okno Posted March 25, 2012 Report Share Posted March 25, 2012 (edited) Witam W sobotę w Władysławowie lądujemy z wcześniej umówionym składem nad którym to na czele tej wyprawy stał Prezes Baloonstyle z pozostałymi członkami wyprawy: Minus i jego brat Tomek z synem Pat8, Donkocur, Paszczak, no i ja Okno. W Władysławowie meldujemy się o 1 30 aby zająć na kutrze dobre miejsca na rufie. Co niektórzy pospacerowali po porcie, część zostało na kutrze umilając sobie czas rozmową i tak doczekaliśmy wschodu słońca nad portem. Czekając na resztę uczestników wyprawy i obsługę kutra popijaliśmy sobie herbatkę i coś jeszcze oraz podziwialiśmy wschód słońca. Przed siódmą odbijamy od nabrzeża i kierujemy się do wyjścia z portu. Humory nam się jeszcze lepiej poprawiają co widać po "gębie" prezesa stojącego razem z Paszczakiem. Reszta szczurów lądowych usadawia się na ławeczce. I tak w pełni szczęśliwi wypływamy na łowiska z portu wraz z innymi jednostkami Po 1,5 godz. płynięciu docieramy na łowisko, jeden sygnał i pilkiery lądują w bałtyku a pierwsze dorsze na pokład. Tylko Donkocur miał nie ciekawa minę gdyż martwił się że mu źle poszło, a martwił się na zapas jak się później okazało. Dwa sygnały, pilkiery z wody, kije do uchwytów i na następne łowisko. Po dopłynięciu znowu sygnał, pilkiery do Bałtyku i kolejne dorsze lądują na pokładzie. I znowu, dwa sygnały, pilkiery z wody, kije do uchwytów i dalej na następne łowisko. Humory dopisywały nawet uśmiech na twarzy Donkocur się pojawił gdyż nie źle sobie połowiliśmy. I znowu, dwa sygnały, pilkiery z wody, kije do uchwytów i dalej na następne łowisko. W miedzy czasie załoga przygotowała nam po gorącej kiełbasie z chlebkiem i tak zajadając kiełbaski do płynęliśmy do łowiska, które okazało się najzasobniejsze w dorsze. Tym razem trzy sygnały, pilkiery z wody, kije do uchwytów i z pełnymi kuwetami obieramy kurs na port. Około 16,30 wpływamy do portu, wyładunek całego majdanu na nabrzeże, do samochodów i jazda do domu. Należało by tu podziękować prezesowi Baloonowi za zorganizowanie miejsc dla nas na kutrze, za jego szeroki uśmiech pełną gębą, jego fachowe porady starego wilka morskiego oraz za jego życzliwość i cierpliwość wobec nas. Bez niego wyprawa tak wspaniała nie doszła by do skutku. Hura, hura, hura Baloonstyle. Edited March 26, 2012 by okno Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted April 15, 2012 Author Report Share Posted April 15, 2012 Witam dobre dusze morskie i nie tylko W sobotę przed świtem zameldowałem się we Władysławowie na kutrze Ostry. O godzinie 6 pełen skład i wypływamy. Pan Janek tym razem na dziobie. Mijamy główkę falochronu i zaczyna się jazda. Morze rozfalowane po wczorajszym wietrze - martwa fala. Ale to nic, bo jak zapowiadały prognozy miało się uspokoić. Im dalej od portu to większa fala, miejscami przelewało się przez sterówkę i chlapało tych na rufie. W między czasie śniadanko z kanapek z wątrubek dorsza i smalcem - pychota, nawsuwałem się ile mogłem. Jem sobie a tu pierwsza ofiara startuje aby oddać daninę neptunowi, po chwili druga i trzecia. Do końca rejsu jakoś blado im się patrzyło z twarzy i rejs mieli przekichany, nawet jednemu z nich udało się dorsza złowić. A mnie nie ruszało ku memu zadowoleniu. Po dwóch godzinach niezłej jazdy docieramy na pierwsze łowisko. Jestem na dziobie i oparty o koło ratunkowe, jedna noga przepleciona przez reling, druga szeroko rozstawiona i wyciągam pierwszą sztukę, nawet ładną. Później dalej na kolejne łowiska. Kasta powoli się zapełnia. Mineliśmy polską strefę i kontrola straży granicznej, na szczęście na kutrze obok. Z Ostrym pogadali sobie przed "szczekaczkę" i zostawili nas w spokoju. A kasta dalej się zapełniała przy skakaniu z fali na falę, ale humory dopisywały i jakoś dało się łowić. Rybki nie chciały z nami współpracować, z łowisk wyciągaliśmy pojedyncze sztuki więc szyper popłynął na wrak. Na wraku same straty i zero ryb więc obraliśmy kierunek na port. Morze zaczęło się uspokajać i wyjrzało słońce, zrobiło się nawet przyjemnie i przestało nas oblewać. Nawet dało się posiedzieć na pokładzie. Morze się uspokajało, ale za to mgła się pojawiła która towarzyszyła nam do samego portu. Podczas powrotu wyprawianie rybek przez bosmana oraz świetna zupa rybna ze świeżo złowionych dorszy - pychota, najadłem się do bólu. W porcie jesteśmy o 17, pakowanie do samochodu i jazda do domu ze świeżym mięskiem, nie dużo tego było, ale w sam raz i rozsądne sztuki. Teraz leczę poobijane kości, ale jazda była przednia, czegoś takiego jeszcze nie przeżyłem. Pozdrawiam wszystkich Jan Link to comment Share on other sites More sharing options...
Minus Posted April 16, 2012 Report Share Posted April 16, 2012 no brawo wilku morski, widzę zajoba pielęgnujesz Link to comment Share on other sites More sharing options...
wind Posted April 16, 2012 Report Share Posted April 16, 2012 Ponieważ chłopaki moczą coraz częściej kija w słonej wodzie za bałtyckim rozbójnikiem zakładam temat o łowieniu dorszy. Link to comment Share on other sites More sharing options...
MICHNIK Posted April 16, 2012 Report Share Posted April 16, 2012 Ja nad Bałtyk mam aż 300km ale mój sąsiad ostatnio był po raz pierwszy i spodobało mu się teraz mnie namawia i chyba się skuszę niebawem tylko sprzęt sobie skompletuję Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted April 16, 2012 Author Report Share Posted April 16, 2012 (edited) Tylko 300 km, Daj znać kiedy masz ochotę, sprzęt się znajdzie. Edited April 16, 2012 by okno Link to comment Share on other sites More sharing options...
MICHNIK Posted April 17, 2012 Report Share Posted April 17, 2012 Daj znać kiedy masz ochotę, sprzęt się znajdzie.Dziękuję za zaproszenie będę pamiętał Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted April 21, 2012 Author Report Share Posted April 21, 2012 (edited) Witam Tym razem w piątek razem z Bartkiem Baloonem meldujemy się znowu we Władysławowie na szybkiej łodzi Marinero, i zajmujemy miejsce na rufie. Władysławowo przywitało nas padającą mżawką która wkrótce ustąpiła i niebo zaczynało się przejaśniać, ale na krótko. O godzinie 7 komplet ludzi z morską pasją w liczbie 9, zajmują miejsca na łodzi i wypływamy z portu pozostawiając ciche wody za sobą. Minęliśmy główkę portu a morze przywitało nas falami i wiatrem. Po minięciu toru wodnego zaczęła się jazda. Łódź chyba przystosowana do płynięcia w pionie, trzeba było dobrze się trzymać aby z niej nie wypaść do morza, no i te fale. Skakaliśmy jak żaby aż do pierwszego łowisko, do którego dopłynęliśmy po 2 godzinach szaleńczej jazdy cali i zdrowi, a o dziwo nie poobijani. Na łowiskach nie byliśmy sami bo w tym dniu wypłynęło chyba całe Władysławowo włącznie ze mną. Rybki na pierwszym łowisku nie specjalnie chciały z nami współpracować, ale po kilka sztuk i tak wylądowało w kastach. Na następnych łowiskach było trochę lepiej i kasty zaczęły się zapełniać dorszykami.Jedne większe jedne mniejsze rewelacji nie było. I tak z łowiska do łowiska. Rybki były rozproszone więc trzeba było ich szukać i szukaliśmy ich aż do 55 mil (około 100 km) od brzegu. Po około 8 godzinach bujania się na falach wszyscy już mieli dosyć tej huśtawki i czas było wracać do portu. I znowu zaczęła się jazda po falach. Po dwóch godzinach skakania z fali na falę cali i zdrowi wpłynęliśmy do portu. Wyprawa i połowy była udana mimo takiej jazdy na falach. Jeszcze takich połowów nie przeżyłem i dziwię się samemu sobie że nie nęciłem dorszy, albo jak kto woli nie składałem daniny neptunowi. Humory nam dopisały co w szczególności widać to po Bartku. O 19 pakowanie do samochodu i droga powrotna do domu. Nie mogąc usiedzieć spokojnie na tyłku, w niedziele zamelduje się na Marinero 2 i dalej będę leczyć morskiego zajoba. cdn...... Pozdrawiam ludzi opętanych pasją. Jan Edited April 21, 2012 by okno Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted May 2, 2012 Author Report Share Posted May 2, 2012 (edited) Bornholm 26 i 27 kwietnia Wraz z Baloonem i Minusem zachciało nam się odwiedzić łowiska na Bornholmie i tak wieczorem w Kołobrzegu na jednostce PELIKAN zajmujemy miejsca na rufie, po czym lokujemy się w kajucie, wybierając sobie koje do spania. O 24 wypływamy z Kołobrzegu biorąc kurs na wyspę Bornholm.Ja rozlokowałem się wygodnie na koju i minąwszy główkę portu zasnełem. Po 5 godzinnym rejsie super śniadanie w mesie, no i łowy na wodach Bornholmu czas zacząć. Pierwsze dorsze lądują w kastach, takie jakieś czarne, ale pewnie że z małej głębokości bo z 15 m i z porośniętego dna. Trochę tych dorszy nawet sobie połowiliśmy i to przy porządnym kołysaniu jednostki - do stabilnych mimo swoich rozmiarów to ona nie należała. I tak z łowiska na łowisko kręciliśmy się w zasadzie koło brzegu, tak na głębokości 15 do 20 m. W miedzy czasie obiadek i kawki do oporu. Tak w zasadzie minął pierwszy dzień na łowiskach, i czas było zawijać do portu na wyspie do którego wpływaliśmy o 18. Zacumowaliśmy w spokojnym miejscu do nabrzeża przy samym miasteczku Nexo A że humory nam dopisywały wyruszyliśmy pooglądać okolicę. Po powrocie kolacyjka, trochę dyskusji i spać. Rano o 4 wypływamy z portu gdyż na łowisko mamy 2 godziny przelotu. Wschód słońca zastaje nas już na morzu niebo się przejaśnia i po śniadaniu zaczynamy łowić. Pierwszy napływ, głębokość 50 m jak w studni, drugi to samo, i kolejny, kolejny, kolejny.... aż tak do Kołobrzegu. Krew nas zalewała jak widzieliśmy jak szyper napływał na łowiska, aby jak najprędzej do Kołobrzegu. A my: "nie machaj wędą bo i tak nie będą" Co tu dużo opisywać, szyper po prostu miał nas głęboko gdzieś a jego umiejętności w znajdowaniu ławic na morzu równały się zeru. Nawet optymistyczny Bartek wyglądał jakoś głupio chociaż złowił dorszyka jak pilkiera.I w wisielczym nastroju wpływamy do portu. Po zacumowaniu rozglądałem się za armatorem ale się nie pojawił. Pewnie został uprzedzony przez załogę o naszym nie zadowoleniu któremu chciałem dać upust. Dopiero na drugi dzień w rozmowie z telefonicznej z armatorem po prostu na nim się wyżyłem. Szyper drugim dniem swojego lenistwa i ignorancją zrąbał nam całą wyprawę na Bornholm. I tu sprawdziło się przysłowie "cudze chwalicie, swego nie znacie" nie ma to jak we Władysławowie. Pozdrawiam Jan Edited May 2, 2012 by okno Link to comment Share on other sites More sharing options...
Minus Posted May 3, 2012 Report Share Posted May 3, 2012 fajna relacja Link to comment Share on other sites More sharing options...
baloonstyle Posted May 4, 2012 Report Share Posted May 4, 2012 Najlepsza Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted May 4, 2012 Author Report Share Posted May 4, 2012 To gdzie oklaski Link to comment Share on other sites More sharing options...
Minus Posted May 4, 2012 Report Share Posted May 4, 2012 jogi babu brawo Jasiu Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted May 17, 2012 Author Report Share Posted May 17, 2012 (edited) Witam Jakoś długo nie mogłem wytrzymać bez kołysania na falach Bałtyku i w poniedziałek 14 maja melduje się we Władysławowie przed świtem. Tym razem zabieram ze sobą córkę która jeszcze nie łowiła dorszy w Bałtyku a wędkowała ze mną na jeziorach łowiąc szczupaki. Świt zastaje nas w porcie a słońce wychyla się za horyzontu Tym razem wybrałem jednostkę m/y Nautic O godzinie 7 wypływamy zostawiając brzeg za sobą który powoli znika w oddali. Jednostka szybka więc dzielnie parła do przodu zostawiając za sobą spienione fale. Po 1,5 godzinie docieramy na pierwsze łowisko, sygnał, pilkiery do wody i się zaczęło łowienie. Córki pilkier opadł na dno pierwsze poderwanie i dorsz zacięty. Kij wygięty a córka dzielnie walczy aby go wydostć z głębin Bałtyku, no i wreście jest na powierzchni słusznych rozmiarów i wadze. Wziął na przywieszkę imitującą krewetkę. Dwa sygnały i dalej na następne łowisko. A że dorsze współpracowały z córkąi bardzo dobrze to i efekty było widać kaście. Głupawe miny stojących obok świadczyły kto tu umie łowić. Dublety i tryplety nie należały do rzadkości aż sam się dziwiłem jak ona daje radę je wyciągać. I tak z łowiska na łowisko pływaliśmy i łowiliśmy.Towarzyszyły nam inne jednostki na których było widać że dorsze dobrze współpracowały z wędkarzami. Słońce przeszło na zachodnią stronę oraz rączki bolały od wyciągania dorszy więc trzeba było obrać kierunek do portu. W porcie meldujemy się o godzinie 16, wypakowanie na nabrzeże, podziękowanie armatorowi P.Olkowi za rejs, i do domu. Nie da się opisać głupawych min łowiących obok córki których w ilości pobiła nawet czterokrotnie. Ubaw miałem po pachy a uśmiech od ucha do ucha. Nawet mnie przebiła prawie dwukrotnie. Na tym jednym rejsie nie koniec i ciekaw jestem jak jej pójdzie za dwa tygodnie na jednostce Ostry. cdn....... Edited May 17, 2012 by okno Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nicco Puccini Posted May 17, 2012 Report Share Posted May 17, 2012 Okno, mistrzu Relacja najzwyczajniej wymiata, świetna jest:) Zdjęcia ogląda się z szerokim uśmiechu. Tak samo jak czyta o tym, że córka rozniosła innych na łopatki, osiągając znacznie lepsze wyniki od facetów obok...I kto powiedział, że to tylko męski sport? Gratuluje udanego wyjazdu i naprawdę dobrego opisu Link to comment Share on other sites More sharing options...
Magik Posted May 17, 2012 Report Share Posted May 17, 2012 Ile jednostek dziennie wypływa? Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted May 17, 2012 Author Report Share Posted May 17, 2012 ciężko określić Link to comment Share on other sites More sharing options...
baloonstyle Posted May 18, 2012 Report Share Posted May 18, 2012 Ile jednostek dziennie wypływa?Wszystko zależy od pogody, jeżeli jest ładnie to cały port wychodzi pod warunkiem ze ma wędkarzy. Jeżeli jest słaba to armator decyduje czy wychodzi , czy zostaje. Głównymi wyznacznikami są pogoda i wędkarze. Nic innego nie może zatrzymać szypra przed wyjściem. Link to comment Share on other sites More sharing options...
Magik Posted May 18, 2012 Report Share Posted May 18, 2012 A jak wygląda sprawa z wypuszczaniem złowionych ryb? W każdej relacji jaką czytałem (na tym czy innych forach) zdjęcia ukazują dorsze w skrzyniach, że ryby nie wracają potwierdzają usługi oferowane na kutrach (np. patroszenie złowionych ryb). Limit połowowy jak dobrze mi wiadomo wynosi 7 sztuk. Do czego zmierzam, mianowicie po co komu taka ilość ryb co tydzień? Jeździć by później rozdać rodzinie, znajomym? Jaki to ma sens? Oczywiście rozumiem że szybko wyciągnięty dorsz nie zdąży wyrównać ciśnień i tak czy siak zdechnie, ale czy nie warto w takim razie rzadziej jeździć? Sam będąc wędkarzem wiem jak ciężko się powstrzymać w szczególności gdy wyprawy są udane. Nie chce by ktokolwiek poczuł się atakowany, bo nie taki cel tej wypowiedzi, lecz chciałbym by każdy przed kolejną wyprawą zastanowił się ile ton ryb dobrego dnia są w stanie wyciągnąć wędkarze ze wszystkich kutrów. Link to comment Share on other sites More sharing options...
baloonstyle Posted May 18, 2012 Report Share Posted May 18, 2012 (edited) Jeżeli chodzi Tobie o rybostan morski tej populacji to wędkarze z całego naszego wybrzeża nie robią nawet 1% tego co robią rybacy. Nigdy nie ma tak ze zawsze rybka bierze, każdy ma głowę i jak złapie dajmy to 10 nie musi dalej łapać, może odpuścić. Ja jeżdżę bo lubię łapać na kutrach bardziej niż łapać z brzegu na rzekach.Gdybym miał więcej kasy to pływam bym co dziennie bo to nie tylko chodzi o ryby, jednak tez zgodzę się z Tobą że presja na mięso na morzu jest duża. Inna sprawa że tylko u Nas w kraju są limity połowowe dorsza przez wędkarzy, nigdzie w europie tego nie ma. Mam masę znajomych na morzu i często jak wszyscy łapią ryby ja siedzę w sterówce i rozmawiam. Po za tym po pytaniu wnioskuję że nie próbowałeś łapania dorszy, bo takie pytanie by się nie pojawiło. Jedź spróbuj, wyciągnij wnioski i zobaczysz jak to wygląda na prawdę, bo żadna relacja ani zdjęcia nie oddadzą tego co dzieje się na morzu. Co do złowionych ryb to możesz je wypuszczać nawet jak dorsz jest rozsadzony od środka po zmianie ciśnienia. Nikt tu nie pisze ze nie wypuszcza dorszy. W morzu jest wiele stworzeń które docenia żywego, bądź rozsadzonego dorsza. Nie raz wypuszczałem dorsze np. w Łebie bo brały takie go 30 cm, a co się z nimi dalej działo to nie wiem ale morze na pewno je spożytkowało. Nakłada się na to jeszcze jeden aspekt.Typowo ludzki. Wędkarstwo morskie istnieje tylko dzięki nam wędkarzom, a żeby wędkarze się pojawiali musi być sporo ryb na pokładzie każdego dnia, potem pojawiają się opinie , wypowiedzi , zdjęcia itd. Tak to się kręci. Teraz jeżeli płyniesz na rejs 10 h , płacisz 200 zł i po 30 minutach masz 7 ryb i armator wraca do portu, to logiczne że już nigdy nie popłyniesz bo to nie ma sensu i nie kalkuluje się jeżeli chodzi o koszty i czas spędzony na morzu. Po kilku takich sytuacjach wędkarstwo morskie padnie bo kto je będzie utrzymywał, to nie jest wyprawa za free tylko pełno kosztów, rejs, zupa do auta, micha i nie często nocleg. No i kolejny aspekt ludzki. To taki że większość ludzi przyjeżdża na dorsza typowo po m9ięso, a świadczą o tym lodówki w autach i masa innych cudaków do przewożenia ryb. Sporo ludzi pyta o wyniki w dniach wcześniejszych, jak myślisz po co ? Większość ludzi którzy jeżdżą na dorsze to nie wędkarze ponieważ nie mają nawet karty wędkarskiej, nie mieli nigdy ryby słodkowodnej na kiju, nie znają przepisów po prostu jadą , płacą wymagają i tak to wygląda.Takie realia i nic z tym nie zrobisz. A co do nie przestrzegania limitów to prawda jest taka że na wodach morskich jest dużo więcej kontroli niz na śródlądowych więc lepiej zająć się wodami śródlądowymi bo morze nie jest zagrożone przez wędkarzy. Edited May 18, 2012 by baloonstyle Link to comment Share on other sites More sharing options...
Minus Posted May 18, 2012 Report Share Posted May 18, 2012 Wielkie brawa Janku za wpis, no to córka Twoja pokazała klasę. Rozumiem że już się dziewucha wkręciła i zostanie wilkiem morskim. ps czyli krewety chodzą Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted May 18, 2012 Author Report Share Posted May 18, 2012 Za tydzień Ostry a za dwa Marinero Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted May 27, 2012 Author Report Share Posted May 27, 2012 (edited) Witam W sobotę 26 kwietna jestem ja i moja córka znowu we Władysławowie. Tym razem na jednostce Marinero II. O godzinie 6 wypływamy wraz z innymi jednostkami. Jednostka szybka więc godzinka przelotu i jesteśmy na pierwszym łowisku na podwodnych górkach, głębokość 50 - 60 m, i wyciągamy pierwsze dorsze. trochę połowiliśmy w towarzystwie innych jednostek. Pogoda się poprawiła i zaczęło przypiekać słoneczko więc czas było zrzucić z siebie trochę ubrania. Następne łowiska już na głębokiej wodzie 80 - 85 m które okazały się mało rybne. Dorsz rozproszony i trudno go było znaleźć chociaż pojedyncze sztuki dało się złowić. Podsłuchując rozmowy z innych jednostek dało się usłyszyć iż inni też maja problemy ze znalezieniem ławic dorsza. Jednostki jak i dorsze rozproszone po morzu i na łowiskach spotykamy tylko pojedyncze kutry oraz straż graniczną która nas skontrolowała. Zmiana kapitana jednostki i kierujemy się bliżej brzegu znowu na podwodne górki. Pogoda się pogoroszyła zaczął wiać wiaterek więc trzeba było przeprosić cieplejszy ubiór. I tak z górki na górkę aż do 19 wyciągaliśmy pojedyncze sztuki. Dorsz przeważnie skubał nasze przywieszki ale i od czasu do czasu czepiał się pilkierów. Słoneczko już zachodziło więc czas było wracać do portu, więc kapitan i jego pomocnik obrali kurs do portu. Do portu wpływamy o 20 zapakowanie do samochodu i kierunek dom. Za tydzień ostania wyprawa tej wiosny na łodzi Marinero I, oczywiście z młodym wilkiem morskim. Pozdrawiam Jan Edited May 27, 2012 by okno Link to comment Share on other sites More sharing options...
Nicco Puccini Posted May 28, 2012 Report Share Posted May 28, 2012 Gratuluję udanej wyprawy, naprawdę fajnie musiało wam się łowić w rodzinnym duecie, a jak wszyscy wiemy- w świetnym towarzystwie łowi się mega przyjemnie.... No i jak zwykle- relacja super Świetne połączenie zdjęć z tekstem Link to comment Share on other sites More sharing options...
okno Posted June 5, 2012 Author Report Share Posted June 5, 2012 Witam A na takie przynęty łowie dorsze Link to comment Share on other sites More sharing options...
Recommended Posts