Jump to content

Jakich glin użyć?


Domek29
 Share

Recommended Posts

Obejrzałem dziś pogodę i postanowiłem wybrać się za tydzień w sobotę na ryby i w związku z tym proszę o podpowiedź jakich glin użyć. Będę łowił na stawie głębokość 1,5-4m w większości dno piaszczyste, bardzo mało zaczepów. Ryby jakie się tam znajdują to w większości leszcz, płoć i karp. Na środku stawu znajduje się wysepka gdzie znajduje się najwięcej ryb. Ryby biorą nie zbyt chętnie, staw został dwukrotnie zarybiony karpiem jesienią. Będę łowił na grunt. Używać będę zanęty firmy traper.  

Link to comment
Share on other sites

  • 4 months later...

Też gliny bym nie użył a jedynie ewentualnie kleju do zanęt. Ewentualnie gdyż użyłem firmowego raz w życiu, z ciekawości. Wolę zmielone płatki owsiane.

Link to comment
Share on other sites

Guest ŁYSY0312

No tak, wszystko dobrze, tylko Jonasz napisał o użyciu glin w kontekście połowu na grunt z koszyczkiem, a tu kolega pyta o spławik!

 

Przy piaszczystym dnie bełchatowską bym wyeliminował na kożyść argilli lub argilii ciężkiej. Jeśli występują mocniejsze ruchy wody to można dokleić mieszankę bentonitem lub użyć zamiennie gliny kanał lub wiążącej.

Na początek wypróbowałbym proporcje zanęta/glina 1 do 1, i  podał w trzech konsystencjach - jak nie ma ruchów wody to konsystencje uzyskiwałbym poprzez różne stopnie domoczenia mieszanki. Jeśli ruchy wody wystepują to użyłbym kleju typu bentonit lub liant.

Link to comment
Share on other sites

Domek29 na pewno już trochę rozpoznałeś łowisko, musisz powiedzieć jakie dno ma miejsce w którym będziesz łowił, głębokość oraz jakie ryby chcesz łowić i do tego ile tam jest tych ryb: dużo, średnio czy mało. 

 

Łysy0312 najpierw napisz różnicę między liantem a bentonitem bo można się pomylić i to mocno, a potem podpowiadaj tym bardziej że to staw, nie rzeka :)

Link to comment
Share on other sites

Guest ŁYSY0312

@Jonasz, to może powinienem wogóle zacząć od opisania wlaściwości wszystkich glin i klejów na rynku, a potem doradzać?. Tu nie ma co za bardzo wyjaśniać, jak ktoś chce to szybko dotrze do artykułów w necie. Ale proszę bardzo, tak na szybko - liant skleja mieszankę dużo słabiej niż bentonit i te sklejenie widać raczej w wiadrze bo w wodzie raczej zagęszcza mieszankę niż porządnie klei. Dla początkujących liant jest lepszym klejem bo można użyć go w dużej ilości i "nieprzekleić".

Bentonit natomiast wiąże bardzo mocno i dozować go należy z umiarem. Ja osobiście proporcji klej/zanęta uczyłem się przeprowadzając testy w wiaderku/wannie a nastepnie w płytkim rozlewisku/strumieniu i zapisując obserwacje. Jak ktoś nie ma czasu lub mu się nie chce to jak wspomniałem znajdzie w necie gotowe testy/filmy i artykuły.

Osobiście stosuję głównie bentonit zarówno na rzekach jak i stawach czy kanałach.

Edited by ŁYSY0312
Link to comment
Share on other sites

O klejeniu zanęt rozmawialiśmy już w tym dziale.Temat nosił bardzo nowatorski tytuł..."Jakie gliny użyć",założony przez Domka.Uwagi o klejach tam zawarte są dość uniwersalne,więc nie będę się powtarzał.Wiem że w obu tematach chodzi o łowiska o różnej charakterystyce.Na pierwszym stawie najlepszym rozwiązaniem była zanęta z ziemią torfową z ewentualnym dodatkiem argili lub terre de Somme,to w przypadku stawu z piaszczystym dnem,dobre efekty powinna przynieść propozycja Łysego.To co napisał Jotes,jest moim subiektywnym zdaniem kardynalnym błędem w sztuce.Zwłaszcza w głębokich łowiskach z naturalnym ruchem wody.Z drugiej strony "wszystkie chwyty dozwolone ",jeżeli przynosi to wymierne efekty na haczyku.Bo na szczęście w wędkarstwie a zwłaszcza w kwestii nęcenia,nie ma jednej jedynej objawionej prawdy.

Link to comment
Share on other sites

A ja z Jotesem całkowicie się zgadzam. Wolę kilka porządnych leszczy niż stado niedorostków. Do tego jednak potrzeba nie gliny i ziemi tylko konkretnej zanęty, która będzie w stanie zatrzymać na kilka minut żerujące stado. Nad pyłem przepłyną w poszukiwaniu kąsków i popłyną dalej nie zatrzymując się w ogóle.

Ani wiekszy leszcz, ani większa płoć, ani żadna inna większa ryba nie interesuje się drobnym pokarmem, który trzeba skubać z dna i pilnować aby przy okazji nie zabrudzić mułem skrzeli. Drobnica świetnie sobie radzi z taką zanętą bo to jej podstawowy posiłek. Aromaty tylko uruchamiają większe zainteresowanie lecz niezależnie od teorii naukowców - czy ryba myśli, czy działa instynktownie, większość z nas spotkała się z terminem przebłyszczenia wody. To nic, że dotyczy to spinningu a nie spławika i gruntu, zjawisko jest to samo. Jeśli stado większych ryb kilkukrotnie zareaguje na zapach i nic nie znajdzie to przestaje na niego reagować. Znając tendencje wędkarzy od lat do szprycowania każdej zanęty mimo, że już jest aromatyzowana, mam szczere wątpliwości, czy w ogóle jeszcze jakiś zapach jest w stanie zadziałać na ryby tak aby nie miały skojarzeń "pustego stołu". 

Karpiarze w tym względzie już dawno przeszli z ilości na jakość i aromatyzują wiadra kukurydzy i innych bardzo grubych specjałów, które niezmiennie mogą kojarzyć się z sutym stołem. Dlaczego więc my cały czas skłaniamy się do zubożania zanęty? Panowie wybaczcie ale nie każdy jest zawodnikiem i wypad na ryby niekoniecznie musi się kojarzyć z wanną drobnicy - bo ważny jest wynik. Tak samo jak nie każdy jest łowcą okazów i nie musi wyprawa kojarzyć się z polowaniem na niedźwiedzia. Dajmy ludziom wybór i nie starajmy się rozpowszechniać "jedynie słusznej idei".

Sztuka kombinowania to element wędkarstwa i to berdzo rajcujący. Czasem przekonanie o cudownym działaniu jakiegoś składnika potrafi jeszcze przed wyprawą tak nakręcić wędkarza, że nie może doczekać się wypadu. A czasem garść sparzonych płatków owsianych jest zanętą zabójczą dla ryb i wszelkie specjalne przepisy wymiękają przy nich. Dobrze wiecie, że miejscowy wędkarz, który nęci od kilku dziesięcioleci namoczonym chlebem ma o wiele większe efekty niż przyjezdny z ciężarówką zanęt i cysterną aromatów. Miejscowy dość szybko złowi kilka większych sztuk a ten przyjezdny co najwyżej będzie się szczycił miską drobnicy. Gorzej gdy zacznie narzekać, że w wodzie nie ma ryb, bo to jednoznacznie wskazuje, że zapomniał o naturze i całkowicie pogrążył się w technologii.

Link to comment
Share on other sites

Docio,mam wrażenie że tendencyjnie nie chcesz zrozumieć o co mi chodzi.Pomijasz istotę rzeczy,zręcznie przechodząc do oczywistych banalnych prawd,znanych wszystkim co bardziej doświadczonym wędkarzom.Twój wywód nazwał bym typowym wędkarskim populizmem.Krótko.Nęcąc nieobciążoną,niedoklejoną zanętą w postaci kul,tudzież luźnym ziarnem(z ręki,z wiadra,kobrą,rakietą) w głębokim,przepływowym zbiorniku,nigdy nie wiemy w jakim miejscu owa zanęta osiądzie.A nie każdego stać na nęcenie kilkoma wiadrami zanęty naraz,obojętnie w jakiej postaci,na obszarze dna 10x10m,aby później trafić zestawem w nęcone pole.Zawodnikiem bywam od czasu do czasu.Wtedy idę na ilość,ale dobrze gdy ta przechodzi w jakość.Specyfika zawodów polega na tym aby zwabić jak najwięcej ryb,utrzymać je i nie przekarmić.Aby w efekcie maksymalnie "wydoić"swoje stanowisko.Zanęta więc nie może być zbyt pożywna,ale na tyle intrygująca dla ryb,aby chciały w jej obrębie przebywać.Łowiąc indywidualnie płocie,leszcze,czasem na starorzeczach liny i karasie,mam inne cele więc nęcę głównie ziarnem(pszenica,kukurydza,wyka)z niewielkim dodatkiem zanęt firmowych,śruty zbożowej czy też pasz.Ale to wszystko musi być sklejone i w miarę potrzeby dociążone,aby dotarło dokładnie tam gdzie chcę.Zwyczajnie szkoda mi czasu aby szukać zanęty i ryb po łowisku.

Link to comment
Share on other sites

Ozet ależ rozumiem, doskonale rozumiem na czym polega różnica pomiędzy sportem wędkarskim od samego wędkarstwa. To, dosłownie, dwa różne podejścia do niby tego samego tematu i bynajmniej nie o metody i techniki mi chodzi.

Nie wiem czemu napawa Was odrazą nęcenie w stylu "zasiali górale". Absolutnie nie rozumiem tym bardziej, że to często jedyna metoda na żerujące, rozpędzone stado leszczy. Położenie "dywanu" 1x3 metry często nie przynosi efektu a zebranie grubej zanęty przez stado to dosłownie pół minuty. Stado leszczy pracuje jak odkurzacz doczepiony do motocykla, który wcale wolno nie jedzie. Dopiero położenie "dywanu 2x5 metrów potrafi zatrzymać na minutę takie stado i dopaść jedną, góra dwie sztuki. Potem trzeba poczekać na kolejne żerujące stado.

Z płocią jest zupełnie inaczej, nie pędzi, nie połyka łakomie wszystkiego co jest na jej drodze, żeruje na racicznicy, którą wybiera, przebiera, marudzi i grymasi. Żadne cudne aromatyzowane pyły jej nie skuszą bo ma żarcia więcej niż mogłaby zjeść. Jednak już aromatyzowana gruba i konkretna zanęta mogłaby ja skusić na skosztowanie kilku kęsów, bo te kęsy fizycznie istnieją.

A co do ruchów wody to gruba zanęta jest tak ciężka, że na 7-8 metrów głębokości faktycznie może się przemieścić, gdzieś tak o pół metra. Nęcąc w dwumetrowym kole nie można nietrafić z przynętą w nęcone miejsce.

 

Co do istoty rzeczy to gdy Domek napisze, że chciałby zanętę zawodniczą, to tak jak mam w zwyczaju słowem się nie odezwę, bo się na tym nie znam. Jednak jak czytam, że człowiek będzie łowił w stawie, w którym ruch wody jest minimalny, zerowy lub jedynie powierzchniowy, to sypanie dużych ilości zanęty od razu podsuwa mojej wyobraźni zakwaszoną wodę. Napisał wyraźnie, że ryby niechętnie biorą, czyli mają naturalnego pokarmu do oporu. Dla mnie wniosek z tego jest prosty: zanęty mało, grubo i delikatnie aromatyzowanej aby ryby do niej przyzwyczaić i nie zepsuć przy okazji wody.

Link to comment
Share on other sites

Karpiarze w tym względzie już dawno przeszli z ilości na jakość

Pobożne życzenia Dociu, a prawda jest taka, że do masakrycznie wielkiej ilości zanęty dokładają masakrycznie dużo wszystkiego co im gazety ,,podpowiedzą,, :lol:

.Krótko.Nęcąc nieobciążoną,niedoklejoną zanętą w postaci kul,tudzież luźnym ziarnem(z ręki,z wiadra,kobrą,rakietą) w głębokim,przepływowym zbiorniku,nigdy nie wiemy w jakim miejscu owa zanęta osiądzie
Nie wiem czemu napawa Was odrazą nęcenie w stylu "zasiali górale"

Dociu, Ozet ma racje. Rzucając luźno zanętę na dużej głębokości nigdy nie będziesz wiedział gdzie osiądzie, a to, że leszcze to najpotężniejsze odkurzacze naszych wód to insza inszość :)

Żadne cudne aromatyzowane pyły jej nie skuszą bo ma żarcia więcej niż mogłaby zjeść. Jednak już aromatyzowana gruba i konkretna zanęta mogłaby ja skusić na skosztowanie kilku kęsów, bo te kęsy fizycznie istnieją.

Też tak uważam i zawsze powtarzam, że na leszcze musi byś konkretnie i dużo, i to duuuużo więcej niż na karpia, wbrew obiegowej opinii ;)

Link to comment
Share on other sites

Docio,nie wiem na jakiej podstawie wyciągasz wniosek że nęcenie luźnym ziarnem napawa mnie(Nas) odrazą.Wręcz przeciwnie,bo często sam tak nęcę.Woldi bez trudu odczytał sens i istotę mojej wypowiedzi.Co do żerowania leszczy,podzielam Twoje i Woldi'ego zdanie.Z płocią bywa różnie.Jednego dnia potrafi wybierać z zanęty,tylko i wyłącznie kaszę kukurydzianą,aby nazajutrz wyjadać tylko gotowane konopie.Czasem wybiera z zanęty tylko ziarna pszenicy czy kukurydzy,innym razem zjada tylko drobne frakcje.Były trener narodowej kadry spławikowej Zygmunt Bukrak powiedział kiedyś że"płoć żeruje zawsze,ale my nie zawsze potrafimy ją złowić".I z pewnością tak jest,gdyż nigdy nie trafiłem na płoć z pustym żołądkiem(jelitami),bynajmniej wśród tych które zabrałem z łowiska.

Edited by Ozet
Link to comment
Share on other sites

Rzucając luźno zanętę na dużej głębokości nigdy nie będziesz wiedział gdzie osiądzie
Hmmm, to może inaczej. Kto zna jezioro Kalwa ale z początku lat 80-tych? :) Perfidne z mojej strony :) ale tam właśnie starszy jegomość nauczył mnie nęcić luźną zanętą. Nie ma w tym nic tajemniczego, ot po prostu postępuje się nieco inaczej. Po wygruntowaniu zestawu, bardzo pobieżnym, należy go trzymać w wodzie około pół minuty następnie wyciągnąć i skrócić o pół metra. I tak aż skróci się do metra a wtedy wyciąga się wnioski bo jak pod wodą ciągnie to od razu wiadomo na jakiej głębokości i z jaką siłą. I tylko nie piszcie, że nie było widać. :DNie ma jezior takich aby wszędzie był nurt podwodny. Są za to jeziora gdzie miejscami ten nurt jest naprawdę potężny i tam tak nęcić nie da rady, w ogóle nie da rady chyba, ze ciągnie wyłącznie przy samym dnie. :) Jeśli to tylko metrowa warstwa to można sobie spokojnie poradzić, podobnie jak z kulami w rzece. Jesli warstwa jest większa to i sklejone kule nie pomogą, bo skleić trzeba fest a osiądą na dnie w całkowicie spokojnej wodzie. To z kolei sprawdzone w jeziorze Orzysz.
Docio,nie wiem na jakiej podstawie wyciągasz wniosek że nęcenie luźnym ziarnem napawa mnie(Nas) odrazą
Cóż, po tym jak takie nęcenie okresliłeś kardynalnym błędem. :) Ale to dobrze, że się nie zgadzamy, przynajmniej można wymienić się informacją. :) Edited by hege
połączenie postów
Link to comment
Share on other sites

To się koledzy rozpisali :) Aż domek uciekł ;)

 

Dodam tylko: Liant w kontakcie z wodą się rozpuszcza i puszcza to co skleił, natomiast bentonit wydłuża pracę, czas rozmywania się kul:)

Link to comment
Share on other sites

Macie rację.Wychodzi na to,że obaj z Dociem lubimy wychodzić poza ściśle określone ramy.Tym sposobem Domek,zamiast zanęcić w Twoim stawie,zanęciliśmy w jeziorze Orzysz i moich starorzeczach.

Ale dzięki takim dyskusjom,forum nabiera kolorytu i życia.

Edited by Ozet
Link to comment
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
 Share

  • Recently Browsing   0 members

    • No registered users viewing this page.
×
×
  • Create New...