Jump to content

Najgorszy gruntowiec na świecie prosi o rady (picker)


Rondel
 Share

Recommended Posts

Cześć wszystkim  :czytaj:

Ten dział forum chyba jest właściwy by poprosić o rady co do pickera z drgającą szczytówką.

Powiem tak, łowię ryby od 19 lat (od 11 roku życia), miałem kilka ładnych lat przerwy gdy dorosłem (przez długie lata ojciec bardzo chętnie zabierał mnie na ryby gdy tylko poprosiłem, chociaż znał sie na łowieniu jak ja na budowie reaktorów jądrowych) i nie miałem samochodu przez kilka lat. Zaznaczam, że jestem kompletnym samoukiem, nie miałem niestety w rodzinie ani wśród znajomych nikogo kto by sie chociaż w najmniejszym stopniu wędkowaniem interesował. Na pickera łowiłem gdzieś od 2002-2003, nałowiłem od wtedy na przestrzeni lat (tą metodą) całe masy ryb, wróciłem do niego 3 lata temu, bardzo zawzięcie i... Do tej pory  złowiłem jedną płoć rozmiaru palca wskazującego na haczyk 14 gdy byłem już na tyle sfrustrowany, by taki nałożyć, bo ciągle skubała drobnica. W każdym razie ta wspomniana 1 płoć to cały mój dorobek na przestrzeni ostatnich 3 lat, a łowić jeżdżę w sumie często. W ciągu ostatnich 10 dni 4 razy. Często łowię coś na spinning (tak więc ogólnie wyciągam z wody to i owo, w tym 3,7kg tęczaka w zeszłym roku, ale wróćmy do pickera). Co trzecia moja wyprawa na ryby to nie picker.

Nie wiem, czy coś robie źle, może źle nakładam przynętę, może czegoś nie wiem, jestem na tyle sfrustrowany, że ostatnio jeżdżę tylko na stawy i to takie, gdzie ryb w brud, byle by tylko coś w końcu złowić. Ot dzisiaj siedziałem 4 godziny i nic. Coś skubało, ale to nie były brania (nigdy nie miałem problemu z rozpoznaniem brań). Staw z 60 na 60 metrów, w wodzie podobno kilka ton karpia, i owszem, ludzie co chwile wyciągali jakiegoś, a ja no kurde nic :lol:

Ciągle (nie liczę już tylko dziś ale ostatnie 3 lata) próbuje różnych przynęt, to kukurydza zwykła, to wędkarska, białe robaki, pinka, czerwone robaki różnych rozmiarów, wszystko to różnie nakładane, to pojedynczo, to 'kanapki', to pedantycznie żeby zakamuflować haczyk i by tylko grot wystawał w jak najmniej widoczny sposób. Albo nigdy mi nic nie bierze, albo mam skubanie, przy którym próby zacięć w ciągu tych 3 ostatnich lat to gdyby zliczyć hmmm pewnie kilka tysięcy, i za każdym razem cholerna drobnica przynęta poszarpana, nadgryziona itp (zaznaczam że próbuje łowić w naprawde wielu miejscach).

Podejrzewam, że może źle montuje zestaw? Żyłka dwudziestka, rurka przeciwsplątaniowa dłuższą częścią w dół, na niej koszyczek 15-30g (próbuje różnych), poniżej krętlik, do niego przywiązany przypon z cieńszej żyłki z 40-50cm z haczykiem 6-10 (podczas każdego łowienia próbuje różnego rozmiaru), często stosuje haczyki z już gotowym przyponem. Zanęty w koszyk różne, zawsze robie je tak, by w wodzie po krótkim czasie rozpadała się w małe kąski i robiła lekką 'chmurke' zapachową (robie zawsze testy gęstości ręką w wodzie z brzegu).

W skrócie: żyłka - rurka z koszykiem - krętlik - przypon - haczyk.

 

Podejrzewam, że bardzo źle ustawiam sobie wędkę. Z tym że robie to tak samo (chyba), jak gdy byłem podrostkiem - wbijam podpórki (tą bliżej czubika wędki mam szeroką, rozległą, żeby łatwiej było podnieść wędkę do zacięcia) równolegle do linii brzegu, wypatruje sobie jakiś punkt, rzucam tam z dużą precyzją, zanętą koszyk ulepiony i wypchany, przynęta na haczyku. Końcówka wędki a żyłka kąt 90 stopni, czubik troche wyżej niż część z kołowrotkiem (próbuje i niżej), szczytówka oczywiście oddalona od podpórki, dobrze widoczna. Zawsze po rzucie ściągam o dosłownie jeden obrót kołowrotka by lekko (naprawde delikatnie) napiąć szczytówkę.

Czy tak to powinno się robić? Pytanie może śmieszne, ale ja już naprawdę nie wiem, co mogę robić źle.

Takie ustawienie wędki rodzi dla mnie problem z zacięciem, ponieważ trzeba złapać wędkę, dać kroka w tył i szarpnąć nią na ukos bądź do góry, bo inaczej będzie luz i guzik a nie szarpne tego co jest pod wodą. Podejrzewam że przez to rujnuje każde trycianie jakie mam.

Aczkolwiek znowu zaznaczam - brania to ja od ostatnich 3 lat ani razu nie widziałem, co najwyżej tryćnięcia jakby po tam podpięta do żyłki pszczoła to szarpała. I przy próbie zacięcia czy też wyjęciu zestawu z wody - leciutko ponadgryzana przynęta. Nie ważne w którym stawie, jeziorze, zalewie łowię. O rzekach to nawet nie chce wspominać, ponieważ uważam sie za zbyt beznadziejnie początkującego by w ogóle próbować.

 

Następna sprawa - może jest jakieś znaczenie, jak daleko rzucam? Z reguły próbuje w odległości około 12-15 metrów od brzegu, ale czasem dużo bliżej, czasem dużo dalej. Kombinuje tak jak z haczykami i przynętami. I nicz.

 

Czy jestem aż takim pechowcem, beztalenciem, czy może poprostu jestem niedoinformowany, jak już mówiłem, może ja czegoś nie wiem, może coś robię źle, ponieważ nikt nigdy nic mi nie pokazał ani nie nauczył?

Uwielbiam siedzieć nad wodą, kocham przyrodę, zawsze skrajnie dbam o zostawienie po sobie czystości na łowisku, jestem delikatny wobec złowionych ryb (na spinning, bo na grunt nicz), poprostu sprawia mi przyjemność moczenie kija, ale kurde, ile można nie łowić dosłownie niczego, jade jednak na ryby by coś chociaż czasem złowić. Chociaż branie zobaczyć.

 

Drodzy koledzy i koleżanki o tym samym hobby - bardzo proszę o jakieś rady, pomoc, dokładną instrukcję jak zmontować zestaw jeśli mój jest niedobry, jak ustawiać wędkę (w sumie to wędki - mam 2 pickery), jak zacinać - jakoś do tyłu na ukos, poprostu do góry (nie bardzo wiem jakby to miało zadziałać skoro końcówka wędki a żyłka to 90 stopni) czy może no nie wiem, szarpnięciem w kierunku przeciwnym do żyłki czyli totalnie w bok. Może jakieś dodatkowe informacje.... Sam już nie wiem, gwarantuje że pisząc tego posta jestem naprawde hiper sfrustrowany i zdesperowany.

 

Będę bardzo wdzięczny za poświęcony mi czas.

Edited by Rondel
Poprawa literówek
Link to comment
Share on other sites

 

13 godzin temu, Rondel napisał:

ludzie co chwile wyciągali jakiegoś, a ja no kurde nic

Spróbuj czasem dopytać/podpatrzeć na co łowią inni wędkarze - Czasem nasza przynęta jest całkowicie nie skuteczna na łowisku, a inna wręcz przeciwnie.

13 godzin temu, Rondel napisał:

może jest jakieś znaczenie, jak daleko rzucam?

Raczej nie ma znaczenia jak daleko rzucasz, a gdzie rzucasz - są miejsca pod wodą gdzie nasza  przynęta staje się nie widoczna, np. koszyczek ląduje w mule i się zakopuje, rzucasz w gęste zielsko gdzie ryba mało żeruje.

Szukaj stref raczej z piaszczystym blatem nieopodal właśnie trzcin, grążeli czy innej roślinności.

I na koniec takie sprostowanie do dat sprzed 2005r - no właśnie, kiedyś ryb było duuużo więcej i brały praktycznie na wszystko co nadawało się do zjedzenia i nabicia na hak.  Teraz w erze przełowienia, pelletu i cudów techniki te ryby które pozostały  chyba również popłynęły z duchem czasu i stały się naprawdę bardzo wybredne jeśli chodzi o przynęty, miejsca bytowania.

5 godzin temu, Jotes napisał:

Można też spróbować wydłużyć przypon na 70-80 cm. 

No właśnie a'propo przyponu czy używanie dłuższego przyponu ma sens? 

Łowię na grunt w rzece  i wodach stojących (przeważnie wieczór/noc) od zawsze stosowałem przypon długości ok 20-30cm i  jakoś specjalnie na wyniki nie narzekam.

Czytałem różne artykuły że co niektórzy stosują przypony ponad metr.

Wytłumaczy mi to ktoś łopatologicznie w jednym poście zależność długości przyponu od łowiska/żerowania ryb?

Edited by jungu
Link to comment
Share on other sites

Staraj się tak ustawiać wędzisko, żeby tworzyło z żyłką kąt rozwarty około 120 stopni. Nie obawiaj się że nie będziesz widział brań, gdyż sygnalizacja brań przez szczytówkę będzie wystarczająco dobra. W tym układzie będziesz miał "z czego zaciąć", bez konieczności głębokiego przeniesienia wędki za plecy, co w układzie wędzisko-żyłka 90 stopni, pozwala zaledwie na zniwelowaniue rozciągliwości żyłki. O skuteczne zacięcie w tym układzie jest niezwykle trudno, gdyż same manewry związane z zacięciem trwają zbyt długo, więc ryba ma czas aby wyczuć podstęp, albo wręcz wypluć haczyk. Bardzo wskazane są manewry z długością przyponu, o czym powyżej wspominają koledzy. Spróbuj też "pocienić" dość znacznie przypon. Jeżeli do tej pory do żyłki głównej 0,20mm, stosowałeś przypony (strzelam) 0,18mm, to następnym razem załóż 14-kę. Pal licho, niech nawet ten karp czy lin go zerwie, ale będziesz już miał jakiś trop żeby poszukać optymalnego rozwiązania.

Link to comment
Share on other sites

27 minut temu, jungu napisał:

No właśnie a'propo przyponu czy używanie dłuższego przyponu ma sens? 

Jak łowiłem na sprężyny, to mój przypon miał max 8 cm długości, a na ilość brań nie miałem prawa narzekać. To był prosty zestaw: sprężyna, stoper/krętlik, 8 cm żyłki i haczyk. Zestaw z koszyczkiem stosuję podobny jak kolega wyżej (stosowałem!) - koszyk z rurką antysplątaniową, krętlik i dopiero na przyponie 70-80 cm haczyk - oddalony odpowiednio od rurki, która jest podniesiona z dna na napiętej żyłce, a każda najmniejsza falka nią buja i straszy ryby. Na krótkim przyponie miałem sporadyczne brania.Tak to widzę... 

Edited by Jotes
Link to comment
Share on other sites

Kładę wędkę na podpórke a dolnik na kolano, ręka na wędzisku. Dużo zależy od podpórki ale często można wyczuć na dolniku że ryba interesuje się przynętą. Żadnego zrywania się do zacięcia, pełen relaks w fotelu.

Tylko tyle można dopisać bez powtarzania się.

 

Link to comment
Share on other sites

Bardzo dziękuję za odpowiedzi :)

 

Czy to, jak bardzo mam skręcony hamulec kołowrotka ma znaczenie? Z reguły mam zakręcony na tyle, by nie dało się wyciągnąć z niego żyłki - nie wyobrażam sobie jak miałbym zaciąć rybę, gdy przy szarpnięciu żyłka pobiera się z kołowrotka zamiast zrobić napięcie i wbić w rybe. Czy to może z mojej strony błąd? Jeśli tak, dlaczego?

Edited by Rondel
Link to comment
Share on other sites

53 minuty temu, Rondel napisał:

nie wyobrażam sobie jak miałbym zaciąć rybę, gdy przy szarpnięciu żyłka pobiera się z kołowrotka zamiast zrobić napięcie i wbić w rybe.

Tak, to karygodny błąd. 

Przeprowadź prosty eksperyment: ustaw bardzo delikatnie hamulec, weź haczyk w palce (grotem przyłóż do skóry) i zatnij lekko. W ten sposób sprawdzisz swoją teorię i rozwiejesz wszelkie wątpliwości. :huh: A na poważnie, to tak ma być ustawiony hamulec, lekko i musi oddawać żyłkę - przy zacięciu i podczas holu. 

Hamulec ustawia się do wytrzymałości najdelikatniejszego elementu zestawu, w twoim przypadku jest nim przypon, a nie do zacięcia. W okoniowym zestawie mam tak ustawiony hamulec, że gdy zacinam okonia, to musi popiardywać. Podobnie w leszczowym zestawie, przy zacięciu nawet płotki lub krąpia da znać. 

Nazywając rzeczy po imieniu, to jeśli masz hamulec ustawiony "na chama", to wyrywasz rybie haczyk z pyska, albo nawet rozrywasz ten kruchy i delikatny pyszczek. 

Link to comment
Share on other sites

  • 3 weeks later...

Ja jestem jeszcze gorszy! W nocy byłem na łodzi. Łowiłem na spławik, ale koleżanka mnie namówiła na picker z 10 g. koszykiem by wyrzucić wzdłuż rowu biegnącego w łowisku. Moja Ania atomowe brania na drgającą z łódki, aż dwa razy wędę wyrywało z pokładu, a ja lipa nic nawet szarpnięcia na świetliku z dzwoneczkiem. Widać, że na picker mi tylko z brzegu bierze i tu lipa!

Edited by stawny
Link to comment
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
 Share

  • Recently Browsing   0 members

    • No registered users viewing this page.
×
×
  • Create New...