Skocz do zawartości

przynęty w zalewie


Kristian
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

witam

ostatnio widziałem taki słoik z przynętami gumowymi w zalewie takiej brązowe trochę, ceny nie powiem bo nie przyglądałem się i tak mnie zastanawia czy wiecie co to za zalewa ? jakie są opinie wasze na jej temat , jak się sprawuje czy w ogóle przóbowaliście tego ? - ciekawe czy da się taką zalewe samemu zrobić... 

 

pozdrawiam 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trudno wywróżyć bez nazwy produktu a już abstrakcją jest mieć jakąś opinię na ten temat. :) Może to był atraktor? Jeśli tak to można samemu zrobić coś popularnego z produktów ogólnie dostępnych. W końcu zanęty też się "dosmacza". :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


jakie są opinie wasze na jej temat , jak się sprawuje czy w ogóle przóbowaliście tego ?

 

Jedyne przydatne właściwości takich "śpecyfików", jakie ja odkryłem stosując atraktor zapachowy Berkley'a, to właściwości smarujące mój kołowrotek. I najczęściej do tego to stosowałem, doraźnie, gdy np korbka, albo rolka kołowrotka wymagały natychmiastowego smarowania nad wodą. Właściwości wabiących ryby, nie odnotowałem. Śmierdziało toto, jak dno beczki, a dla człowieka stanowiło zagrożenie zatruciem. Od tamtej pory już nie daję się nabić w butelkę i nie wyrzucam pieniędzy w błoto.

 

Idź do sklepu wędkarskiego, weź w rękę nową gumę i powąchaj. One już od razu są nasączane atraktorami, są aż tłuste... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj Jarku chlapnąłeś Kristianowi na odczep się swoim rozczarowaniem, co nie znaczy że masz rację!

Odpowiem z punktu widzenia spiningisty - przypadkiem napisałeś samą prawdę a mianowicie:

- atraktor śmierdzi rybą/ krewetką/ mięsem, bo są to naturalne wyciągi zapachowe z tych produktów spotykanych w łowisku

- śmierdzi bardzo , bo musi być intensywne żeby zapach nie spłukał się w wodzie zbyt szybko

- intensywność uzyskuje się zwykle przez doprowadzenie do częściowego rozkładu białek,co wytwarza większą ilość specyficznych aminokwasów nadających właśnie ten zapach rybie. Wiesz zresztą, że  "podfermentowana" wątróbka dla węgorza jest bardziej atrakcyjna/łowna  od świeżej

- na opakowaniu jak byk pisze, że produkt nie nadaje się do spożycia, choć ludy Dalekiego Wschodu jadają takie, że przewóz ich na pokładzie samolotu jest zabroniony!

- aminokwasy zapachowe dobrze rozpuszczają się i utrwalają w olejach(tłuszczach), a te z kolei w wodzie dobrze trzymają się powierzchni wabika. Dobrze jak smarowałeś atraktorem kołowrotek, to ręce pięknie pachniały dla rybek, zamiast śmierdzieć petami czy benzyną, co przechodzi na wabiki/przynęty.

 - bez wątpienia ryby kierują się śladem zapachowym i smakiem po chwyceniu wabika. Tak jest od okonia po morskiego łososia. Gumy prosto ze sklepu śmierdzą po prostu silikonem lub olejem ułatwiającym wyjście odlewu z formy i dla tego "lepsze" firmy pakują swoje wyroby w torebki z dodatkiem atraktora. Bez tego guma musi się wymoczyć przez ciąganie jej przez jakiś czas w wodzie, chyba że świadomy tego potraktujesz ją atraktorem. Domowy sposób, to przed łowieniem potrzymać gumy w słoiku z zalewą od kiszonych ogórków. Ale uwaga - haki w zalewie po kilku dniach korodują tracąc zadziory i groty a nawet potrafi je przegryźć w poprzek. 

     Życzę wiary w atraktory bo to 50%  sukcesu!!! :)

Edytowane przez kris1313
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj Jarku chlapnąłeś Kristianowi na odczep się swoim rozczarowaniem, co nie znaczy że masz rację!

 

Nie Krzychu, napisałem całkiem serio i po długich obserwacjach działania atraktora, bardzo dobrej przecież firmy. Nigdy nie zaobserwowałem zwiększonej liczby brań, na przynęty nasączone tym czymś. Przynęty nie nasączane, w niczym nie ustępowały nawet na krok tym, które potraktowałem atraktorem. Czemu? Ano temu, że drapieżnika pobudza do ataku ruch i fala hydroakustyczna, a nie zapach. Ten ostatni jest akurat nie ważny, ryba najpierw atakuje, a dopiero smakuje, gdy jest już dla niej za późno. Takie są moje "drobne" uwagi w tym temacie, z punktu widzenia spinningisty z 42 letnim doświadczeniem, tylko i wyłącznie w tej jednej metodzie. Gdyby było inaczej, to figę by się łowiło na wahadłówki, wirówki, czy inne niezapachowe, bądź nietrzymające zapachu przynęty. Można mi wierzyć, lub nie, to już zależy od czytelnika - jak powiedział baca, wekując twistery i kopyta w zalewie octowej...  ;)

 

A ja od siebie, życzę każdemu więcej wiary w przynętę i własne umiejętności, bo to gwarantuje 100% sukcesu! 

Edytowane przez Jotes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 drapieżnika pobudza do ataku ruch i fala hydroakustyczna, a nie zapach. Ten ostatni jest akurat nie ważny, ryba najpierw atakuje, a dopiero smakuje, gdy jest już dla niej za późno. 

 

    Oczywiście niepodważalnie nasze drapieżniki głównie reagują na ruch. To najprostszy sposób prowokacji do ataku i dobrane do tego popularne wabiki i sposoby spiningowania.

Trochę przekornie chciałem zwrócić uwagę na jeszcze inne bodźce w tym zapachowe, które mogą odgrywać rolę przy metodach takich jak drop shot czy troling, przy których ryba ma możliwość złapania śladu zapachowego  z odległości nawet większej niż daje wzrok czy wibracja, zainteresować i doprowadzić do wabika. A i przy "klasycznym" spiningowaniu wielu z nas podobnie jak ja pewnie przeżywało frustrację widząc, jak drapieżnik płynie blisko za naszym wabikiem i odpływa spod nóg bez ataku. Zachodzimy w głowę ile takich okazji było, co nie pasuje - praca, kształt, rodzaj, kolor, a może właśnie zapach przeważył by szalę na naszą stronę??? 

    Reszta powodzenia jest w naszych rękach, temu dałem tylko 50% sukcesu dla tych trików. Prawda leży po środku, przynajmniej czasem i dla tego warto próbować  :)

Edytowane przez kris1313
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę przekornie chciałem zwrócić uwagę na jeszcze inne bodźce w tym zapachowe, które mogą odgrywać rolę przy metodach takich jak drop shot czy troling, przy których ryba ma możliwość złapania śladu zapachowego  z odległości nawet większej niż daje wzrok czy wibracja, zainteresować i doprowadzić do wabika

 

Uff! Krzychu, wszystko na opak tłumaczysz, wszystko na opak! Drop shot, to typowo "ruchowa" metoda, polegająca na ciągłym ruchu przynęty w jednym miejscu, a jak nie ma brania, to przeskakujesz w następne i tak aż do skutku. W ten sposób rybę DRAŻNISZ ciągłym ruchem i podskokami przynęty, a nie zapachem jej!

To samo z trollingiem, przynętę wleczesz za łodzią dotąd, aż ryba złapie tego frajera na drugim końcu linki. I jak tak płyniesz kilometr, czy więcej, to nie ma bata, żebyś w końcu nie wciągnął przynęty w pole widzenia i zasięg ataku ryby. To nie ma nic wspólnego z zapachem/atraktorem i jego "cudownymi" właściwościami wabiącymi. Ten "cudowny/magiczny" zapach i jego "atrakcyjna" cena ma działać na Twoje zmysły i wyobraźnię i Ciebie kusić "do ataku" na niego w sklepie. Gdyby faktycznie działanie atraktora było tak cudowne, to wystarczyłoby popsikać kawałek szmaty nadzianej na kotwicę, wrzucić taki prowizoryczny "zestaw" do wody i zaczekać chwilę na branie życia. 

 

Łowiłem ja i nie tylko ja, w czasach, w których nawet muchy się jeszcze nie ganiały na temat, nie tylko owych "cudownych śpecyfików", ale i woblerów, puchowców, kogutów, a w szczególności gum, a wyniki miałem, że łezka w oku się kręci na wspomnienie tych czasów. 

 

 

 

A i przy "klasycznym" spiningowaniu wielu z nas podobnie jak ja pewnie przeżywało frustrację widząc, jak drapieżnik płynie blisko za naszym wabikiem i odpływa spod nóg bez ataku. Zachodzimy w głowę ile takich okazji było, co nie pasuje - praca, kształt, rodzaj, kolor, a może właśnie zapach przeważył by szalę na naszą stronę??? 

 

Nie uderza, bo sposób prowadzenia tej przynęty rybie nie odpowiada - jest zbyt wolny/ślamazarny, zbyt prosty, zbyt podejrzany. Spróbuj w takim momencie zrobić gwałtowny ruch, kółeczko, czy odskok na bok taką przynętą, a na Twoich oczach dojdzie do spektakularnego ataku. Refleks wędkarza też jest ważny i odpowiednia reakcja w takim przypadku i nie jest to absolutnie moje jakieś "odkrycie". Wiele o takich sztuczkach pisano od dawna. Grunt, to nie stracić głowy w takim przypadku, bo to jest najczęstszą reakcją na taki widok. - Łooo! Widziałeś Józek? Szczupal przyszedł za przynętą, aż pod moje nogi, ale nie walnął. Łoo!... 

 

To nie ma nic wspólnego z zapachem przynęty, tylko z wiarą wędkarza i w nią i we własne umiejętności (doświadczenie!) - w 100%.

 

Ps. Sorry, ale muszę to wykrztusić (ktoś musi!). ATRAKTORY zapachowe na drapieżniki, to doskonały wabik na frajerów. Im więcej frajerów = tym więcej kasy dla producenta. :D

Edytowane przez Jotes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dokładnie taką samą opinię jak Jotes, odnośnie skuteczności atraktorów (substancji zapachowych) podczas łowienia na spinning. Jestem przekonany że decydujący wpływ na podjęcie lub zaniechanie ataku przez drapieżniki, mają wzrok i narząd linii bocznej. Impulsy odbierane przez te dwa narządy, "każą" drapieżnikowi atakować (lub zrezygnować), bez względu na to czy coś pachnie rybą, żabą, myszą, silikonem czy metalem. Ważne aby taki obiekt poruszał się w strefie skutecznego ataku drapieżnika, oraz swoim ruchem i wyglądem przypominał łatwą ofiarę. Gdyby zmysł węchu u ryb drapieżnych odgrywał tak istotną rolę jak sugeruje Kris, to skuteczne łowienie sandaczy czy okoni na bardzo wolno wleczone po dnie, niearomatyzowane przynęty, byłoby praktycznie niemożliwe gdyż ryby łatwo zwietrzyły by podstęp, a przecież tak nie jest. W latach 90-tych ub.w. kolega który mieszka w Niemczech, uporczywie przysłał mi rewelacyjne ponoć atraktory na drapieżniki, Cormorana, Balzera i jakieś holenderskie. Testowałem je dwa sezony i żadnej różnicy w skuteczności łowienia drapieżników nie zauważyłem. Za to skutecznie owe specyfiki "umilały" mi życie. Mimo że starałem się często myć dłonie, to i tak zapach tych "śmierdzieli" czułem na kamizelce, plecaku, czapce, akcesoriach typu szczypce czy obcinaczki do żyłki, nie wspominając o papierosach. Któregoś dnia wszystkie te cudowne preparaty wyrzuciłem do kosza i spinningowanie stało się przyjemniejsze. Nie zauważyłem też żebym cokolwiek stracił na skuteczności łowienia. ;):)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Mimo że starałem się często myć dłonie, to i tak zapach tych "śmierdzieli" czułem na kamizelce, plecaku, czapce, akcesoriach typu szczypce czy obcinaczki do żyłki, nie wspominając o papierosach

 

Hihi! Nawet proszkiem do prania nie szło zabić tego smrodku. Ja używałem atraktorów z tej serii Baitmate. Wynika więc z tego, że z Berkleyem miało tylko jedną wspólną cechę, pierwszą literę. Latka lecą, więc i skleroza postępuje. :(

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Drop shot, to typowo "ruchowa" metoda, polegająca na ciągłym ruchu przynęty w jednym miejscu

No właśnie, a chmurka zapachowa rozchodzi się coraz szerzej i szerzej i sygnalizuje coś do am am w pobliżu.


To samo z trollingiem, przynętę wleczesz za łodzią dotąd, aż ryba złapie tego frajera na drugim końcu linki. I jak tak płyniesz kilometr, czy więcej, to nie ma bata, żebyś w końcu nie wciągnął przynęty w pole widzenia i zasięg ataku ryby

A jednak w trolingu morskim koledzy jak nie mają śledzików czy szprotek stosują ukleje/płotki doprawione "morskim" atraktorem i to z sukcesami.

Jeśli to pomaga "tyle co umarłemu kadzidło" to i tak fajnie jest mieć dobre samopoczucie.

Przy nęceniu białorybu nikt nie dyskutuje o celowości stosowania dodatków zapachowych, więc i rybom drapieżnym nie możesz odmówić przydatności tego zmysłu w pewnych sytuacjach czy sposobach prowadzenia wabika..

Mamy podobny staż wędkarski to pewnie i zasób doświadczeń, jednak ja jestem ciągle otwarty na poszukiwania nie odrzucając z góry jakichś usprawnień, a wprost ich szukam.

Uparty jesteś w swojej ocenie a żaden z nas nie dysponuje obiektywnymi "badaniami porównawczymi" , pozostaniemy więc przy swoich zdaniach.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzychu, o morskich połowach, to ja nawet nie mam prawa się wypowiadać i nie wypowiem się. Całe moje wędkarskie doświadczenie sprowadza się tylko do połowów słodkowodnych. 

 

 

 


Przy nęceniu białorybu nikt nie dyskutuje o celowości stosowania dodatków zapachowych, więc i rybom drapieżnym nie możesz odmówić przydatności tego zmysłu w pewnych sytuacjach czy sposobach prowadzenia wabika..

 

No, ale tutaj, to już raczej nie to samo wabienie. Zanęta leży na dnie, pole nęcenia jest ściśle określone i mocno zawężone. Ta zanęta ma tylko zwabić ryby, a przez swoją pracę i powolne uwalnianie wypachnionych kąsków, ma za zadanie też i utrzymanie ryb w tym właśnie polu nęcenia. Nasączona guma... No właśnie! Czy aby na pewno nasączona, bo przecież guma nie nasiąka? Nie ważne! Popsikana guma, jak długo trzyma ten intensywny zapach, zanim woda go zmyje z niej, podczas ustawicznego jej zarzucania i ściągania?

 

 


Uparty jesteś w swojej ocenie a żaden z nas nie dysponuje obiektywnymi "badaniami porównawczymi"

 

"Przyganiał kocioł garnkowi, że smoli";) Uparty? A Ty nie jesteś? Przecież też się upierasz przy swoim zdaniu, tylko, czy popartym jakimiś doświadczeniami w tej materii?...

 

A na jakiej podstawie tak sądzisz? Przecież pisałem od początku, że ja już z tymi atraktorami eksperymentowałem i są figę warte. Takie jest moje zdanie, poparte jakimś tam doświadczeniem w praktyce, którymi dzielę się na forum. Nie namawiam, by ślepo mi wierzyć, zwłaszcza, jeśli ktoś ma ochotę wydać trochę kasy i przekonać się naocznie.

 

Mało tego! Kiedyś niektóre gumy należało wrzucić na jakiś czas do wrzątku, żeby zrobiły się miękkie i lepiej pracowały lub w ogóle zaczęły pracować. Tak wygotowana guma całkowicie traciła ten fabryczny zapach atraktora, którym była spryskana, a jednak drapieżniki waliły w nią, jak w bęben. Skąd zatem taka skuteczność bez jakiegokolwiek zapachu?

 

 

 


pozostaniemy więc przy swoich zdaniach.

 

 

Reasumując: O to w tym wszystkim chodzi Krzychu. Każdy ma swoje poglądy i doświadczenia, którymi się dzieli z innymi użytkownikami forum. A już użytkownik sam zdecyduje, czy ulegać magicznym właściwościom, tego, czy innego produktu. Użytkownik forum, zdecyduje też, czy wydać tę kasę na jakiś smrodek, czy też na coś bardziej przydatnego, zwłaszcza, że w dzisiejszych łowiskach, to i granat najczęściej okaże się nieskuteczny. ;)

Edytowane przez Jotes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja też nie jestem zwolennikiem atraktorów, również je testowałem- testowałem nawet gumy mocno nasączone "smakołykami" (chodzi o Kitechy) - nie miałem zwiększonych brań. Facet w sklepie mnie utwierdzał "Panie te gumy są dobre, sporo osób je bierze i mają na nie dobre wyniki" - Ja ich nie miałem, nie potwierdzam reguły ;) Dla mnie to nabijanie w butelkę. 

 

Ale co do zapachu wyczuwanego przez drapieżniki.. hmm. Ostatnio oglądałem program jak Wagner łowił szczupaki na Syberii. Łowił na trupka. Zrobił sobie jakąś ala wędkę z kija i sygnalizatora z blachy. Mówił, że szczupak również posługuje się węchem. Jak nie ma ryb w pobliżu to przeczesuje dno w celu znalezieniu pokarmu. Nawet załączył kamerę, gdzie szczupak zwinął martwą rybkę. Sandacza również można złowić w ten sposób, który przeczesuje dno i taka przynęta mu się nie telepie. Więc zapach musi odgrywać jakąś rolę, ale w przynętach naturalnych niekoniecznie sztucznych. 

 

Z moich obserwacji wynika, że na naszych wodach drapieżniki atakują to, co mają w zasięgu wzroku. Dobrym przykładem są okonie, które potrafią atakować wszystko co widzą. A jakiś czas temu widziałem jak atakowały spadające małe liście z drzewa, które wiatr poruszał. Ze szczupakami jest podobnie, są bardziej ostrożne, tym bardziej te starsze. Różnice widzę na rożnych łowiskach. Na niektórych wystarczy wolne i proste zwijanie przynęty, a na innym trzeba poszarpywać lub łowić z opadu. Aktualnie nie zwracam uwagi na zapach, z czasem się zmyje. Mam swoje "ulubione gumy", które są jak dla mnie skuteczne. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ładnie i kompleksowo rozpatrzone zagadnienie. Szkoda, że nadal nie wiadomo o jakie gumowe przynęty w zalewie chodziło autorowi, czy o jakieś gumy spinningowe, czy też robactwo do spławika.

A co do aromatów i ich skuteczności to najlepszym weryfikatorem jest sama natura. Natura wykształciła u ryb zmysł węchu o wiele set razy czulszy niż u człowieka a natura nie robi nic bez potrzeby. Skoro skutecznie łowi się na trupka każdego drapieżnika w naszych wodach, to zmysł węchu spełnia swoje zadanie i rybka potrafi znaleźć całkowicie nieruchomą rybkę. To czy jakiś aromat poprawia skuteczność połowu wynika jedynie z aktualnych upodobań pokarmowych ryb. Zapominamy, że to żywe organizmy, które w każdej chwili mogą zmienić zapotrzebowanie pokarmowe lub wręcz strzelić focha i przestać żerować w ogóle. Ale jeśli akurat się wstrzelimy z zapachem to jest co wspominać.

No i ostatnia sprawa. O ile w kwestii wędkarstwa spławikowo-gruntowego sprawa jest wręcz oczywista, o tyle wędkarstwo spinningowe to zupełnie inna kwestia. Podstawowym błędem nad naszymi wodami jest stosowanie tych samych technik prowadzenia przynęty bez względu jaki typ ma się na końcu linki. Przyjmujemy nowosci dość bezkrytycznie, wiedza na ich temat jest bardzo ogólna i zdecydowanie bardziej oparta na "poczcie pantoflowej" niż u źródeł. Ostatnim takim przykładem jest Drop Shot, na temat ktorego naczytałem się w necie wręcz cudów, włącznie z dość gorącą dyskusją tutaj. A teraz proszę, jakoś cudownym sposobem technika ewoluowała i przedstawiona została prawdziwie, choć wcześniej "jechano" po mnie bez litości.

Tak, nowe techniki prowadzenia i nowe przynęty są bardzo skuteczne, dopóki są nowe w danym łowisku. Z biegiem czasu ryby uczą się rozpoznawać pułapkę i przestają na nią reagować. To przyczynek do powodu masowego powrotu wędkarzy do obrotówek, wahadłówek itp starych przynęt, bo na woblery lub gumowe wyuzdanie ryby przestały niemal kompletnie reagować. Jeśli jakaś woda jest przez cały dzień biczowana bez efektu a z tego samego łowiska schodzi gość łowiący na żywca lub trupka z kompletem, to już powinno dać nam to do myślenia. Podobnie jest ze spławikiem, siedzi na pomoście czterech a tylko jeden łowi. Trzeba się przyjrzeć ale nie bezmyślnie. Zwrócenie uwagi na rozchodzące się aromaty to ważna informacja i niekoniecznie chodzi mi o aromaty rozchodzące się od łowiącego skutecznie. Aromaty tych co nie łowią to też ważna informacja, bo to informacja czego nie stosować. A zestaw? To też ważna informacja w dodatku nie trzeba być ciekawskim i dopytywać się, bo widać. Gdy inni mają spławiki 2-3g a ten ktoś o połowę mniejszy, no to wiadomo, że ryby biorą delikatnie i żadne wyważenie klocka nie pomoże, bo nie będzie widać brania. Gdyby prawda o bezwładności zestawu nie byłaby prawdziwa, to nikt nie zawracałby sobie głowy różnymi spławikami tylko miał jeden żywcowy dociążał go 15g i łowił. I choć spora rzesza wędkujących w tym momencie się nie zgodzi, to praktycznie nad wodą dobierają spławik o jak najmniejszej wyporności do panujących warunków.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


A teraz proszę, jakoś cudownym sposobem technika ewoluowała i przedstawiona została prawdziwie, choć wcześniej "jechano" po mnie bez litości.

 

Błąd! Ten temat nie dotyczy tej konkretnej metody, więc nie warto jej poświęcać czasu i nad nią się rozwodzić. Na marginesie, wspomniałem więc tylko ogólnikowo, jak ma wyglądać z założenia, ale zdania, czy tak się da, wciąż nie zmieniłem. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

witam,

Panie Zbyszku tutaj bardziej mi chodzi o gumy w zalewie w takim śmiesznym słoiku niby podobno działają na drapieżniki i dlatego założyłem ten temat z ciekawości czy naprawdę to się sprawdza i jakie są wasze opinie a ostatnio też widziałem na YT filmik Kamila Walickiego który łowił sandacze właśnie na takim specyfiku... 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znam filmu ale jeśli to "Łysy Wąż" i mówił, że się sprawdzają to warto obejrzeć kilka razy i posłuchać co mówi na temat prowadzenia przynęty. Wszystko ma jednak sens jeśli to nie była reklama firmy i dopiero wtedy podjąć decyzję, czy warto spróbować. Tak, tylko spróbować a nie wchodzić w temat na całego. :) 

 

P.S.

Należę do seniorów na tym forum ale wszyscy tu jesteśmy per nick lub per Ty. Czasy ponoć się zmieniły i panowie wrócili ale nie zmieniajmy luźnej atmosfery internetu Kristian. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reklama dźwignią handlu! :) Tylko w zasadzie nie bardzo wiem, co bardziej reklamowali? Czy gumy? Czy sklep? Czy WW? Ale na pewno nie tą zalewę do kiszenia frajerów, bo nawet sam przyznał, że co do tego to nawet on nie jest przekonany (chyba działa?...), ale ręki sobie nie da uciąć za to coś. :D

Edytowane przez Jotes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki Zbyszku za wyważone podsumowanie dyskusji i Tobie Jarku ,że nie pobiliśmy się na spiningi! :)  

Podobnie jak Ty Jarku jestem nadwrażliwy na wciskanie marketingowe, a że sam kiedyś babrałem się w tym motaniu ludzi, to rozumiem że każdy chce gdzieś pracować i zarabiać, ale umiem to odrzucić. Z każdego błotka można zwykle jednak coś wyłowić pożytecznego. Na spokojnie, rozsądnie wziąć do sprawdzenia to co ci pasuje. Filmik jest sponsorowany i to normalne w dzisiejszych czasach, ale pewne zawarte tam uwagi są prawdziwe i cenne dla tych co dopiero szukają wiedzy - np. o ciężarze główek, elastyczności gum, zbrojeniu. Lepsza guma wyparzona/ w ogórkach/ w skórze po wędzonej makreli, niż wprost ze sklepu śmierdząca chemią!

Dla wyjadaczy są to prawdy oczywiste, ale każdy kiedyś zaczynał, albo doszedł do ściany (co dalej?) Rybki w zalewie pojawiły się tu przy okazji i ocena jest wyważona - pomaga albo i nie, ale pomoczyć można.

Bez wątpienia są to praktycy którym "coś wychodzi" a że robią to za pieniądze - każdy orze jak morze a przyjemnie jest bawić się jak jeszcze ci zapłacą  :lol:

Dzięki  @Neo CM to miałem w domyśle -  Jak nie ma ryb w pobliżu to przeczesuje dno w celu znalezieniu pokarmu. Nawet załączył kamerę, gdzie szczupak zwinął martwą rybkę. Sandacza również można złowić w ten sposób, który przeczesuje dno i taka przynęta mu się nie telepie. Więc zapach musi odgrywać jakąś rolę, ale w przynętach naturalnych niekoniecznie sztucznych. 

     Idźcie i mnóżcie się,,, przepraszam  te 500+ w głowie - chciałem powiedzieć uczcie się! :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...