Skocz do zawartości

Wieści znad wody


grzybek
 Udostępnij

Rekomendowane odpowiedzi

Wyjął dwa fajne szczupaki, dwa okonie i sandacza.

My, cieniasy byliśmy bardzo gościnni :)

 

Mam nadzieję Kris wrzuci fotki.

Nie, no nie będę pozbawiał Leszka przyjemności napisania na naszym forum swojego posta w temacie z pięknymi rybkami.

Laptop jego został w domu to zrobi to po powrocie .

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W czwartkowe popołudnie wybraliśmy sięz @grzybkiem popływać ;). W planie było spotkanie z drapieżnikiem, ale na wycieczce się skończyło. Za to miałem okazję popatrzeć na moje miasto z innej perspektywy.

post-12-0-93774700-1411238110_thumb.jpg

post-12-0-99770500-1411238131_thumb.jpg

post-12-0-96717600-1411238147_thumb.jpg

post-12-0-62940500-1411238158_thumb.jpg

post-12-0-96024000-1411238169_thumb.jpg

post-12-0-64081900-1411238179_thumb.jpg

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No, fakt wycieczka była.

Mogłeś zobaczyć Danielu miasto z innej, ciekawej perspektywy.

 

Żałuję, że nie co dzień niedziela i rybki nie zawsze chcą skubać przynęty.

Spotkałem się z opinią, że drapieżniki w kanałach mają tyle pokarmu, że olewają sztuczne przynęty.

Pewnie coś w tym jest.

 

Woda wciąż ciepła, dochodzi do 19stC.

Ryby wędrują i tam gdzie kilkadziesiąt godzin wcześniej  łowiliśmy okonie, szczupaki, sandacze teraz nie znaleźliśmy nic.

Trochę to deprymujące ale tak już jest.

 

Dzisiaj też miałem płynąć na ryby, na dorsze ale po wieściach od kolegów odpuściłem temat.

Jednak zbliżająca się zmiana pogody oraz wizyta na Wybrzeżu @Janka prowokuje do kolejnej wyprawy, oby nie wycieczki ;)

A nawet jakby tak się zdarzyło to przyjemność wędkowania w dobrym towarzystwie zawsze jest miła i pożądana.

Wciąż trzeba żywić się nadzieją oraz mieć świadomość, że każdy sukces okupiony jest wieloma staraniami.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziś ostatni dzień lata.

Kilka dni wcześniej, z Wrocka na Wybrzeże przyjechał Janek.

Aż żal było nie wykorzystać okazji do wypłynięcia razem na wody Zatoki Gdańskiej.

Udało się to w końcu dzisiaj, w ostatniej chwili przed opadami i zmianą sytuacji pogodowej.

 

Wstaliśmy dobrze przed świtem.

Powitaliśmy słońce już na wodzie.

post-1419-0-59280600-1411322043_thumb.jpg

 

Drałowaliśmy na moje ulubione miejsce, na głębokość 15m.

Dawno tam nie byłem ale niebo było zachmurzone więc miałem nadzieję na jakieś ciekawe ryby.

No, faktycznie zaczęliśmy tam dłubać i wyciągać dorszyki, nawet niezłe

 

post-1419-0-14213300-1411322383_thumb.jpg

 

post-1419-0-21680200-1411322410_thumb.jpg

 

Jako, że obydwaj możemy nazwać się narwańcami ciągle nam było mało.

Popłynęliśmy na miejsca, gdzie wiosną łowiliśmy dorsze na zestawy śledziowe :)

 

blisko gdyńskiego toru wodnego

post-1419-0-59856600-1411322534_thumb.jpg

 

Niestety, tutaj doszło do dramatu.

Janek poderwał rybsko, które za Chiny Ludowe nie dawało się oderwać od dna.

Po dłuższej chwili udało się ją odciągnąć na kilka metrów.

Janek męczył się a ja w ferworze walki wpierw chciałem filmować, później zacząłem wyjmować osękę i nagle słyszę trzask :angry:

Kurcze Blade! Wędka złamała się tuż przy łączeniu.

Za chwilę widzę jak naprężona plecionka strzela i po rybie... :(

Załamka.

Prawdopodobnie to była życiowa ryba Janka.

 

No cóż, to wojna a straty muszą być po obu stronach.

Fajne rybsko i ciekawe miejsce - nie pierwszy raz łowiliśmy tam potwory z kolegami.

Czasem uda się coś wyjąć ale to nie reguła.

 

 

 

Na pocieszenie dostaliśmy jeszcze kilka rybek.

Nawet plaskata połakomiła się na śledziowy kąsek.

 

post-1419-0-42211500-1411323342_thumb.jpg

 

post-1419-0-18768400-1411323366_thumb.jpg

 

Długo wracaliśmy do portu.

Cieszyliśmy się pogodą i ostatnim dniem lata.

Ciągle wracaliśmy do tematu ryby życia.

 

Trudno, bywa.

Może następnym razem?

 

Na echu od groma drobnej ryby w ławicach.

Zwłaszcza na kotwicowisku gdańskim.

Ławice szproty dosłownie było widać gołym okiem na powierzchni wody.

Miliony drobnicy zwiastują nadejście drapieżników, będzie dobrze :)

Edytowane przez grzybek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No właśnie - pogoda się zmieniła i ryby dostały apetytu. Gratuluję połowu Chłopaki!!!

Że też kij nie wytrzymał tego bysia cholerka - ciekawe ile mierzył? Musiała to być wyjątkowa sztuka, a to już rzadkość na Zatoce.

Ja znowu jestem na swoich Mazurach. Wczoraj posiedzieliśmy z kolegą na jeziornej górce ze spławikiem. Tylko kukurydza cieszyła się wzięciem i połowiliśmy fajnych płotek i leszczyków. Lato pięknie się trzyma, w lesie susza aż liście żółkną a grzybów nie ma.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Minęło trochę czasu od wyprawy ( 17 września) z Krisem i Andrzejem na MW więc najwyższy czas coś skrobnąć.Na codzień wędkuję na Podlasiu w naturalnej scenerii, tym razem jednak krajobraz był industrialny.Pierwszy raz zdarzyło mi się łowić na MW.Z wycieczki do Gdańska miałem dwie przyjemności, pierwsza to ta że poznałem wspaniałych wędkarzy i kompanów a druga - zobaczyłem to miasto od strony wody.Gospodarze byli gościnni i pozwolili mi złowić 2 niewielkie szczupaki oraz sandacza i okonia :D .Następnego dnia wypłynąłem z Krisem na zatokę na kutrze "Beryl" i mimo jego gościnności Zatoka Gdańska skryła przede mną wszystkie dorsze.Byłem na zero nie licząc jednego holu.Jak to mówią u nas na Podlasiu-"bioru nie usmażysz" :( .Ale nic to , jak mówił p.Wołodyjowski.Postanowiłem odwiedzić Gdańsk za rok to się odkuję.Na pocieszenie szyper obniżył trzy dychy cenę i stwierdził że w jego 7-letniej karierze było to najgorsze wypłynięcie.Tak na marginesie-bujało tak że mało nie połamałem żeber na relingach a obiad zjadłem w części obawiając się że będę musiał podzielić się nim z Neptunem.A to kilka zdjęć, Kris i Andrzej -dziękuję za wspólną przygodę.

 post-2364-0-62002800-1411653193_thumb.jpg

 

post-2364-0-76783500-1411653246_thumb.jpg

 

post-2364-0-31539800-1411653161_thumb.jpg

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masz farta Lechu :)

 

Popłynęliśmy później z Danielem w te same miejscówki i klapa była, kaplica.

Może to kwestia woblerka?

Przypomnij mi, co to było?

 

Na Zatoce trochę nakosiliśmy z Jankiem aż kije trzeszczały :)

Trochę szczęścia czeba mieć :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wczoraj popłynęliśmy z Krisem po tego co kija złamał Jankowi.

Ten jednak omijał nas z daleka :)

Nie mniej jednak w pierwszym napływie dostaliśmy jego braciszka - miał może 3 - 3,5kg ale walczył dzielnie.

Po chwili, kiedy oderwałem go od dna zaczął szaleć i kręcioł oddawał linkę na hamulcu.

Musiałem dokręcić.

 

post-1419-0-93060000-1412062375_thumb.jpg

 

Pływaliśmy bez kotwicy i musieliśmy ponawiać namiar.

W końcu dostaliśmy drugiego, ok 2,5kg i straciliśmy dwa zestawy.

Popłynęliśmy dalej szukać.

 

Pod brzegiem, na kotwicowiskach sporo ławic drobnej ryby: szprota, śledzia.

Dalej już mniej ale bez zapisów na echu też łowiliśmy dorszyki i śledzie.

Chyba przywaliłem kolejnego rekorda - śledź pod 30kę :)

 

post-1419-0-10911200-1412062561_thumb.jpg

 

Wziął na gumę okoniową na przywieszce.

Okazała się skuteczna, kolor biskupi.

Na nią złowiłem większość bolków.

 

Na wodzie bajeczka.

Przez dłuższy czas można było wędkować w podkoszulku.

Ciepło, bezwietrznie, magicznie...

 

post-1419-0-17204500-1412062708_thumb.jpg

 

Udana wyprawa.

To chyba największy dorszyk w tym kiepskim roku.

Pewnie jeszcze połowimy.

Dzięki Krzychu za pomoc i towarzystwo.

Zgrana załoga to podstawa.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 tygodnie później...

Wczoraj deszcz, dzisiaj ochłodzenie, wschodni wiatr... kiepskie szanse na dobry wynik ale popłynęliśmy na Martwą Wisłę.

Tym razem odcinek PZW, od Sobieszewa w górę.

Nie mogliśmy nic szczapić na trola więc spróbowaliśmy bocznego troka.

W końcu usiadł jeden okoń pod 30tkę, później kolega Andrzej ciągnął jakąś szmatę czy zielsko które pod łódką ożyło :D

Okazało się, że całkiem okazały sandałek uwiesił się na maleńki haczyk.

No cóż 49cm na 014 fajnie walczyło ale zabrakło mu jednego centymetra - bez wahania odpłynął w siną dal bez focenia.

Długo, długo nic, później kilka skubnięć, wyjęty kolejny sandaczyk pod 30tkę i jeszcze jeden okonek ok 20cm.

Nie ma co focić a Daniello czeka na zdjęcia :)

Nic to, wracamy ale powoli, w trolingu.

Popijam gorącą kawę z termosu, zapycham się ciastkami.

Wędka odłożona pod kolano sama sobie pracuje z woblerkiem.

Nagle decha! Kija wyrywa ale po chwili opanowuję sytuację i sprawdzam, ryba czy zaczep?

Nie, jest ok, żyłka ucieka w bok.

W miarę przyciągania ryby zastanawiam się, czyżby sumek?

Ryba stawia co raz większy opór, względnie szybko poszła na lewą burtę.

W tym czasie Andrzej szybko wyjął swojego woblera i przygotował podbierak.

Wciąż nie wiem, sum, sandacz czy szczupak? A może morski okoń?

W końcu widzę ją - sandacz i to ładny, największy w tym roku.

 

post-1419-0-92576700-1414093564_thumb.jpg

 

Szczerze mówiąc, nie chciało mi się jechać w ten chłodny dzień.

Nie lubię wschodniego wiatru.

Na szczęście nie był ani silny ani uciążliwy.

A fajna rybka cieszy :)

 

post-1419-0-71253700-1414093673_thumb.jpg

 

post-1419-0-39320800-1414093717_thumb.jpg

 

Wracam zadowolony.

Sandacz prawie ociera się o mój rekord, zważyłem go w domu.

Zabrakło kilka centymetrów i kilkaset gramów ale mimo wszystko cieszy bo od roku nie złowiłem podobnej.

Większość sandaczy to króciaki ale wreszcie, wraz z ochłodzeniem ryby zaczynają żerować.

Roje krewetek unoszą się w wodzie a kormorany też żerują w amoku.

 

Dobrze jest.

Mam zdjęcia, fajną pamiątkę i wspomnienie.

 

Do ryb trzeba mieć cierpliwość i pływać, pływać, pływać.

Nie wszystkie przynęty są tak samo skuteczne.

Dzisiaj wzorem był oczojeb :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka ostatnich dni dało się rybom we znaki.
Gwałtowne ochłodzenie i spadki temperatur spowodowały, że ryby odczuły to na własnej skórze.
Uaktywniły się znacząco.
Najpierw kumpel obłowił się okoniami a później zaproponował mi wspólny wyjazd.
Jako, że dostałem nowy sprzęt od Aquamapy - echosondę Lowrance HDS w zestawie z anteną zewnętrzną GPS zdecydowałem się popłynąć w deltę Wisły.
Dzień zaczynamy pechowo.
Gdy wyjeżdżamy z miasta telefon od żony kolegi informuje nas, że kluczyki od silnika i łodzi zostały u niego w domu.
Tfu, nawrotka i gonimy spowrotem. Niech to kaczka albo szara gęś kopnie!
Strata czasu i paliwa przez "mądrego" kota, który zrzucił zestaw z szafki.

Nic to, trochę opóźnieni odbijamy od przystani i szukamy wczorajszych okoni na poprzednim stanowisku kolegi.

post-1419-0-43097200-1414743052_thumb.jpg

O zdziwko, w pierwszych rzutach kolega zacina porządną rybę ale to "tylko" wymiarowy szczupak na 2" gumę.
Ja próbuję bocznego troka ale wyjmuję tylko ok 20cm okonki, które wędrują do wody.
Nie po nie dzisiaj przyjechałem.
Interesują mnie te powyżej 30tu.

Trochę zaskoczeni odmianą (brakiem dużych okoni) postanawiamy pływać w trolingu.
To był szczał w dziesiątkę, moja ulubiona metoda :)

Nie pływamy długo i jest porządna "decha" (branie) - holuję coś ciężkiego, ale hol jest dziwny.
Częst, tak właśnie zachowują się solidne rybska.
Do końca nie jestem pewny, czy to ryba czy jakaś szmata?
W końcu ryba wychodzi na wierzch i okazuje się, że to sandacz, który nie trafił w przynętę i zaczepił się grotem kotwiczki za grzbiet.
Kolega podbiera mi go ale tak płytko, niefortunnie, że ryba spada.
Niech to ...
Skubaniec pomny mojego ostatniego 3kg sandała podebrał go zbyt płytko!
Spitolił, spartolił, zje..ł rybę bo w końcu jest b. doświadczonym wędkarzem.
Zrypał!

Emocje poszły w górę.
Kilka grzecznościowych słów rozeszło się po wodzie wzbudzając wśród okolicznych, sennych łodzi nagłe poruszenie.
Nic to, pomykamy dalej.
Robimy nawrotkę i powtórnie gwóźdź programu siedzi na zatopionym woblerku - tym razem kolega, w ten sam sposób holuje sporą rybę.
Sytuacja powtarza się.
Kolejny sandacz, jeszcze większy zaczepiony grotem za grzbiet!
Co jest grane?
Obiecałem mu, że teraz ja mu podbiorę go tak jak on mojego.
No, niestety - dobrze trafiłem i ryba wylądowała w podbieraku.
2 kilo na bank :)

Dobrze jest.
Trolujemy dalej ale zdaję sobie sprawę, że nie mam żadnej ryby na pokładzie!
Ważne, że rybska gryzą, coś się złowi.

Przeczucia są ale brań mało.
Obławiamy moje stare, znane miejscówki i tam gdzie spodziewam się okonia mam piękne branie - klasyczna decha!
Kij wygięty i znów zastanawiam się, ryba czy zaczep?
Ale nie, jest ryba, czuję pulsujący ciężar w rękojeści.
Holuję ładnego szczupaka, który za chwilę ląduje w podbieraku.
Za każdym razem tniemy ten podbierak bo szkoda czasu na wyplątywanie kotwiczek.
Kolega ma już zamówiony podbierak siatkowy, podobny do tego, którego sam używam na mojej łodzi.
Ten już wygląda jak sito :)

post-1419-0-90906100-1414745145_thumb.jpg

Po tym holu robimy kolejną nawrotkę w nadzieji na garbusa.
Zawsze łowiłem tam tylko okonie a tu niespodzianka.
Zawracamy i trolujemy na granicy blatu i głebokiej wody.
Kiedy napływamy w miejsce gdzie było branie, na echu wychodzi spadek dna z 3 do poziomu 5m następuje kolejne branie!
Dosłownie w tym samym miejscu!
Adrenalina znowu uderza do głowy, hol jest dosyć siłowy, czuję ciężką, walczącą rybę.
W wodzie jest ok 9stC ale rybska jeszcze walczą dzielnie.

Andrzej podbiera mi kolejnego szczupaka 65cm

post-1419-0-89200600-1414745732_thumb.jpg

Mam dwa ładne szczupaki i nie będę wracał na tarczy :)
Andrzej ma pięknego okonia, sandała i szczupala

post-1419-0-80183600-1414745818_thumb.jpg

Wracamy powoli trolingując w "złotej godzinie".

Tam gdzie spodziewam się sandacza mam kolejne branie - decha!
Silne te ryby.

Niestety, holuję kolejnego szczupaka, którego chcę sam podebrać "sportowo" - ręką.
Po kilku wyskokach szczupak jest przy burcie i ... przegryza plecionkę :wacko:
Odpływa sobie z moim najłowniejszym wobkiem :( "oczojebem"

To pech, kolejny już tego dnia.
Ryba poradzi sobie z kotwiczką ale szkoda mi woba.

Skubaniec wyskoczył kilka razy tuż przy łodzi i zahaczył plecionkę, szkoda niepomierna.
No cóż, na wojnie straty muszą być.

post-1419-0-97810400-1414746213_thumb.jpg

Mówi się trudno - czeba żyć dalej.
Wracamy w ślizgu do mariny.
Dosyć przygód na dzisiaj.

Odwożę kumpla do domu, wypijam u niego zasłużoną, silną kawencję i spadam do swojej chaty.
Wyjeżdżam z posesji na ulicę, zatrzymuję się przed Vito, który stanął przed parkingiem.
Z miejsca postojowego pod sklepem wyjeżdźa policyjny radiowóz a kierowca Vito (łaskawca) cofa, żeby gliniarze mogli wyjechać.
Ślepota zapomniał, że stoję za nim.
Cofa - ledwo zdążyłem wrzucić wsteczny bieg i cofnąć swoje auto.
Jednak uderzył mnie hakiem - sam stałem się celem :angry:

Policjanty zauważyli kolizję, wyszli z radiowozu.
Po ciemaku oceniam uszkodzenia.
Wygięta tablica i pęknięta osłona - zderzak raczej cały.
Postanowiliśmy, że sami załatwimy formalności polubownie, bez udziału Policji.
Facet równie zmęczony jak ja zapewniał, że zaraz przyniesie mi nową ramkę do tablicy rejestracyjnej.
Po chwili wraca z ramką i co?
Bez załącznika?!

Oszczędziłem facetowi mandatu, odszkodowania z OC, problemów a on mi ramkę przynosi!
Tablicy nie wyprostuję idealnie, to amelinium a muszę wszystko rozkręcić, poskładać choć nie czuję się winny tej kolizji.
Pytam się: gdzie załącznik?
Facet odwrócił się na pięcie i bez słowa odszedł do swojej chaty.
Co jest grane?

Na wypadek gdyby nie przyszedł robię sobie sweet-focię z jego tablicą rejestracyjną.
Okazuje się, że jednak koleś wraca i pyta się co robię?
Jednak wyciąga solidną flachę załącznika i podajemy sobie ręce.

Wszystko OK, choć jakaś kara musi być :D

Mam dwa ładne rybki, zakąskę i popitkę.
Jak spotkamy się w trójkę z Krisem to będziemy mogli olać te ryby ;)

Wreszcie wracam do swojego miru domowego.
Rozrzucam ubrania i sprzęty po wieszakach i hakach.
Rozpamiętuję wydarzenia, fakty.
Sprawiam ryby, jem obiado-kolację.

Choć mocje opadają to kolana jeszcze drżą w tak Merkurego, siadam wygodnie w fotelu.
To był "dzień konia"

Rano, następnego ranka okazało się, że nie tylko dla nas.
Kolega/sąsiad spotkany w trakcie zakupów w pobliskiej piekarni podaje mi rękę na przywitanie a drugą gmera w selfonie.
Za chwilę pokazuje mi szczupaka złowionego wczorajszego dnia na Motławie - 12,5kg!
Niezły numer - cieszymy się z wczorajszego dnia.
Było owocny i bardzo intensywny.

post-1419-0-32589500-1414748170_thumb.jpg

Wędkarska młodzieżówka łowi na Motławie, w centrum miasta skróty omal nie bijąc się o miejsce a wystarczy przejść się na koniec kanału, pod gazownię. Pod Polski Hak.
Tamtędy ryby wchodzą z morza i z Wisły.
Stamtąd rozpływają się po kanałach wokół miasta, także do Raduni.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Edytowane przez grzybek
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Za każdym wypłynięciem już tak mam. Od pierwszych przymrozków ruszyło się na maxa. W sobotę dodatkowo dwa sandacze i dwie obcinki (jedna przy podbieraniu już). ;)

 

Ty też pięknie połowiłeś - gratki!

Edytowane przez Jotes
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ty też pięknie połowiłeś - gratki!

 

:D Nie miałem tyle problemów ze sprawianiem.

 

Kolega, który miał z innym kolegą w sumie 7kg okonia powyżej 25cm skrobał je jeszcze kolejnego dnia :)

Ja już wyrosłem z tego.

W ogóle nie skrobię ryb.

Jak nic nie wezmę z wody (obojętnie czy nie złowię czy wypuszczę złowione) to śmieję się z faktu, że nie mam problemu ze sprawianiem :)

Teraz robię filety i zdejmuję skórę z łuską.

Łby, gnaty i płetwy idą dla kilkunastu dzikich kociambrów które namnożyły się na działce.

Na szczęście wiekszość kotek już wysterylizowaliśmy, ile można?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Nie miałem tyle problemów ze sprawianiem.

 

Ja też. Gdyby mi nawet dopłacano po 5 zł za każdego obranego takiego okonia, to bym klienta wysłał na szczaw i mirabelki. :) Za Chiny Ludowe nie podejmuję się obierania ich. Dla mnie liczy się przyjemność złowienia, a nie katorga podczas obierania. Nie jem ryb i nie muszę się z nimi ceregielić. Z premedytacją kłuję je hakami i wypuszczam mądrzejsze o takie doświadczenie. ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jotes, wyslij mi taką siateczkę okoni - oskrobię. :)

Szczęsciaże jesteście, bo możecie się nacieszyć braniami. Ja drepczę codziennie, od kilkunastu dni /po nocy też/ i pojedyńcze ryby. Chciałem sandacza jakiegoś do fotki. Takiego chociaż ze 70 cm, ale wszystko krótsze... za to na koniec sezonu trafiło się ślepej kurze...

 

post-1110-0-87815300-1414791263_thumb.jpg

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzisiaj spotkał mnie niemały zaszczyt.

Ewenement.

Nigdy jeszcze w trakcie wędkowania na spining nie trafił mi się Pan Karaś!

Nie traktowałbym go jako drapieżnika ale sam nie wiem, co o tym sądzić?

Woda ma niecałe 9stC a tu taki cudak na kiju! (29cm/568g) :D

 

post-1419-0-58297200-1415037747_thumb.jpg

 

post-1419-0-17986800-1415037775_thumb.jpg

 

Złowiłem dzisiaj kilka okonków 15-20cm i tylko tego karacha.

Kolega na łodzi już zrezygnowany całodziennym brakiem brań szczapił sandacza ok 50cm ale też wypuścił go do wody.

Po Dniu Konia przyszedł Marny Dzień - nie co dzień niedziela.

Słabiutko, jedno jest pewne: żeby coś złowić trzeba pływać i pływać.

Samo życie.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wieczorkiem, po powrocie do domu spojrzałem na barometr i wszystko jasne.

Ciśnienie spadło o około 25-30hPa - tego nie mogłem się spodziewać a najprawdopodobniej to było powodem zaniku brań.

Nic to - ważne, że płuca przedmuchaliśmy czystym powietrzem.

 

Karaś złowiony przypadkiem rozjaśnił ten mroczny dzień :)

 

post-1419-0-24883900-1415124569_thumb.jpg

 

Nie ma czym się martwić.

Zbroimy się w nowe plecionki PP, korpusy pilkerów i pewnie w niedalekiej przyszłości wyruszymy w kolejną wyprawę.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Ostatni dzień 2014 roku spędziliśmy z Krisem na wodzie.

Popłynęliśmy Martwą Wisłą w kanał Motławy.

Dziobem rozbiliśmy kilka spływających tafli kry ale było ciepełko.

Jak na grudzień to wyjątkowo, pewnie z 5stC.

 

Na lądzie sporo rozbłysków, huków fajerwerków, rac.

W Centrum Starówki nabrzeża rozświetlone.

Kilku wędkarzy także próbowało sił z brzegu.

 

My popłynęliśmy bez wiary, ot - na spacerek.

Nowe wobki pracowały zawzięcie.

Szczapił się jeden suchy leszczyk, może 20cm?

Ryby wypłoszone, powbijały się w muł i zaległy.

 

W opadzie kiszka, na drop shocie podobnie ale dzień zaliczony :)

 

 

 

W przyszłym roku będzie lepiej :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się
 Udostępnij

  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...