Skocz do zawartości

Wieści znad wody


grzybek
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Wczoraj kolejny wypad na Martwą Wisłę z Pawłem i z Krzysztofem.

Wypoczęci, w doskonałych humorach odpalamy Predatora i ruszamy w drogę.

Zabezpieczona wcześniej przed opadami podłoga śliska od porannej rosy ale w miarę używania staje się naszym przyjaznym landem na wodzie.

 

Tradycją jest już oczekujący w lodówce browar dla pierwszego kto wyciągnie rybę z wody - nie będę pisał kto wygrał :D

 

Przygotowaliśmy trzy zestawy trolingowe dla Pawła bo ostatnio słabo trzymał broszkę żony przed wypłynięciem.

Oddałem mu swoją wędkę po pierwszym braniu ale uparł się, że nie będzie wyciągał tej ryby...

Trudno, oddał mi tym samym wygraną ;)

 

Pierwszy sandacz zameldował się na pokładzie a zaraz później został zwrócony wodzie - krótki.

Warty był browarka :cheers: - jak to mówią: Twoje zdrowie - gardło moje.

To miał być dzień Pawła i tak było! Jego kolej.

 

Odpłacił nam kolejnym holem i wyjęciem swojej następnej życiówki - szczupakiem 60cm.

 

post-1419-0-71540500-1381648192_thumb.jpg

 

Rybka w doskonałej kondycji, wypasiona, tłuściutka... :wub:

 

Chłopaki głośno kombinują po drodze, jak tu zmienić regulamin rywalizacji, żeby pozbyć mnie kolejnej, przyszłej wygranej?

 

Hehehe...

 

Na pokładzie ląduje kolejny sandał Pawła i na centymetry jest górą.

Nikt mu nie dorównuje w tej chwili.

Tym razem Krzychu popada w stresss i za nic nie chce łowić.

Nam gęby się nie zamykają i próbujemy go zdopingować.

Nie wiele to daje bo tylko nam dwóm udaje się prowokować rybki do ataku.

Lądują kolejne okonie i garbusy a wędka Krzyśka milczy.

 

Przemierzamy w trolingu trasę z Błotnika do hałdy fosfogipsów.

Podziwiamy naszą rodzimą polską, złotą jesień i klucze odlatujących ptaków.

Szukamy znajomych dzikich świnek na brzegu i podpatrujemy polujące czaple.

 

Nad wodą lekki wiaterek popycha nas w siną dal...

A'hoj przygodo! Chwilo trwaj.

 

W drodze powrotnej mój woblerek zaczyna czepiać się dna więc wyjmuję wędkę z uchwytu i podrywam go żeby uniknąć zaczepienia jakiegoś zielska czy zaczepu i w tym momencie czuję kolejne branie!

Ląduję fajnego sandałka, równie wypasionego jak kaczodzioby Pawła pomimo, że to samiec.

To pierwsza w tym roku ryba wyjęta przeze mnie w trolingu z ręki.

Jestem za leniwy i normalnie trzymam ją w uchwycie przed sobą by móc swobodnie sterować i obserwować ekrany echosond.

 

W sumie złowiliśmy 4 sandacze, 3 okonie i jednego szczupaka.

Pewnie żaden wyczyn ale najważniejszy jest fun, wspólne wędkowanie i obcowanie z naturą.

 

Paweł w tym rejsie podwyższył swoje dwa kolejne, wędkarskie wymiary a zadowoleni byliśmy wszyscy.

Kibicowaliśmy mu solennie.

Wspólnie wędkujemy, pomagamy sobie wzajemnie i nie ma lipy.

Wierzę, że możemy sobie ufać.

 

Pamiętaj Paweł! Z każdym kolejnym wymiarem będzie Ci trudniej :P

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trochę błędów zrobiłeś Krystian.

 

Nie zauważyłem żebyś używał jakiegokolwiek przyponu.

Agrafka musiała być kiepskiej jakości.

Masz problem z utrzymaniem kija.

 

Trzymasz go za wysoko, nie powinieneś pozwalać na wyskakiwanie szczupaka z wody.

 

Hol nie jest trudny jeżeli nie trzymasz kija w pionie.

Prowadź rybę na boki, pozwól jej się wyszaleć.

 

Kiedy doprowadzisz szczupaka do zmęczenia możesz bez podbieraka podebrać go ręką zaciskając palce na karku, tuż za pokrywami skrzelowymi.

Jeden zdecydowany chwyt i masz rybę na brzegu - jest Twoja.

 

W momencie konfrontacji ryby z brzegiem, z łodzią, z pomostem nieuniknione stają się podobne odbicia.

One powodują rozpinanie agrafki i zrywanie przyponów.

 

Następną razą pójdzie Ci lepiej :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przede wszystkim pierniczyłeś sie z nim, jak matka z łobuzem. Po drugie, jak się już zatnie rybę, to natychmiast wybierasz miejsce lądowania z łatwym dostępem. To miejsce było do kitu.  Dociągając rybę do ręki luzuj hamulec, jak dla okonia - ma oddawać lekko żyłkę. A już w ostatniej fazie dociągania do ręki, masz być gotów do chwycenia jej! I już! ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyskoczyłem tylko na chwile sprawdzić moją pierwszą plecionke która dzis kupiłem (0.18mm). Myslałem ze do plecionki nie potrzebuje przyponu, który miałem zawsze przy żyłce. Agrafka była z kamatsu do spinningu. Mimo tego używać przyponów? Czy moze polecacie wieksze agrafki? Myśle ze po takim doswiadczeniu teraz bym jej bardziej poluzowałi dał sie jej bardziej wyszumieć. Grzybek dzieki za fajne opisanie tematu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przewidując szczupaki w łowisku zawsze używaj przyponu.

Szkoda żeby przecinały linki i pływały hakiem w pysku.

Wbrew pozorom plecionkę bardzo łatwo przecinają zęby szczupaka.

Oddasz im w ten sposób szacunek.

To piękne i waleczne ryby.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

K_sroka krytykować Cię nie będę ale kilka uwag. Teorię holu mozna poznać perfekcyjnie z książki lub innego źródła ale nad wodą, w tym momencie górę biorą emocje i zapomina się o słowie pisanym. W dodatku nie da rady przewidzieć wszystkich sytuacji, więc teoria pozostaje zawsze teorią. Jeszcze ze dwa, trzy hole i emocje zastąpią odruchy predatora a wtedy wszelkie problemy się skończa. Ot saom życie łowcy, więc głowa do góry. :) 

Poważniejszą sprawą są inne elementy holu. Nigdy nie ściąga się większej ryby wyłącznie kołowrotkiem, przynajmiej gdy jeszcze walczy. Do tego wymyślili pompowanie kijem i od razu nie musi to wyglądać jak przy połowach dorszowych. Niewielkie podciągnięcia też są skuteczne. Możesz cieszyć się, że wędzisko wytrzymało i nie pękło gdy unosiłeś zębatego już na brzegu. Wyślizg jest jak najbardziej jedną z metod końcowego holu ryb ale tylko on a nie mocowanie się z rybą na brzegu. W tym momencie obciążenia nie wytrzymała agrafka ale gdyby wytrzymała, to na 90% nie wytrzymałby kij.

A w ogóle to gratki, takiej adrenaliny nie kupisz w sklepie, nawet w puszcze. :D 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj daliśmy po garach i skoczyliśmy z Krzychem ... a jak - na Martwą Wisłę.

Długo nie mogliśmy doczekać się pierwszego brania.

Dopiero daleko, za Przegaliną pierwsze zbójniki zaczęły gryźć.

 

W sumie marnie ale jakoś szło.

W drodze Krzychu przypomniał sobie, że dziś Św. Krzysztofa i dowalił kaczora 2kg :wacko:

Chyba chciał mnie dobić?

 

Nie dość, że złowiłem tylko jednego okonia to jego wypasiony szczupak zdołował mnie.

Nie szło mi...

 

Wciąż zmieniałem wobki ale ryby je omijały.

 

Krzychu łowi kolejną rybę, bolenia a ja okonia. Ale cóż to za oKoń?

To było piękne, równie wypasione rybsko jak jego szczupak - pocieszałem się.

 

post-1419-0-19019400-1381870304_thumb.jpg

 

W końcu nie było tak źle.

 

W sumie mieliśmy 4garbusy, bolenia, szczupala i w końcu trafił się oczekiwany sandałek.

Maluch ale nie zawsze niedziela.

 

Dzisiaj bez żadnej życiówki ale co tam, najgorszy dzień nad wodą lepszy od najwygodniejszego fotela.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj daliśmy po garach i skoczyliśmy z Krzychem ... a jak - na Martwą Wisłę.

No i jak już nie raz bywało, rozwiązał się worek menażerii złowionych gatunków.

Nie mogę oswoić się z tym, że na jednej wodzie na ten sam wabik w ciągu kilku godzin,

łowi się okonie,szczupaki, sandacze i bolenie.

post-604-0-77110600-1381951362_thumb.jpg

Coś jest na rzeczy bo już drugi raz mnie to spotkało.

Wszystko złowione na wobler "Górala". Próbowane były woblery sklepowe, kopytko, boczny trok, drop shot - bez kontaktu.

post-604-0-46339300-1381950225_thumb.jpg

O złotej godzinie czyli przed zachodem słońca, na kolację wybrał się rozbójnik  62cm 2kg.

post-604-0-24016400-1381950512_thumb.jpg

Gruby,szeroki i dosłownie tłusty.Ładnie się stawiał,szedł głęboko i wiedziałem od początku że to nie okoń ani sandacz.U mnie zawsze gra hamulec.Nieźle ciągnął pod łódkę do dna, ale widziałem  że trzymają obie kotwice, to nie obawiałem się obcięcia plecionki bez metalowego przyponu ale bałem się jej przeszorowania o kolumnę silnika. Po kilku tanecznych esach z pomocą Andrzeja trafił spokojnie do podbieraka.

post-604-0-98803800-1381951272_thumb.jpg

Przy odpinaniu woblera mocno zdziwiło mnie odłamanie jednego z haków dolnej kotwiczki. Jak podłej jakości by ona nie była, to jednak by złamać hak musiałbym to zrobić kombinerkami. Rok temu zrobiła mi to samo troć i poszła sobie w niebieską dal.

Po zachodzie słońca ryby poszły spać, żadnego kontaktu mimo różnych wabików i podchodów. Ta woda może dać sporo emocji.

Dzięki Andy za kolejną pouczającą wyprawę! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przy odpinaniu woblera mocno zdziwiło mnie odłamanie jednego z haków dolnej kotwiczki. Jak podłej jakości by ona nie była, to jednak by złamać hak musiałbym to zrobić kombinerkami.

 

 

To nie była kotwiczka Gamakatsu czy Owner;a - nie pamiętam dlaczego i po co zmieniałeś oryginał ale jak widzisz, zdarzają się takie akcje i warto wybrać najlepsze.

 

Co by było gdyby zaczepił się o jeden grot? Wiadomka :wacko:

Fajna rybka, tej Ci zazdraszczam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli o mnie chodzi to od lipca br jakieś 80 procent spina to na wobki "Góralskie" w trollingu - trochę Salmo, Rapala...

Po za tym boczny trok z podwójnym ogonkiem 1", kopyta Manns 2 i 3" w opadzie na sandacza.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czytałem już kiedyś :) Nie mówię, że nieskuteczne - tylko, że łowiąc wiekszość czasu na jeden rodzaj przynęty - nie mamy rozeznania w tym czy to ta przynęta jest tak skuteczna, czy może czas łowienia na nią robi swoje. 

Wiem, że są jeszcze takie aspekty jak wiara w daną przynętę, sam tak robię i wiekszość czasu lowie danym modelem itp, ale nigdy nie stwierdzam że ta jest najlepsza ponieważ nie mam takiego porównania i mieć nie mogę :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może inaczej Bartku...

 

Mam sporo woblerów, może ze setkę różnych firm.

Używam także gumek i złomu.

Nie mniej wierzę w te wobki które są skuteczne, na które mam brania.

Woblerów mojego kolegi używam zdecydowanie najczęściej bo jak danego dnia nie sprawdza się jeden model to zakładam inny.

Ostatnio testowałem kilka różnych, wcześniej skutecznych i dopiero któryś z kolei zdał na piątkę.

Okazała się nim srebrna "piątka" na którą wcześniej nic nie złowiłem.

 

Dla mnie liczy się akcja przynęty.

Lubię drobną linię w wodzie imitującą ruch ogona rybki.

Ta akcja przekłada mi się na czubek wędki który obserwuję.

 

Jeżeli te woblery sprawdzają mi się to nie widzę sensu używać innych i koło się zamyka.

 

To pierwszy sezon, kiedy tak długo i jednostajnie używam tych woblerów.

Poznałem je lepiej i przekonuję się jak każdy model pracuje.

Dużo zależy od ustawienia każdej osobnej sztuki.

Pomimo, że są do siebie bardzo podobne pracują trochę inaczej, czasem schodzą głębiej niż inne.

Łowisko wymaga różnych wariantów, także ryby preferują określone wielkości i pracę woblera.

Jeżeli komukolwiek uda się ustawiać pracę tych przynęt to już spory sukces.

Ja dopiero do tego zmierzam ale myślę, że z nie najgorszym skutkiem.

 

Warto pomyśleć, wyciągać właściwe wnioski i próbować.

Żeby tego poduczyć się choćby trzeba wciąż zbroić, ustawiać, testować, pływać, łowić.

Efekty przyjdą.

 

Jak to mówią, wiara w przynętę czyni cuda ale bez znajomości przynęt, zwyczajów i upodobań ryb, znajomości łowiska to wszystko na nic.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Próbuję zrozumieć Wasz tok myślenia i zastanawiam się, dlaczego miałbym łowić na mniej skuteczne przynęty?

 

Skoro sprawdzają mi się określone modele nie chcę używać innych.

Szkoda czasu.

 

Najczęściej łowimy na jednej łodzi w trójkę na różne przynęty i wyciągamy wnioski.

 

Zawsze staramy się wykorzystać to co mamy najlepsze w danej chwili w stosunku do łowiska i rybostanu.

 

Jeżeli wiem, że mój wobler w trolingu schodzi na 3,2m staram się pływać po 4m głębokościach.

W tym celu używam echosondy.

Jeżeli wypuszczam wobka na 20m za łodzią doskonale widzę do jakiej głębokości schodzi po odkształceniach na czubku wędki.

Widzę kiedy zaczyna szorować o dno.

 

Jedno jest pewne - wobler ma dwie kotwiczki i jeśli zaczepi cokolwiek na dnie jego praca zmienia się, co także widać na szczytówce.

Żeby był skuteczny groty kotwiczek muszą być czyste żeby praca była nienaganna, niezmącona.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

łowiąc wiekszość czasu na jeden rodzaj przynęty - nie mamy rozeznania w tym czy to ta przynęta jest tak skuteczna, czy może czas łowienia na nią robi swoje

 

Prawda uniwersalna, słuszna i dochodzi się do niej świadomie. :) To bardzo istotne stwierdzenie dla wedkarzy spinningistów ale i nie tylko. Kiedyś, gdzieś, czytałem o gościu, który łowił wyłacznie na dwa ziarna grochu. Biżuteria mu się nie czepiała haka, brania miał rzadkie ale jak już coś mu wzięło to... Po latach takiego łowienia postanowił coś zmienić w swoim łowieniu i zaczął łowić na...trzy ziarna grochu. Pierwsze branie jakie miał na te trzy ziarna zniszczyło mu sprzęt, więc go zmienił na mocniejszy. Brania były jeszcze rzadsze niż wcześniej ale jak już coś wzięło, to zawsze była to norma medalowa.

Osobiście, przed wyprawą, zawsze zastanawiam się czy moja zanęta będzie odpowiednia. Owszem, mam swoje gotowe, uniwersalne i skuteczne mieszanki na rzekę i wodę spokojną ale lubię sprawdzić, czy przypadkiem coś innego nie okaże się skuteczniejsze. A wtedy, przy mieszaniu zastanawiam się, czy przypadkiem jakiś dodatek, jak najbardziej pasujący do kompozycji, zamiarów i techniki, podniesie walory zanęty, czy może je  osłabi. :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

zastanawiam się, dlaczego miałbym łowić na mniej skuteczne przynęty

Absolutnie nie. :) Nie chodzi o to abyś łowił na sprawdzone już, mniej skuteczne przynęty lecz na te, które odrzuciłeś po kilkudziesięciu rzutach. Ale i te, sprawdzone już - mniej skuteczne, mogą okazaćsię killerami w określonych warunkach. :) Do tego potrzeba jednak ciekawości wędkarza, chęci sprawdzenia i to całkowicie indywidualna sprawa, więc osobiście nie widzę najmniejszego problemu, łowisz na co chcesz. :)

A przy okazji. :) Kilka lat temu na mazurskich mocno przebłyszczonych wodach, można było cały dzień biczować wodę wszelkiej maści woblerami i gumami. Ryby gremialnie olewały te wabie. Pewien zdesperowany wędkarz sięgnął do starego pudełka w plecaku, trochę się wstydząc, trochę z zarzenowaniem, i wyciągnął starą przyrdzewiałą wahadłówkę. Bez wiary, emocji i nadzieji wykonał pierwszy rzut, drugi, trzeci i musiał skończyć wędkowanie bo miał już komplet szczupaków w limicie. Jeszcze tego samego dnia okoliczne sklepy wędkarskie wyprzedały wszelkie stare zapasy a rybacy dzierżawiący wodę pośpiesznie zaczęli rozstawiać sieci, gdyż przez ostatnie kilka lat nie złowiono w tej wodzie tylu szczupaków co tego dnia.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewien zdesperowany wędkarz sięgnął do starego pudełka

 

Onegdaj i ja przerabiałem podobne zagadnienie. Jednej jesieni przy dość mocnym wietrze i przelotnych opadach deszczu i co najważniejsze, na zupełnym bezrybiu, sięgnąłem z pudełka wobler. Jako niełowny trafił do lamusa. Nigdy wcześniej nie miałem na niego nawet puknięcia, a tego dnia wprawił w osłupienie nie tylko mnie, ale i bardzo doświadczonego mojego kolegę. Kolega jest bardzo dobrze zaopatrzony w woblery, myślę, że na łodzi ma ich zawsze kilkaset w wielkich dwustronnych walizeczkach. Tego jednak nie miał. Tego dnia biłem wszelkie rekordy ilościowe szczupaka i okoni. I również po tym jednym jedynym dniu wobler znowu trafił do lamusa, jako niełowny. Ciekawe, czy będzie miał jeszcze choć raz swoją szansę? :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

dzisiaj rano choc deszcyk padal wybralismy sie z kumplem na mw ,wodujemy sie w blotniku(choc nie bylo latwo na tej plazyczce z prawej strony ale dalismy rade)i rura w nieznane post-935-0-87413500-1382289861_thumb.jpg zaczynamy kolo sluzy i lekkie zdziwienie gdy widzimy dno pod trzcinkami,metr wody to maks,zielicho co rzut i nadzieja gasnie na samym starcieale nie patrzac na okolicznosci cwiczymy dalej i ....jest kumpel juz targa ,ladny okonek na boczny trok...post-935-0-72260200-1382289924_thumb.jpg za chwile drugi...post-935-0-01533600-1382289978_thumb.jpg pol godzinki pozniej i ja mam to szczescie na kiju..post-935-0-53809500-1382290022_thumb.jpg banany na gebach i juz wiemy jak lapac ,zadne trzcinki ,plycizny i zatoczki tylko nurt post-935-0-46352800-1382290075_thumb.jpg i tak sobie wedkujemy ,niestety ja juz nic wiecej nie zlowilem,jeden jeszcze mi zszedl a kumpel wytarmosil za uszy jeszcze sandalkapost-935-0-02614600-1382290129_thumb.jpg ktory ma 51 cm i powolutku nawrotka ,kuzwa juz ta godzina?Nieee jutro znow do roboty,ale napewno tu jeszcze wrocimy,fajna woda

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...