na populacji ryb. Wędkarz przenęcając łowiska też prowadzi do zakwaszania wody, i tym samym rozmnażania się groźnych bakterii dla ryb. Już nie wspomnę o pozostawione śnieci przez wędkarzy i biwakowiczów, ludzi myjących środkami chemicznymi; włosy, ciało, a nawet własne auta.

Każdy krzyczy że kłusują, ale ilu z nas widząc taki preceder reaguje odpowiednio? Powiadamiając odpowiednie organy?

Każda nie właściwa ingerencja człowieka w środowisko wodne, zagraża populacji ryb, jego zdrowiu, i możliwości samodzielnego rozmnażania się.

Tak więc, nie wystarczy wypuszczać rybki, ale też trzeba zadbać o ich środowisko i prowadzić racjonalną gospodarkę rybną.

Ot takie jest moje zdanie, i wiem że jest słuszne. Bo nie tylko łowię ryby, ale też hoduję i wiem że nie muszę ich wcale wyławiać by ich w danym zbiorniku ubywało.

Koło mnie jest ładny staw. Kiedyś tam pływały kiełbie i inne ryby, żyły raki. Dziś nawet żab tam prawie nie widać, a powodem jest szambo. Karasia nie raz zapuszczaliśmy, i walczyliśmy z właścicielami domków którzy szambo tam wpuszczali. Mimo że nikt tam nie wędkuje już od 10 lat, a ryby co rok troszkę się zapuszcza, to i tak żadna tam nie przeżyje, jak na razie do tond aż woda tam nie oczyści się z toksyn. Zaś koszt ponownego oczyszczenia przerasta nas, jak i walka z szambami (bo nie musi bezpośrednio do wody wpływać, ono i przez gębę też się przedostaje), samoistnie to jeszcze ze 50 lat będzie się oczyszczało.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

choć miło miec fotke klenia 60+

Najfajniejsze zdjęcia z rybą, to zdjęcia z rybą w wodzie ! :D

Choć sam takich nie posiadam, bo nie ma kto mi ich zrobić, to sądzę że w fajnej scenerii nie ma lepszych zdjęć.

Kol. @Baloonstyle

Masz rację. Na ten aspekt można patrzeć i z tej strony. Choć sam nigdy nie złowiłem tej samej ryby dwa razy, to słyszałem że są to dość częste przypadki. Niestety nie zmieni to mojego podejścia do sprawy, wolę się cackać z rybą, ale wiedzieć że ma się nie dużo gorzej niż przed atakiem na przynętę.

W tej sprawie można również poruszyć kwestię chwytaków, które dla mnie są już zupełnym bezsensem (może poza tymi mega drogimi modelami). Ale ni róbmy już tego. Niech każdy robi, jak uważa, prawda? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"I tu można byłoby napisać coś o beznadziejnym prawie, ale nie będę offtopować"

Dobrze poznane prawo i sposób jego wykorzystania. Wcale nie okaże że jest beznadziejne... Bo jak już pisałem, to co dzieje się nad naszymi łowiskami, jak i to co z tym zrobimy. To wszystko zależy od nas.

Prawo nam wędkarzom daje naprawdę duże możliwości, tylko trzeba je przestrzegać jak i umieć z niego korzystać. No i jednak coś dać od siebie, a nie tylko narzekać i zwalać winę na innych. "Brak reakcji, to zgoda na to co jest".

Przeczytaj na legitymacji członkowskiej z PZW, na okładce pisze do czego się zobowiązujesz będą członkiem Polskiego Związku Wędkarskiego.

Jak też prawo daje nam inne możliwości by zadbać o nasze dobra naturalne i hobby... Ale nie można być biernym, i oczekiwać że wszystko ktoś zrobi za ciebie.

"ważne aby łowić ze zdrowym rozsądkiem"

Dokładnie. Dodam tylko; "I wykonywać swoje obowiązki, jak i dać coś od siebie"

Ja już napisałem w innym wątku na tym forum co zrobiłem by było lepiej. Teraz zależy od tego, czy przekonam kilka osób i dołączą się do nas... Reszta to już bajka. A skorzystać na tym wszyscy...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy wychwalają rybne akweny prywaciarzy, ale nie widzą ile więcej przepłacają. Bo płacą ok 330 zł za sezon lub 30 zł za jeden dzień i do tego jak chcą powędkować z łódki, to muszą jeszcze za każdym razem dopłacić 30 zł. Żeby kilka rybek złowionych zabrać też muszą zapłacić. I tu nikt nie krzyczy że drogo...

Popatrz na to tak; Łódka + zezwolenie to szt 60 zł za jeden dzień. Tak więc łowiąc na PZW nie płacę za każde wędkowanie z łódki, nie dopłacam za możliwość łowienia z łódki (jak już to nie dużo i to za cały sezon a nie dniówka czy godzina). To jak bym te pieniądze które mam mu dać za powędkowanie z łódki, przeznaczył bym na zarybienie wody PZW, to szybko eldorado by się tam stało.

Przykład; 1 jezioro, 30 wędkarzy, 40 wypadów na rybki. Koszt łódki; 36 000 zł, zezwolenie 330 zł za rok, na PZW 188 zł, różnica wynosi 4260 zł.

To na 30 wędkarzach masz już sumę 40260 zł. Kup za to narybek i wpuść do wody, tak co roku. To z każdego jeziora zrobisz eldorado.

Podałem przykład z 30 wędkarzami, i podałem tylko różnice w opłatach. A wiadomo że na każdym jeziorze łowi więcej niż 30 wędkarzy. Tak więc nawet nie ma co mówić. Nie lepiej narzekać że PZW to zdzierca, i każdą próbę podniesienia o 5 złotych składkę nazywać katastrofą finansową. Ale kolesiowi za jedno jeziorko płacić 2-4 razy tyle to już jakoś się opłaca.

Jeden powiat ma ok 1000 - 2000 wędkarzy, weź zbierz dodatkową składkę na zarybienie, która zostanie przeznaczona na zarybienie tylko tych wód które przynależą do danych kół powiatu (opiekują się nimi). Podnosząc o taką opłatę w wysokości 50 zł, to każdy powiat zyska ok 50000 - 100000 zł na zarybienie swoich akwenów. Nie mówiąc o tych pozostałych pieniądzach z naszych składek. Wystarczy tylko zacząć walczyć o swoje w danym kole, a wyżej wymieniona suma automatycznie się podwaja. Tak więc takim prostym przykładem za składkę członkowską w kwocie 238 zł masz dostęp do rybnych łowisk i to wielu, gdzie łowisz ile ci się żywnie podoba, nie płacisz za każdym razem za łódkę, możesz jeśli chcesz zabrać parę rybek za darmo, bez szkody dla rybostanu, jest perę grosz by przeznaczyć na ochronę wód.

Do tego weź jeszcze pod uwagę, ilu na wodach PZW wędkuje bez wymaganych zezwoleń (w moim okręgu prawie co drugi nie opłaca zezwoleń, lub zabiera z nad wody nie wymiarowe ryby). To też jest spory fundusz którego pozbawia się PZW "kół". I inne zachowania patologiczne wędkarzy.

Pomyśl o tym że każe koło może być oddzielną jednostką prawną pożytku publicznego, tylko podlegającą pod zarząd główny. Wtedy sąd wymierzając karę kłusownikowi, orzeka o nawiązce na rzecz tej organizacji/komórki pożytku publicznego (dokładnie na koło które opiekuje się danym akwenem na którym kłusol został złapany). Bo każdy kto wyrządził szkodę jest zobowiązany do jej naprawienia. Mówisz że taki delikwent nie pracuje. To Sąd mu zasądzi godziny na rzecz danej jednostki, i masz już wykonane wszystkie prace porządkowe i remontowe.

Mogę jeszcze inne przykłady dać na uzdrowienie, naszych kół wędkarskich....

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeden powiat ma ok 1000 - 2000 wędkarzy, weź zbierz dodatkową składkę na zarybienie, która zostanie przeznaczona na zarybienie tylko tych wód które przynależą do danych kół powiatu (opiekują się nimi). Podnosząc o taką opłatę w wysokości 50 zł, to każdy powiat zyska ok 50000 - 100000 zł na zarybienie swoich akwenów. Nie mówiąc o tych pozostałych pieniądzach z naszych składek. Wystarczy tylko zacząć walczyć o swoje w danym kole, a wyżej wymieniona suma automatycznie się podwaja. Tak więc takim prostym przykładem za składkę członkowską w kwocie 238 zł masz dostęp do rybnych łowisk i to wielu, gdzie łowisz ile ci się żywnie podoba, nie płacisz za każdym razem za łódkę, możesz jeśli chcesz zabrać parę rybek za darmo, bez szkody dla rybostanu, jest perę grosz by przeznaczyć na ochronę wód.

Wszystko fajnie, a pod koniec dzierżawy PZW zrobi "odłów kontrolowany" i zostawi po sobie studnię, jak to miało miejsce u nas... Miło że są jeszcze optymiści, jednak proza życia mówi że PZW to instytucja żywcem wyjęta z PRL-u i nastawiona na osiąganie korzyści a nie ochronę wód. Dariusz Dusza pisał kiedyś że chcąc stanąć w obronie PZW, dotarł do wiadomości o ich budżecie. Okazało się że 9% naszych składek idzie na zarybienia... Nie za mało??? Dlaczego w ogóle mam płacić dodatkowe pieniądze na zarybienia??? Zabuliłem już 430 Zł. To jest ich obowiązek, tylko że ta "mafia" swoimi mackami sięga już tak daleko że trzeba dynamitu żeby to zmienić.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego napisałem o usamodzielnieniu się danego koła. "każe koło może być oddzielną jednostką prawną pożytku publicznego" i mieć wody pod swoją opieką. Tak więc o tym będzie decydować dane koło czy będą tam odłowy czy nie. Wszystkie takie ustalenia są uchwalane "UCHWAŁĄ" na posiedzeniu koła lub okręgu.

Tak więc wtedy nie będzie można tam prowadzić odłowów. Poprostu dany zbiornik będzie przeznaczony tylko pod wędkarstwo, i inne narzędzia będą tam zabronione. Nawet dla rybaka, bo on poprostu tam nie będzie mógł pozyskiwać ryb za pomocą innych narzędzi niż wędka. Są już takie łowiska PZW w naszym kraju.

I od opiekuna danego akwenu będzie zależeć czy to łowisko będzie łowiskiem specjalnym, i będzie wymagało dodatkowej składki na zagospodarowanie łowiska od członków innych kół, czy opłaty od osób nie zrzeszonych w PZW.

Jako samodzielna jednostka, będziecie sami zarządzać budżetem. Oczywiście część pieniędzy ze składek będzie musiało trafić do ZG PZW i okręgu, ale resztką wy będziecie rozporządzać co i jak. A na pewno w całości składką wewnętrzną waszego koła. I jako samodzielna jednostka pożytku publicznego, możecie uzyskać własny KRS i samemu pozyskiwać środki na wasze cele; darowizny, 1% podatku, kwesty, datki, dotacje itp.

Ja wiem jak trudno to osiągnąć, usamodzielnić koło, wyrwać je z pod szponów okręgu i ZG. Dlatego utworzyłem własne stowarzyszenie, i sami będziemy decydować gdzie i na co przeznaczymy zgromadzone fundusze.

Nie wiem jak są dzielone składki, bo to zależy od uchwalonych planów. Ile idzie i na co. O każdy grosz dla koła trzeba się starać... Ale jako samodzielna jednostka byście to ustalili z ZG i Okręgiem. Wtedy byście wiedzieli ile macie do dyspozycji i co możecie z tym zrobić. Musicie pamiętać że PZW płaci dzierżawę, musi też wypłacić wynagrodzenie skarbnikom itp. (wymóg ustawowy), do tego jeszcze koszty urzędowe. Niech z tych składek wam zostanie ok 30 %, ustalicie sobie jeszcze składkę wewnętrzną, no i będą wpływać też opłaty z innych okręgów (opłata specjalna za wasze akweny). Takie usamodzielnienie się koła musi być bardzo przemyślane, bo czasami ze składek ledwo są pokrywane koszty dzierżawy wody i administracji. I można tylko na tym stracić. Na takie posunięcie tylko stać duże koła (duża ilość członków).

Możecie też postarać się tylko o opiekę nad jednym akwenem z którego zrobicie łowisko specjalne, wymagające dodatkowej opłaty na zagospodarowanie; np.; wewnętrzna 20 zł + 8-16 godzin czynu, a zewnętrzna 80-110 zł. takie łowisko może mieć swój regulamin.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Artur, dużo racji jest w tym co piszesz, ale ....

PZW płaci za dzierżawę z naszych składek i moim zdaniem nie powinno być dopłat za wybrane łowiska, jest to czystej wody dyskryminacja. Dlaczego płacą skladki, czyli wypelniając podstawowy obowiązek członka związku, nie mogę korzystać ze wszystkich łowisk? Idąc tym tropem, czyli kryterium finansowym, dzielimy członków na równych i równiejszych, czyli zamożniejszych. Myslę, że jest to nie do końca zgodne ze statutem PZW. Kwestia odłowów jest zawarta w operacie rybackim, który jest integralna częścią oferty na przetarg do RZGW. Koło nie może w żaden sposób tego zmienić. Ponadto nikt jeszcze nie wymyślił lepszego sposobu kontroli jakości i stanu populacji w akwenie. Wiele do życzenia za to przedstawia sposób przeprowadzenia takiego odłowu. Można zrobić to tka, aby ryby w znacznym procencie wróciły do wody. Zależy to jedynie od dobrej woli i świadomości przeprowadzających taki odłów. Każde koło opiekujące się łowiskiem otrzymuje pieniądze na koszty opieki ryczałtem, zależnie od wielkości akwenu. Ustala to uchwałą ZO.

Ale proponuję wrócić do tematu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wind, myślę że piszemy w temacie, choć lekko zboczyliśmy...

Autor zakładając ten wątek Złów i wypuść, miał na myśli propagować to co słuszne by poprawić rybostan łowiska. Tu zaś przedstawiłem sposób opieki nad danym akwenem, który wypełni tą ideę, i pozwoli na zabranie części ryb do konsumpcji.

W PZW są już łowiska gdzie nie wolno odławiać sieciami ryb, w tym celu też wprowadzono rejestr połowu. Wcale nie trzeba odławiać większości ryb by sprawdzić ich stan zdrowia. Badamy próbki wody i kilka ryb z poszczególnych gatunków, co da nam obraz na cały akwen. Zaś wypełnieniem jest rejestr połowu.

Opłata za dzierżawę to jedno, drugie wkład finansowy w łowisko. Jeśli jest traktowane jak wszystkie inne zbiorniki wtedy dodatkowa opłata jest krzywdząca. Ale jeśli dany akwen staje się łowiskiem specjalnym i są robione na nim dodatkowe prace jak i zwiększony wkład finansowy (o dodatkową składkę, lub środki pozyskane przez opiekunów łowiska) przez koło opiekujące się łowiskiem. To moim zdaniem osoba która ma chęć powędkować na tak zadbanym akwenie, nie będzie miała sprzeciwu by uiścić cegiełkę na zagospodarowanie tego łowiska, bądź zapłacić większą składkę, czy opłatę. Wędkarze którzy są członkami PZW, nie raz płacą prywatnemu dzierżawcy za możliwość wędkowania na jego wodach, bo tam lepiej powędkują...

Niektóre koła mają już takie specjalne łowiska, lub też większe składki by móc swoimi akwenami lepiej się zaopiekować. I taka osoba co płaci znacząco mniejsze składki (inaczej przeznacza mniejsze fundusze na opiekę i zagospodarowanie wód), nie powinna być zdziwiona że by powędkować na takich akwenach musi dopłacić różnice, bądź część różnicy w wysokości składek. Ona ma wybór i nikt mu nie nakazuje płacenia więcej by móc korzystać ze specjalnych łowisk. On nie płaci dodatkowej składki a różnice w wysokości lub cześć tej różnicy, zaś cała ta dopłata idzie na zagospodarowanie tych akwenów. Niektóre koła same pozyskują dodatkowe akweny i dlatego maja większe składki, tak więc logika sama za siebie mówi że tam trzeba dopłacić, bo inne koło, okręg nie wyłożył na to funduszy. Krzywdzące jest to, że ktoś kto nie poniósł kosztów na dzierżawę i zagospodarowanie takiej wody chce w niej wędkować bez dopłacenia różnicy w składkach które opłacił.

Mimo że wszyscy płacimy składki członkowskie, to i tak w części zbiorników które należą do PZW nie możemy wędkować. Ponieważ są to akweny przeznaczone na hodowlę narybku, takie przedszkola. I nikt nie pije że tam nie może wędkować, przecież też jest utrzymywane z jego składek. W takim akwenie, zwolennik metody złów i wypuść, nie zmniejszył by bezpośrednio liczebności ryb. Ale każda ryba po holu jest osłabiona, podatniejsza na choroby i pasożyty, jak też jest łatwiejszym łupem dla drapieżników.

Ja uważam że rejestr połowu można zastąpić ankietą, wypełnianą dobrowolnie. W tej ankiecie musiały by się zawierać takie dane jak; nazwa zbiornika, podział na ryby drapieżne i spokojnego żeru. Osoba która by wypełniała taką ankietę, musiała by zaznaczyć czy wnioskuje za zarybieniem/dorybieniem danego zbiornika i jakim gatunkiem ryb, jak też musiała by to uzasadnić kilkoma słowami (jest mało tej ryby, jest pożądana i takie tam)

Jak też powinna być rubryka co do obcych gatunków np.; karp, tołpyga i sumik karłowaty, itp. Czy wyraża zgodę na wprowadzenie tego gatunku do danego akwenu, czy sprzeciwia się jego występowaniu w tym akwenie.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o samą metodę złów i wypuść (dlatego oddzielnie piszę ten post).

To zwolennik tej metody powinien ograniczać możliwość wystąpienia negatywnych skutków dla holowanych ryb.

Powinien używać haków bez zadziorowych, i wykonanych z materiałów które szybciej się rozkładają bez szkody dla środowiska (sa trawione przez ryby, bądź same się utleniają i ryba się ich łatwo pozbywa). Są już takie haki na rynku...

Jak też używać maty i inne akcesoria które minimalizują wystąpienie obrażeń u złowionych ryb. A nawet, jak to robią niektórzy, odkażać rany powstałe podczas holu ryby.

Używanie standardowych narzędzi, które wyrządza więcej szkód, mija się z celem idei złów i wypuść.

Nie raz złowiłem nie wymiarowego szczupaczka, małego okonia, podczas spiningowania. Po wypuszczeniu osłabiona ryba stawała się łatwym celem dla innego drapieżnika. Bądź była tak wyczerpana, czy okaleczona że miałem wątpliwości że przeżyje.

Taka wypuszczona ryba ma 50% szans na przeżycie i dojście do siebie, zazwyczaj pada ofiarą drapieżnika, i tu nie ma szkody dla rybostanu bo drapieżnik i tak by skonsumował jakąś osłabiona rybkę, nie tą to inną. Ale niektóre zaszywając się w odmętach wody i poprostu giną, z przemęczenia, na skutek odniesionych ran, czy przeżytego szoku. Zazwyczaj to wszystko nakłada się na siebie. Ale i ta rybka nie powinna być zmarnowana w zdrowym środowisku wodnym, bo powinna stać się pożywieniem innych żyjątek wodnych; raków, ślimaków, narybku itd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...