Skocz do zawartości
  • Żywcówka.


    wind
     Udostępnij

    Dziś o metodzie, która jest stara jak wędkarstwo ale bardzo kontrowersyjna. Przez pewien czas była u nas zabroniona, potem wróciła do łask. Ostatnio nawet usankcjonowano w regulaminie APR użytkowanie podstawowego narzędzia do pozyskiwania przynęty, czyli podrywki. Pewnie już wiadomo, ze chodzi o tzw. „ żywca” . Metoda niezwykle skuteczna w połowie większości gatunków ryb drapieżnych ale przez część wędkarskiej braci uznana za „gorszą” , kojarzona z tzw. „gumo filcami”, cokolwiek miałoby to oznaczać, potępianą głównie przez jej domniemaną niehumanitarność. Cóż, każdy ma prawo do własnej oceny i moim zdaniem w zupełność wystarczy, że wyraża swą dezaprobatę nie stosując tej metody. Mimo to uważam ją za wartą spróbowania, a odpowiednia technika i odnalezienie właściwego miejsca może spowodować niezwykle skuteczne wędkowanie. Jak wspomniałem na początku, można z powodzeniem łowić prawie każdy gatunek drapieżnika, ja próbowałem do tej pory w ten sposób łowić węgorze, okonie i oczywiście szczupaki.

    Przygotowując sprzęt na szczupaka i węgorza korzystam z tego samego wędziska i kołowrotka. Trzyczęściowe składane wędzisko długości 3,6m i c.w. do 60g. Odpowiednia długość i dość sztywna praca daje pewność skutecznego zacięcia z dużego dystansu. Kołowrotek Okuma Travertine Baitfeeder wielkość 45 z nawiniętą żyłką 0,25mm. Wolny bieg przyda się przy połowie węgorzy, stawiając żywca za szczupakiem pozostawiam kabłąk otwarty. Żyłka jak wspomniałem, średnicy 0,25mm, przeznaczona do metod gruntowych, niezbyt rozciągliwa. Plecionka do tej metody jest zbyt sztywna, ale to tylko moje zdanie.
    pre_1462217486__p1110054.jpg
    Wskaźnikiem brań w tej metodzie jest spławik. Stosuję wyporne, jaskrawo malowane spławiki przelotowe o wyporności 8-15g, zależnie od wielkości używanych przynęt. Obciążam zestaw jednopunktowo przelotową oliwką o masie nieco mniejszej niż wyporność spławika. Żyłką główną łączę z krętlikiem na przyponie węzłem spinningowym. Przypon długości minimum 25cm, solidna agrafka i kotwica odpowiedniej wielkości.
    pre_1462217493__p1110061.jpg
    Na przynętę wybieram rybki, które najczęściej łowię batem w wybranej miejscówce. Zwykle są to płotki lub krąpie. Wolę te drugie ze względu na spłaszczoną budowę ciała, taki szeroki tułów daje większe „echo” żerującemu drapieżnikowi. Idealnym żywcem jest karaś ze względu na niezwykłą żywotność. Niestety, nie zawsze udaje się „na gwizdek” złowić odpowiednią rybę na przynętę i trzeba zadowolić się tym, co mamy do dyspozycji. Żywca zapinam kotwicą za grzbiet pod płetwą grzbietową.
    Grunt ustawiam mniej więcej na 2/3 głębokości łowiska, zestaw ustawiam w miejscu, które „pachnie” szczupakiem, czyli na skraju zarośli, trzcin czy skupisk kwiatów pływających. Są to ulubione miejsca drapieżników, gdzie czekają na swoje ofiary. Jak wcześniej wspominałem po zarzuceniu zestawu i wybraniu luzu na żyłce otwieram kabłąk i pozwalam żywcowi na swobodne penetrowanie okolicy. Oczywiście trzeba pilnować, aby przynęta nie schowała się w zaroślach, zaczep i strata zestawu murowana. Kwestia zacięcia to też bardzo sporna sprawa i praktycznie każdy wędkarz ma na to własną teorię. Mówią, że trzeba dać rybie dobrze zagryźć, niektórzy dają sobie czas na papierosa i dopiero wtedy zacinają. Ja preferuję całkiem inną szkołę, która mówi, żeby po braniu dać dosłownie chwilę i po zatrzymaniu się ryby ( co świetnie widać na szpuli kołowrotka ), mocno zaciąć. W ten sposób mogę później bez problemu uwolnić rybę niewymiarową lub taką, której zechcę darować wolność.
    Gdy zapada zmrok ten sam zestaw przezbrajam w dwóch miejscach. Zmieniam spławik na taki, w którym można zamocować świetlik a kotwiczkę z wolframem lub stalką zastępuję 30cm żyłkowym przyponem z haczykiem z oczkiem. Obowiązkowym połączeniem żyłki głównej z przyponem jest duży i mocny krętlik. Żywczyka zapinam za pyszczek, konkretnie za górna wargę ewentualnie za ogonek. Tu najczęściej stosuję ukleję lub słonecznicę. Zmniejszam też nieco grunt ustawiając przynętę w pół wody. Tym razem kabłąk pozostawiam zamknięty. Zacinam od razu jak zobaczę branie, węgorz połyka łapczywie swoją ofiarę nie obracając jej w pyszczku.
    Łowienie okoni na żywca to już zupełnie inna para kaloszy i prawdę mówiąc „ćwiczę temat” bez większych sukcesów do tej pory. Sprzętowo wygląda to wiele delikatniej niż poprzednio. Wędzisko pozostaje to samo, kołowrotek wielkości 3000 z nawiniętą tonącą żyłko 0,18mm. Spławik przelotowy o wyporności 6-10g wyważony w 1/2 wartości oznaczonej na korpusie.
    pre_1462217499__p1110062.jpg
    Dalej jak poprzednio: krętlik, przypon z żyłki głównej długości 25cm i haczyk nr 2-4 . Na przynętę stosuję zwykle podstawowy pokarm okonia w moim jeziorku czyli słonecznicę. Ma jedną wadę ,trzeba stosunkowo często ja zmieniać. Zacinam praktycznie od razu, jednak trzeba to zrobić z wyczuciem, okoń ma dość delikatny i kruchy pyszczek, poza tym łapczywie połyka swój posiłek i czasem może by problem z odhaczeniem ryby.
    pre_1462217505__p1110069.jpgZwykle stawiam zestaw żywcowy przy okazji połowów spławikowych. Jako dodatkowa szansa na bonusowy połów. Za to dość często widuję wędkarzy, którzy stosują „wędrującą” odmianę tej metody. Przemieszczają się wzdłuż brzegu z wędziskami i wiaderkiem z żywcami. Dają szansę drapieżnikowi przez 15-20minut na jednej miejscówce i jeśli nie ma efektów ruszają dalej. W ten sposób aktywnie penetrują duży obszar łowiska i znacznie zwiększają swoje szanse na spotkanie z zębatym zbójem.
    Zgodnie z obowiązującym regulaminem APR przynęta musi pochodzić z łowiska, w którym wędkujemy. Ma to ochronić nasze wody przed gatunkami inwazyjnymi, jak np. karaś srebrzysty oraz przed rozprzestrzenianiem się chorób, które mogą przenosić ryby z innych akwenów. Oczywistym jest też to, że przynęta musi być wymiarowa i poza okresem ochronnym, o ile takowe posiada.
    Utarło się, że drapieżniki najchętniej łowimy tuż po zakończeniu okresu ochronnego, mówi się, że po tarle najchętniej żerują i najłatwiej je złowić. Na pewno jest w tym wiele racji, ale równie dobre brania np. szczupaka można mieć np. późną jesienią. Dlatego zwykle odkładam żywcowe połowy o kilka tygodni po okresie ochronnym z dwóch podstawowych przyczyn. Po pierwsze, ryby nie mają kalendarza i jeśli mamy chłodną wiosnę to mogą być jeszcze nie wytarte. Trofea ociekające mleczem czy ikrą nie są urokliwe a troska o jakość naszych wód powinna nam podpowiadać, ze warto dać im jeszcze spokojnie dokończyć dzieła prokreacji. Druga przyczyna jest bardzo prozaiczna, ryby łowione jesienią posiadają wiele więcej walorów kulinarnych.
    Metoda połowu jak każda inna, może kontrowersyjna i „zalatująca” słusznie minionymi czasami, ale jak każda ma swój urok i przede wszystkim skuteczność

     Udostępnij


    Opinie użytkowników

    Rekomendowane komentarze



    Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

    Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

    Zarejestruj nowe konto

    Załóż nowe konto. To bardzo proste!

    Zarejestruj się

    Zaloguj się

    Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

    Zaloguj się

×
×
  • Dodaj nową pozycję...