Skocz do zawartości

Odpowiedzialność za powierzony sprzęt


grzybek
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Po przykrym incydencie kradzieży łodzi kolegi spać nie mogę.

Nurtuje mnie wiele pytań, na które szukam odpowiedzi.

Nie jestem prawnikiem choć chciałbym pomóc przyjacielowi wspólnych, wędkarskich wypraw.

 

Facet kupił łódź, w wolnym od pracy zawodowej czasie remontował ją miesiącami, wkładając w to ogromny wysiłek, kasiorę i zdrowie.

Każdą wolną chwilę spędzał przy jej budowie, każdą wolną złotówkę przeznaczał na jej odnowienie.

Pomagałem mu trochę i dlatego też jestem związany z tą łodzią.

 

Nie mogę pogodzić się z faktem samej kradzieży a także kwestią odpowiedzialności cywilnej właściciela przystani, stoczni na której łódź została wyremontowana, zwodowana i gdzie cumowała przez 11dni.

 

Za każdy miesiąc remontu czy cumowania łodzi właściciel pobiera opłatę, bez żadnych kwitów pobiera kasę.

Po wodowaniu, kiedy rozmawiamy wspólnie o jakimś solidniejszym zabezpieczeniu zacumowanej do pomostu łodzi właściciel śmiał się z sugestii uwiązania łodzi stalową liną do nabrzeża.

Twierdził, że non-stop pracują kamery, czujki, zatrudnia straż przemysłową żeby nic się nie stało.

 

Niestety, po kilku dniach łódka odpłynęła ze złodziejami w siną dal...

 

Dopiero wtedy okazało się, że stocznia nie jest ubezpieczona od kradzieży!

 

Wiele wskazuje na to, że łódkę ukradli "miejscowi" złodzieje.

Dobrze znający topografię miejscowości, wiedzieli gdzie i kiedy ukraść wcześniej inną łódkę, żeby po cichu podpłynąć do stoczni.

Wiedzieli gdzie popłynąć żeby ukryć dużą w końcu łódź z ciężkim silnikiem, którego nie udało im się zdemontować.

W takiej małej miejscowości właściciel dużego w końcu zakładu jakim jest stocznia pewnie zna mieszkańców.

Prawdopodobnie też ich zatrudnia.

Wydaje się możliwe, że zna złodziei a może nawet tam pracują?

 

Pytania się mnożą i nie dają spokoju.

 

W pierwszym dniu poszukiwań Policja odnalazła wcześniej skradzioną, wiosłową łódkę, przy pomocy której uprowadzono łódkę kolegi.

Ciekawe, czy ten trop gdziekolwiek zawiedzie?

Czy policjanci nie zbagatelizują sprawy, czy zasłużą sobie na swoje wysokie uposażenia i przywileje emerytalne?

Śmiem czasami w to wątpić.

Nie raz bywałem okradany...

 

Jeżeli powierzam za opłatą własny sprzęt na przechowanie czy właściciel przystani ponosi odpowiedzialność w razie kradzieży?

 

Nie interesuje mnie czy i jak, czy gdzie jest ubezpieczony.

Dla nas wędkarzy ważna jest cena za przechowanie, możliwość dojazdu do remontowanej łodzi czy bezpieczne cumowanie.

Możliwie bliski dojazd z miejsca zamieszkania czy dopłynięcia do łowiska.

 

 

Czy są jakieś metody, sposoby (oprócz kija bejsbolowego i maczety) żeby wymusić odpowiedzialność od takiego właściciela stoczni, przystani?

 

Czy pobierający określone kwoty za usługi może czuć się bezkarny?

 

Tam stoi kilkadziesiąt łodzi.

Czy ich właściciele zdają sobie sprawę, z kim mają do czynienia i co im grozi?

 

Będę chciał nagłośnić tą sprawę na forach społecznościowych, także na Facebooku.

Nie odpuszczę złodziejom i cwaniakom.

 

Jeżeli możecie pomóc to dajcie znać.

Każda uwaga jest cenna bo nie można bagatelizować czyjejś krzywdy.

Jutro Tobie to może grozić.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie pytania koncentrują się tylko na jednej odpowiedzi - umowa. Zasady korzystania z obiektu w tym cumowaniu zależy wyłącznie od umowy, w której podana jest wysokość opłaty za określone czynności. Nie ma niczego w domyśle, wszystko musi być jasno i wyraźnie napisane czarno na białym.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak najbardziej właściciel skradzionej łodzi jest na prawie i choć nie podpisał umowy na piśmie, należy mu się jak psu micha. Nadal w polskim prawie funkcjonuje coś takiego, jak umowa ustna! Przyjął facet do swojego portu łajbę? Kasę brał? Więc zawarł umowę ustną! A odnośnie zakresu jego usługi, to również sprawa jest prosta - łajba w porcie ma być bezpieczna i odpowiada za to właściciel portu.Pokrzywdzony ma jakieś fotki stojącej łodzi przy kei/na brzegu w tym porcie? Ma jakiegoś świadka? Najpierw wysłać gościowi pismo, z żądaniem wyjaśnień, gdzie jest "moja" łajba, która stała w porcie i została powierzona jego pieczy? Wyjaśnień żądać na piśmie, w dwóch egzemplarzach, a wysłać "za potwierdzeniem odbioru". Na odpowiedź dać mu 7-14 dni. A dopiero do adwokata i do ataku.

Edytowane przez Jotes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jotes mylisz się i to okrutnie. Każda podjęta odpowiedzialność musi być określona. Samo pobieranie opłat żadną taką odpowiedzialnością nie jest. No jest, nie może odmówic cumowania. Gdyby była umowa ustna,  o czym absolutnie Grzybek nie pisze, to i owszem, jest punkt zaczepienia. ale fakt, ze własciciel wymieniał wodotryski jakie to nie ma na obiekcie jeszcze podjęciem odpowiedzialności nie jest, nawet gdyby własciciel stwierdził "może stać spokojnie, tu jest bezpieczna".

A jak nie wierzysz jak to jest możliwe to zapoznaj się z systemem płatnego parkowania lub płatnych parkingów niestrzeżonych. Pobierający opłatę nie poności odpowiedzialności za kradzież samochodu choćby sam parking był ogrodzony.

W większości przystani odpłatna umowa dotyczy cumowania i określonych czynności możliwych do dokonania na przystani. Zasadniczo to wszystko powinno być ujęte w regulaminie przystani umieszczonym w widocznym miejscu. Są takie, które biorą odpowiedzialność za powierzone mienie ale wszystko wtedy jest określone na piśmie, bo "na gębę" to se można.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie twierdzę, że mam patent na rację, ale sam wygrałem właśnie sprawę, w której miałem zawartą tylko umowę ustną. I dlatego podpowiadam "chłopcom" z tym pismem. Koniecznie napisać pismo w takiej formie, by uzyskać odpowiedź - dobrze jeśli facet przyzna, że łajba tam stała za jego zgodą i wiedzą. 

Potem - Wezwanie do naprawienia szkody(kolejne pismo).

Po drugie: facet prowadzi działalność usługową/przedsiębiorstwo, a kolega Grzybka jest konsumentem i jako konsument żąda naprawienia szkody.

Po trzecie: Świadkowie, bo pewnie nie sam był, gdy stawiał tam łódź, a może nawet podczas zapłaty za usługę.

Po czwarte: może wezwać pismem o wydanie umowy pisemnej, którą mu obiecał, a zwlekał z jej wydaniem/podpisaniem - cwaniactwem na cwaniactwo.

Po piąte: skoro facet jest świnia, to można dać mu "propozycję nie do odrzucenia"! Kasa, albo izba skarbowa! Wybór jest prosty...

 

 

"[...] W trzech sytuacjach ustawodawca dopuszcza dowód ze świadków lub z przesłuchania stron, mimo niezachowania formy pisemnej przewidzianej do celów dowodowych:● jeżeli obie strony wyrażą na to zgodę;● jeżeli żąda tego konsument w sporze z przedsiębiorcą;● jeżeli fakt dokonania czynności zostanie uprawdopodobniony za pomocą pisma.Zaistnienie któregokolwiek z wymienionych przypadków obliguje sąd do dopuszczenia wnioskowanych przez strony dowodów ze świadków lub z przesłuchania stron na fakt dokonania czynności prawnej. Trzeba jednak wiedzieć, że w takim procesie trudno doprowadzić do uzyskania zgody obu stron na przeprowadzenie dowodów, bo zawsze ich interesy są sporne, co zazwyczaj oznacza, że jednej ze stron zależy na niewykazaniu istnienia umowy.Do uprawdopodobnienia faktu dokonania czynności prawnej posłużyć może jakikolwiek i sporządzony przez kogokolwiek pisemny dokument, który nie stwierdza co prawda treści samej czynności prawnej, jednak którego treść uzasadnia mimo wszystko prawdopodobieństwo zaistnienia takiego faktu. Niezależnie od trudności procesowych oczywiście umowa jest ważna i może zostać wykonana dobrowolnie. [...]".

 

Protokół policyjny?... Są zeznania? Co się w nich znajduje? Przesłuchali tamtego?...

Edytowane przez Jotes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Budujesz mnie Jarek.

Liczę na to, że masz rację.

 

Przekażę koledze te sugestie.

 

Proponuję żeby poczekał do zakończenia śledztwa a nuż coś Policja ujawni, naświetli, wyjaśni albo umorzy śledztwo.

 

Zadeklarowałem już chęć poświadczenia tego co widziałem i słyszałem w trakcie rozmów z właścicielem stoczni i przystani.

 

Byłem tam wielokrotnie i widziałem, słyszałem wystarczająco dużo, żeby potwierdzić co trzeba.

 

Nie znamy jeszcze szczegółów postępowania śledczych.

Będę informował na bieżąco.

Dzięki za odzew.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będę pomagał koledze tak jak potrafię sugerując także Wasze propozycje.

Policjant prowadzący sprawę twierdzi, że kolega nie jest na straconej pozycji.

Coś w tym musi być.

 

Koledze zdaje się, przysługuje wgląd do akt śledztwa...

 

Też mi się tak wydaje... prawdopodobnie właściciel też będzie miał wgląd do akt sprawy.

Niech domyśla się albo wie co go czeka.

Nie mamy do niego sentymentu.

Zbyt dużo pracy w to weszło.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Policja może tak twierdzić, gdyż mogła uzyskać informacje o "tym" koledze co łódkę w szuwarach znaleźli. Może już silnik znaleźli/namierzyli ale nic nie mówią aby nie spaprać sprawy. Może znaną dziuplę mają na oku ale cała sprawa operacyjna wymaga ciszy. A może tylko pocieszył. Powodów może być multum. Dopóki nie będzie miał jasno powiedziane, że jest, to tylko pobożne życzenia.

Właścicielowi przystani nic nie mówcie. Jak będzie się spodziewał lub tylko zacznie podejrzewać nieprzyjemą niespodziankę to może zareagować i wytrącić Wam może ostatnie argumenty.

Twoja osoba jest bezpośrednio zainteresowana w sprawie i może nie być brana pod uwagę.

W takich sytuacjach najlepiej jak o zamiarach pokrzywdzonego wie jak najmniej osób. Klapanie na wszystkie strony może wręcz informować sprawców o postępie i sytuacji, co sam zasugerowałeś w pierwszym poście, że być może to miejscowi. Oficjalnie powinniście być zawsze załamani i pesymistycznie nastawieni. Policji nic się nie udaje i w ogóle kicha. A nieoficjalnie zbierajcie materiały jak radzi Jotes. Nawet jak będziecie chcieć oświadczenie od właściciela, że łódź była remontowana i cumowała, to nie z zajadłym grymasem "my cię urządzimy" tylko ściema, że to na potrzeby policji, że taka łódź w ogóle istniała.

 

@Grzybek a w ogóle ta przystań ma jakąś stronę www?

Edytowane przez Docio
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nawet jak będziecie chcieć oświadczenie od właściciela, że łódź była remontowana i cumowała, to nie z zajadłym grymasem "my cię urządzimy" tylko ściema, że to na potrzeby policji, że taka łódź w ogóle istniała.

 

Dobrze radzisz Zbyszku.

Chyba tak będzie lepiej.

 

 

Twoja osoba jest bezpośrednio zainteresowana w sprawie i może nie być brana pod uwagę.

 

Chyba nie jestem zainteresowany bezpośrednio sprawą łodzi.

Właścicielką jest żona kolegi.

To ona będzie wszystko podpisywała jako jedyna właścicielka łodzi z wyposażeniem.

 

Tak mi się wydaje.

Ja tylko pomagałem koledze doprowadzić łódź do wygodnej używalności.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...