Jump to content

"gryzienie sie zapachow"


robson2325
 Share

Recommended Posts

Witam, na początek chciałem się przywitać z wszystkimi bo jestem tu nowy ;)mimo ze zima za oknem ale apetyt na ryby wielki,mam pytanie i dotyczy one gryzienia się zapachów, czy jakieś zapachy nie bardzo moga byc razem ze soba ? I drugie pytanie trochę bardziej skomplikowane. Jeżeli nece na łowisku przykładowo makaronem,grochem i kukurydza plus smrodek o zapachu czerwonych robaków to czy dodanie jeszcze czegoś o zapachu np piernika może zaszkodzić lub pomoc ? Albo jeżeli wrzuciłem makaron,groch i kukurydze plus smrodek to czy tego samego dnia moge wrzucic tam to samo np z zapachem wanilii ? Przepraszam jeżeli to banalne pytania ale mój staż wędkowania nie jest za długi ;) pozdrawiam. Robert

Link to comment
Share on other sites

witam,

stosując konkretny zapach na wybranym łowisku powinieneś próbowac różnych ale współgrających ze sobą. Tzn. jak słodko, to słodko, jak ostro to ostro. Nie ryzykowałbym łączenia np. czosnku i wanilii. Próbuj nęcić z jednym zapachem, jeśli nie odniesie to skutku, zmień stanowisko i spróbuj z nowym.

Link to comment
Share on other sites

czy jak dodaje do zanety smrodek o zapachu czerwonych robakow to on sam wystarczy czy moge dodac jeszcze np. aromat waniliowy ?

 

Chyba nie do końca przeczytałeś mój poprzedni post, a może nie dokładnie. Sam bym nie ryzykował takiego połączenia, ale może na Twoim łowisku to zda egzamin??

 

i czym wedlug was najlepiej zwabic leszcza wiosna ?

 

Raczej na słodko, ale wiosną z zapachami bardzo delikatnie, łatwo przedobrzyć.

Link to comment
Share on other sites

Czujesz, że coś dzwoni, ale do końca nie wiesz gdzie i co ;)  Zanętę uatrakcyjnia się żeby mocniej działała na zmysły ryby. Na zmysły. Czyli na smak, węch i wzrok. Nie ma sensu dublowanie atraktorów działających na smak /chociaż np.karpiarze często tak robią/. Napiszę przykładowo o co chodzi: jeśli dodasz wanilię, zioła np. kolendrę działasz głównie na węch. Dodając melasę, słodzisz czyli działasz na smak /są melasy zapachowe/ jeśli do zanęty dodasz pieczywo fluo, pobudzisz zmysł wzroku. To tylko przykładowe i dosyć proste chociaż kompletne połączenie. Dochodzą do tego jeszcze nośniki i rozpraszacze, gliny....

Pytałeś o zwabienie leszczy, co ważne wiosną. Ja na wiosnę używam rzeczy ostrych, ale w umiarkowanych ilościach. Od kilku lat mam przekonanie do śmierdziuchów rybno-halibutowo-rybnych :) Sprawdza się i czosnek, zwykły, mielony z torebki. Dobrze też dodać do zanęty oleju. Powiedzmy 2-3 łyżki stołowe na kilogram zanęty. Może być zwykły słonecznikowy.

Link to comment
Share on other sites

Guest woldi

Nie ma sensu dublowanie atraktorów działających na smak

Ja uważam, że jest i to olbrzymi, a w szczególności na wodach trudnych, gdzie trzeba często zmieniać typ przynęty by mieć pożądane efekty choć akurat leszcza, z racji jego braku ostrożności, zbytnio to nie dotyczy :) Na wiosnę uważaj z siłą atraktora, bo łatwo przedobrzyć

Link to comment
Share on other sites

A nie za ma co Wind.  Dla mnie lato, to właśnie czas słodyczy. Wszelkie miodowo-lipowe wanilie złamane nutką róży.. ;)

 

Woldi, nie wiem co to dla Ciebie "trudna woda". Dla mnie to np. kanał gdzie co tydzień są organizowane zawody i rybom się w ...głowach poprzewracało, wtedy rzeczywiście - trzeba robić cuda. Kolega zaczyna łowienie, podałem prostą receptę, a Ty chcesz od razu wsadzić go na wysokiego konia. Może i dobrze. Napisz co z czym się gryzie albo nie, to i ja skorzystam. :) Są w mojej okolicy łowiska często i gęsto nawiedzane, gdzie panuje "wyścig zbrojeń" - on wsypał dziś 3 kg Lorpio, to ja jutro doładuję 4kg Marcela. Za tydzień ten co wsypał 3 Lorpio wali 5 kg Marcela + zmielone łupiny kokosa. ;) ... itd. W tych wodach wiosna, nie wiosna zanęta musi być bogata i złożona.

PS Leszcze może nie tyle cechuje brak ostrożności co wielka żarłoczność, wtedy rzeczywiście głupieją, ale czasem wystarczy spiąć jednego żeby głupota przeszła im na długi czas  :)

Link to comment
Share on other sites

Guest woldi

Napisz co z czym się gryzie albo nie, to i ja skorzystam.

Moim zdaniem nic się z niczym nie gryzie i często bezsensowne połączenia są skuteczne. Robiłem tak zwariowane miksy, że już nic mnie nie zdziwi :) Jednym zdaniem:wszystkie chwyty dozwolone ;)

Edited by woldi
Link to comment
Share on other sites

W wędkarstwie piękne jest to, że zawsze jest miejsce do eksperymentów i nowych rozwiązań zanętowo-przynętowych. Ryby są na tyle nieobliczalne(na szczęście) że ogólnie przyjęte zasady i reguły często biorą w łeb. Oczywiście, istnieją wypracowane przez lata schematy nęcenia, przypisane konkretnym gatunkom ryb zapachy i składniki zanęt, które mają zapewnić przyzwoity połów. Wielu wędkarzy trzyma się kurczowo owych schematów, wierząc święcie że jest to jedyna droga do sukcesów, bo przecież to poleca i tak łowi mistrz X czy Y. Jest to szkoła zachowawcza, pewnej wędkarskiej poprawności, gdzie wszelkie eksperymenty ograniczone są do minimum. Przy założeniu że wszystko przygotujemy zgodnie z zaleceniami mistrzów, możemy liczyć na przyzwoite wyniki w większości naszych łowisk. Bez jakichś spektakularnych wpadek, po prostu w granicach średniej statystycznej udanych połowów.Jednak dla mnie bliższa jest szkoła którą prezentuje Woldi. Czyli ciągłe poszukiwanie nowych rozwiązań zanętowo-przynętowych, łączenie z pozoru nijak do siebie nie przystających zapachów i smaków. Często przynosi to nadspodziewanie dobre efekty, ale trzeba obiektywnie przyznać że nie obywa się bez wpadek. Jednak dzięki takiemu podejściu, mam wrażenie że jestem "o stopę" przed kolegami podczas wspólnych wypraw. Dla przykładu, nie boję się łączyć zanęty o waniliowym słodko-mdłym zapachu z dodatkiem przynęt zanętowych przyprawionych pikantną curry. Albo zanęta o zapachu piernika i dodatek przynęt o silnym zapachu czosnku Na swoje ulubione płocie, stosuję z upodobaniem zapachy przypisanie leszczowi jak: wanilia, kolendra, piernik,cynamon. Jednak na wiosenne płocie najlepiej sprawdza mi się połączenie nostrzyka, kopru włoskiego i kolendry, w proporcji 1:1:1. Anyż, obojętnie w jakiej porze roku, uważam za aromat zdecydowanie przereklamowany. W przypadku wiosennego leszcza b.skuteczne jest połączenie wanilii z koprem włoskim w proporcji 2:1. Wanilia najlepiej Marcela. Do zanęty dobrze jest dodać sporo pociętych czerwonych robaków, chociaż jest ryzyko że w zanęcie mogą zagościć okonki. Latem do zanęty leszczowej dodaje dużo ziaren( pszenica, kukurydza) o różnych zapachach np.kukurydza-cynamon, pszenica przyprawiona gniecionymi racicznicami. Na karpie celowo nie poluję i są dla mnie przyłowem, takie do 5-ki. Większe wygrywają ze mną, gdy łowię na odległościówkę lub bata. Koledzy karpiarze, nęcą te ryby przedziwnymi zestawieniami smakowo-zapachowymi i często mają imponujące efekty.

Link to comment
Share on other sites

Nie jestem wędkarskim oportunistą co to wyłącznie z czerwonym robaczkiem w krzakach... ;) Też lubię sobie poszaleć z "dziwnymi" zanętami i przynętami, ale myślę że przyznacie, że skomplikowane mieszanki nie zawsze i nie wszędzie są potrzebne.

Link to comment
Share on other sites

Spławiku, jest dokładnie tak jak piszesz. Nie wszędzie jest potrzeba a nawet sens, stosowania skomplikowanych zanęt. W promieniu kilkunastu km. mam różne typy łowisk: ciepłe i zimne kanały, które wraz z trzema jeziorami włączone są w system chłodzenia dwóch elektrowni. O rzut beretem mam rzekę Wartę i kilka starorzeczy. Na kanałach od wiosny do późnej jesieni, odbywają się liczne zawody wędkarskie i do wody trafiają setki kilogramów wyrafinowanych zanęt, bogato okraszonych robactwem. Ryby w tych kanałach są tak zmanierowane, że reagują tylko na silne, bogate zanęty z dawkami atraktorów które wręcz "walą po nozdrzach". Zupełnie nie reagują na proste mieszanki, więc nawet w łowieniu indywidualnym trzeba nęcić zanętami z górnej półki. Odwrotnie jest w Warcie i starorzeczach. Tu ryby wchodzą właśnie w proste mieszanki na bazie śrut kukurydziano-pszenno-owsianych i pasz dla zwierząt hodowlanych, z ledwo wyczuwalnym ziołowym dodatkiem. Z firmówek sprawdzają się najtańsze Trapery, Gut-mixy czy Lorpio. W Warcie i starorzeczach ryby nie znoszą silnych stężeń atraktora a nawet wręcz je odstraszają. Dotyczy to "mojego" odcinka Warty, bo już na poznańskim odcinku gdzie często są zawody sytuacja jest odmienna.

Link to comment
Share on other sites

Ilu wędkarzy tyle teorii i każdy ma rację. :) Ja też mam swoją, zupełnie odmienną od prezentowanych. 

Podstawą od której wychodzę to sam węch. Próba porównania węchu ludzkiego z węchem ryby to porażka na samym starcie. To tak jakby chcieć porównać węch człowieka z węchem psa. W przypadku człowieka już trudno mówić o węchu, to raczej rozpoznawanie wielu zapachów, stosowany niemal wyłącznie w kulinariach. Pies jak i inne zwierzęta nie mają takiego dylematu. Zapach mówi im czy zbliża się zagrożenie, czy wróg, czy przyjaciel, czy też coś smakowitego na "ząb". Ryby również nie mają dylematów związanych z kunsztem wędkarza wznoszącego się na szczyty własnej przebiegłości podczas dosmaczania zanęty a jedynie rozpoznają wyżej wymienione. A czułość węchu mają o wiele większą od psa i jest to poważny problem sprawiający, że zanęta tylko minimalnie zbytnio dosmaczona przekazuje sygnały zagrożenia a nie, że otwarto nową stołówkę. Z drugiego końca kija koniecznie trzeba brać pod uwagę, a o czym pisał Splawik66, że to co dla nas pachnie paskudnie dla ryb może być obietnicą wielkiego żarcia. :) 

Są jednak prawdy ogólne przy zapachach i najważniejsza jest ta dotycząca zapachów i smaków słodkich. Otóż zbyt duża ilość zapachu lub smaku słodkiego przechodzi w gorzki. Tak, to prawda. Coś co jest słodkie jest słodkie, ale jak to jeszcze dosłodzić kilkunastoma dawkami to zaczyna być wyczuwalny gorzki zapach lub smak.

Kwaśny zapach i smak to zawsze dla ryb zagrożenie. Niezmiennie, a co może co poniektórych zaskoczyć, kojarzy się to rybom z fermentacją czegoś w wodzie a w praktyce strefę beztlenową. Z tego też powodu już od wielu lat nigdy nie stosuję ziemniaków i chleba w zanęcie, w ogóle. Czasem stosuję bardzo skuteczny makaron ale tylko w przypadkach gdy wiem, że leszcze go wyjedzą do ostatniego kawałka. W przeciwnym wypadku można pozbawić tlenu kawał wody.

I na koniec ciekawostka. Ci co mnie znają pewnie wiedzą od ilu lat noszę ze sobą w torbie wędkarskiej popielniczkę, bo ja nie pamiętam, tak dawno to było jak zacząłem. :) A zacząłem dokładnie wtedy, gdy czytałem o różnych truciznach w wodzie i że jeden niedopałek w ciągu kilku godzin skaża metr sześcienny wody a w efekcie o wiele większy obszar wody, ktory ryby również omijają wyczuwając truciznę w wodzie.

 

Reszta to nasza nieujarzmiona fantazja i magia, która ma sprawić, że ryby same będą wyskakiwały na brzeg, prosto do wiaderka z zanętą. :D 

Link to comment
Share on other sites

Docio, generalnie zgadzam się z Tobą co do roli zmysłu węchu u ryb.Ale moim zdaniem, są jeszcze dwa czynniki które mają kluczowe znaczenie z punktu widzenia skuteczności wędkowania. Pierwszy to ciekawość u ryb. Wszystko co nagle pojawia się w ich środowisku, wpierw budzi strach(ucieczka) a następnie ciekawość. Jak wiadomo, ciekawość to pierwszy stopień do piekła. Ryby podpłyną do naszej zanęty,aby sprawdzić nowy element w swoim środowisku i czy ewentualnie da się to zjeść. Jeżeli zaintryguje je smak czy zapach zanęty, wtedy będą w niej żerować a niektóre trafią na naszą przynętę na haczyku. Właśnie te kończą często w rybim piekle, czyli na patelni. Pierwszy czynnik czyli ciekawość, wiąże się ściśle z drugim, czyli aktualnym zapotrzebowaniem na pokarm i zawarte w tymże składniki odżywcze. Ryba jak każde żywe stworzenie,potrzebuje do prawidłowego funkcjonowania organizmu, różnych składników diety. Będą to węglowodany, białka, tłuszcze, cukry, witaminy i minerały. Jeżeli więc trafimy z naszą zanętą i przynętą w aktualne potrzeby ryb, to jesteśmy w domu. Dzikie zwierzęta w tym ryby, nie tracą energii bez celu i mając do wyboru poszukiwanie pokarmu albo naszą zanętę, pójdą na łatwiznę(jak podmiejskie dziki). Warunek jest jeden, zanęta i przynęta muszą zawierać te składniki, których ryba w danej chwili poszukuje. Kto trafi, ten zwykle osiąga nieprzeciętne wyniki. Należy jednak pamiętać że dla ryb, silniejszy od głodu jest instynkt przetrwania. Więc ryby czując zagrożenie, kojarzone z jakimś rodzajem pokarmu, będą go omijać z daleka. Zjawisko to jest znane szczególnie łowcom karpi, dlatego tak skuteczna bywa zmiana smaku i zapachu podawanej karmy.

Link to comment
Share on other sites

Guest woldi

myślę że przyznacie, że skomplikowane mieszanki nie zawsze i nie wszędzie są potrzebne.

Zapachowe są, ale tylko jeśli chodzi o karpia, bo...

dla ryb, silniejszy od głodu jest instynkt przetrwania. Więc ryby czując zagrożenie, kojarzone z jakimś rodzajem pokarmu, będą go omijać z daleka.

na wodach o małej populacji karpia to się sprawdza

Kwaśny zapach i smak to zawsze dla ryb zagrożenie. Niezmiennie, a co może co poniektórych zaskoczyć, kojarzy się to rybom z fermentacją czegoś w wodzie a w praktyce strefę beztlenową. Z tego też powodu już od wielu lat nigdy nie stosuję ziemniaków i chleba w zanęcie, w ogóle.

słyszałem, bo sam nie próbowałem, że kolesie mają fajne wyniki nęcąc sfermentowaną kukurydzą więc może to nie do końca prawda

są jeszcze dwa czynniki które mają kluczowe znaczenie z punktu widzenia skuteczności wędkowania. Pierwszy to ciekawość u ryb.

Prawda, a najlepszym przykładem jest lin, który jest tak ciekawski, że łowiąc na spławik wykładany warto często przerzucać zestaw lub szurać po dnie by wzbijać obłoki mułu co go dodatkowo wabi, a w upalny bezwietrzny dzień dobrze jest wejść do wody i zamieszać dnem. Lin szybko w taki rejon zawita i z chęcią zagryzie ;) pęczek czerwonych robaków czy rosówek :) Leszcze natomiast momentalnie witają rzuconą zanętę i to nie tylko małe sztuki. Co prawda łopaty za chwilę odpłyną, ale wieczorem ( zależy od jeziora ) powrócą i zaczną szamać :)

Link to comment
Share on other sites

To i ja dorzucę swoje trzy grosze:)

Ja ktoś wyżej napisał, wiosna zapach typu smrodek lub zioła, lato jesień na słodko. 

Co do całej mieszanki to powiem tak, nie trzeba wcale kombinować. Jeżeli zanęt ma być kupna to: dobrze namoczyć, połączyć z gliną dodać przynęty zanętowe i gotowe. Jeżeli ziarna, to ja bym nie dawał nic więcej jak dwa rodzaje. Bardziej jest ważne sposób podania, miejsce podania towaru i budowa zestawu-ewentualnie jego prowadzenie. Nie ma złotych receptur :) 

Link to comment
Share on other sites

Dziękuję wszystkim za odpowiedzi i mam kolejna porcje pytań jeżeli można :) 1. Czy necenie makaronem wymiesznamym z kupiona zaneta plus smrodek lub np czosnek miało by sens ? 2. Czy wazna jest godzina o której necimy ? A pozniej lowimy ? 3. Może trochę banalne pytanie ale czy jeśli podczas sporadycznych wypadów na ryby i zanecania tylko wtedy podchodzily tylko malutkie leszczyki takie do 0.7 kg to czy jest szansa ze przy stałym neceniu podejdą większe ? (gdzieś czytałem ze jak podchodzą tylko takie to większe juz nie podejdą) 4. Czy zna ktos moze jezioro Otomin w Gdańsku i mógł by coś doradzić ? Pozdrawiam. Robert

Link to comment
Share on other sites

Ja raz miałem tak:

pierwsze nęcenie, drugie nęcenie, trzecie i nie wytrzymałem i pojechałem leszczyków do 500g multum jeden 1500 z każdym kolejnym nęceniem były coraz większe w ostatni dzień same między 1500-2500. Nęciłem po południu/wieczorem łowiłem o świcie do 9-10. 

Ja parę razy łowiłem na otominie, drobnej płoci zatrzęsienie, dużej też sporo ale podchodzi po dłuższym nęceniu, leszczyka średnio łowiłem taki do 500g. Moje zdanie jest takie że tam pływają spore leszcze, ale trzeba znaleźć dobre miejsce i nęcić parę dni. Jezioro fajne, ciekawe ale ciężkie dojście, bo auto idzie zostawić tylko w jednym miejscu, a tam akurat multum ludzi.

 

Z marszu też idzie połowić duże leszcze, ale trzeba znać wodę i mieć dobre miejsce. 

Edited by jonasz7
Link to comment
Share on other sites

  • 2 weeks later...
Guest ŁYSY0312

A ja nawiąże jeszcze do sprawy aromatów wędkarskich i wyłamię się z ogółu - wogóle nie używam żadnych atraktórów zarówno na zawodach jak i przy łowieniu prywatnym. Jedyny wyjatek robię dla wanili naturalnej sensasa którą stosuję w przypadku gdy chcę podrasować ziemię/glinę. Oczywiście ta reguła dotyczy tylko zanęt kupnych ze średniej i wysokiej półki. Tych najtańszych typu śmieciowy traper po 6zł za 2 kg wogóle nie stosuję. Wolę 1 kg dobrej mieszanki wymieszany z ziemią gliną niż kocioł byle czego.

Co mi daje brak atraktora w zanęcie? Otóż może i ryba wolniej mi wchodzi w zanętę ale żeruje spokojniej, pewniej i nie odskakuje, a brania "nie falują".

Link to comment
Share on other sites

Guest woldi

wyłamię się z ogółu - wogóle nie używam żadnych atraktórów

Nie wyłamałeś się, bo nastawiając się na leszcze lub liny też nie używam atraktorów. Jedynym przypadkiem kiedy musiałem użyć polując na łopaty zdarzyło się po kilkumiesięcznych połowach w tym samym miejscu na j.Kamień. W tym wypadku właśnie aromatyzowanie ziarna spowodowało ponowne brania ryb od 2kg. w górę.

Jedynym gatunkiem, przy połowie którego prawie zawsze stosuję aromaty jest karp

Link to comment
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
 Share

  • Recently Browsing   0 members

    • No registered users viewing this page.
×
×
  • Create New...